1 maja
środa
Józefa, Jeremiasza, Filipa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

W dobrych zawodach wystąpiła

Ocena: 0
522

Wraz ze stratą Mariolki, a teraz Magdy, straciłem dużo z treści mojego życia, ale nie jego sens, bo ten tkwi w Bogu. - mówi Piotr Wołochowicz w rozmowie z Moniką Odrobińską

fot. arch. rodzinne

Pańska niedawno zmarła córka, a nasza niegdysiejsza felietonistka, śp. Magdalena Wołochowicz, wydaje się ucieleśnieniem wartości, które promowała.

Od kiedy w wieku siedmiu lat Magda usłyszała od nas, rodziców, Dobrą Nowinę, oddała swoje życie Jezusowi, i była w tym konsekwentna do końca. Zawsze poważnie traktowała Boga – codziennie czytała Pismo Święte, modliła się, prowadziła dziennik duchowy. Na bieżąco rozeznawała Bożą wolę, którą traktowała nie jako obciążenie, ale jako przywilej. Była pełna Bożego życia, w tożsamości córki Króla. Wiernie służyła Bogu i ludziom. Była wspaniałą i pełną miłości córką, siostrą i ciocią.

Wzrastała przy prowadzonej przez nas z Mariolką Fundacji Misja Służby Rodzinie; pomagała nam, łącznie z prowadzeniem grupy młodzieżowej. Z czasem zaczęła odczytywać osobiste powołanie, np. włączyła się w Chrześcijańskie Stowarzyszenie Akademickie, wyjechała na wolontariat do Ziemi Świętej, zaczęła pisać artykuły, a potem książki. Pierwszą była „Chwilowo panna”.

Długo dojrzewała do uruchomienia vloga „Żyj pełnią życia”, bo nie czuła się pewnie przed kamerą. Jednak podążyła za powołaniem i od końca 2018 r. nagrała ponad 220 cotygodniowych odcinków. Założyła Fundację Żyj Pełnią Życia, w ramach której organizowała coroczne konferencje dla singielek i młodych mężatek. Miała przy tym rozmach, który wynikał z głębokiej świadomości Bożego prowadzenia. Rozeznała duchowo, by zaprosić do Polski Kristen Clark i Bethany Baird, autorki kanału Girl Defined. Zaczęła od wpisania w kalendarz daty planowanego spotkania z nimi, o którym one jeszcze nie miały pojęcia. Zachwycona ich książkami, tłumaczyła je na polski.

 

Wspomniał Pan pierwszą książkę Magdy: „Chwilowo panna”. Jak ona przeżywała swoje panieństwo?

Ta książka była pionierska, nikt w Polsce nie pisał wcześniej o panieństwie w ten sposób. Magda widziała w nim dar dany jej na jakiś czas i starała się go jak najlepiej wykorzystać. Pragnęła znaleźć męża i założyć rodzinę; wiem, że byłaby wspaniałą żoną i matką. Jednak nie czyniła z tego ani życiowego priorytetu, ani powodu do frustracji. Żyła pełnią życia – z nadzieją na dalszy ciąg.

Po śmierci mamy, a Pana żony Marioli, powiedziała: „Gdyby nie Bóg, ja bym tego czasu nie przeszła”. Pan całe życie poświęcił Bogu, który ostatnio powołał również Magdę do siebie.

 

Czy wadził się Pan z Nim o to?

To jest wielki ból, że Magdy tu z nami nie ma i już nie będzie. Że została zabrana w wieku ledwie 40 lat. Gdzie się pojawiała, tam wnosiła życie. Miała jeszcze tyle planów i marzeń… Mnie i całej naszej rodzinie bardzo jej brakuje.

Jednak Bóg działa według swoich planów, które nie zawsze nam wyjawia. Jeśli żądamy od Niego wyjaśnień, oskarżamy Go, niesie to fatalne konsekwencje dla naszej wiary. Ale gdy z zaufaniem kładziemy przed Nim nasze cierpienie, On nas umocni. Nawet jeśli wydaje nam się, że nie wysłuchuje naszych modlitw, nie zmienia to Jego natury; nadal jest dobry i kochający.

Wraz ze stratą Mariolki, a teraz Magdy, straciłem dużo z treści mojego życia, ale nie jego sens, bo ten tkwi w Bogu. Dlatego mogę żyć szczęśliwy mimo bólu rozstania, bo moje szczęście wynika z tego, że jestem odkupiony przez Jezusa i żyję w Jego bliskości. A w końcu prędzej czy później przed Bożym tronem znowu spotkam i Mariolkę, i Magdę.

 

W dzień śmierci ciężko chorej mamy Magda usłyszała od niej zapewnienie, że wciąż ufa w uzdrowienie. Jakie świadectwo Magda dała swoim odchodzeniem?

To było świadectwo podobnej ufności. Wiedziała, że Bóg o niej nie zapomniał, że choroba nie jest karą; wciąż miała nadzieję, że On ją podniesie. Do końca z wiarą modliliśmy się o cud. Z drugiej strony była gotowa stanąć przed Bogiem, a chorobę znosiła z cierpliwością.

Choć rozrastający się glejak stopniowo odbierał jej władzę w kończynach, choć z trudem mówiła, to podczas czynności, które przy niej wykonywaliśmy, szeptała: „Dziękuję”. Póki jeszcze mogła mówić, powtarzała: „Dziękuję, tatusiu, że się tak o mnie troszczysz”. Nie było w niej krzty żalu czy rozgoryczenia. Nie tylko w chorobie, ale przez całe swoje życie prezentowała postawę wdzięczności i ufności.

 

W przeżyciu żałoby po mamie pomogła Magdzie ufność w Boży plan i wdzięczność: za darowane mamie 11 lat życia pomimo nowotworu, za to, że zdążyła zostać babcią. Co Pana umacnia?

Przede mną długi proces, jeszcze wiele łez do wypłakania. Bez Magdy zrobiło się pusto. Z ludzkiego punktu widzenia było wiele argumentów za tym, by żyła i działała dalej. Ale Bóg zadecydował inaczej. W jednym z nagranych przez siebie odcinków vloga, gdy jeszcze nic nie zapowiadało choroby, nieświadomie zostawiła dla nas przesłanie na ten czas – jak sobie radzić z rozczarowaniem: trzeba trwać przy Bogu, dać Mu się prowadzić i patrzeć na życie z perspektywy wieczności.

Ja też, jak zawsze dotąd, staram się żyć wdzięcznością. Od śmierci Mariolki wciąż dziękuję za spędzone z nią 34 wspaniałe lata. Teraz dziękuję za 40 lat życia Magdy. Oparcia szukam w lekturze słowa Bożego, bo to mi przypomina, jaki On jest i co dla nas zrobił. Codziennie też podejmuję decyzję, że będę żyć w zgodzie z Jego planem i że nic nie zachwieje moim zaufaniem. Kiedy pojawiają się pokusy innych myśli, nie podejmuję ich.

Z Mariolką nasz związek budowaliśmy na Jezusie i świadomie inwestowaliśmy w wiarę trojga naszych dzieci. To jest ważniejsze niż kariera i dobrobyt, bo dotyczy wieczności. Dlatego patrząc na trumnę z ciałem córki, choć po ludzku cierpiałem i wciąż cierpię, byłem i jestem szczęśliwy, bo wiem, że Magda żyła blisko Boga, w stanie łaski uświęcającej i teraz jest z Bogiem. To jest największa radość dla mnie jako ojca, że moje dziecko całe swoje życie miało głęboką relację z Bogiem i żyło w Jego bliskości. Parafrazując werset 2 Tm 4, 7: „W dobrych zawodach wystąpiła, bieg ukończyła, wiary ustrzegła”. Nie jest ważne, jak długo żyła na ziemi; liczy się to, że już na zawsze jest w najlepszym możliwym miejscu – przed Bożym tronem.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 30 kwietnia

Wtorek, V Tydzień wielkanocny
Chrystus musiał cierpieć i zmartwychwstać,
aby wejść do swojej chwały.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 27-31a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter