1 maja
środa
Józefa, Jeremiasza, Filipa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Świętowanie na Kresach

Ocena: 0
1235

Po upadku ZSRR udekorowanie choinki w domu, dzielenie się opłatkiem i pójście na pasterkę stało się na dawnych polskich Kresach czymś normalnym. Przywrócono też dawne zwyczaje.

fot. Rbrechko/Wikipedia

Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Lwowie

W Związku Radzieckim Boże Narodzenie co prawda nie było zakazane, ale jego świętowanie mogło przynieść bardzo złe konsekwencje. Mimo to katolicy na Ukrainie, Białorusi czy Litwie usiłowali jakoś sobie radzić, obchodząc Wigilię we własnym, zamkniętym gronie.

Ponad dwadzieścia lat temu jeden z mieszkańców Dołbysza (przed 1935 r. Marchlewsk, stolica polskiego rejonu narodowego położonego koło Żytomierza na Ukrainie) opowiadał, jak wyglądała Wigilia. Choinkę przynoszono do domu potajemnie, najlepiej w nocy. Pod koniec lat trzydziestych sytuacja się zmieniła, bo komuniści postanowili obchodzić Nowy Rok i wprowadzili „choinkę noworoczną”. A 24 grudnia wieczorem ludzie starannie zaciągali zasłony i po cichu śpiewali kolędy. Czy dzielili się opłatkiem? Tak – jeśli ktoś przemycił go z Polski…

Dziś w Dołbyszu stoi kościół katolicki – połowa mieszkańców tej miejscowości to Polacy – a w centrum miasta przed Bożym Narodzeniem stawiana jest choinka. Tu naprawdę zmieniło się bardzo wiele, choć Dołbysz położony jest z dala od głównych szlaków i bardzo rzadko ktoś z Polski tu przyjeżdża.

 


LWOWSKIE KLIMATY

Na Ukrainie trwa wojna, ale przecież Wigilię świętować trzeba – nawet jeśli wiadomo, że mogą zawyć syreny i trzeba będzie uciekać do schronu. Ale do tego ludzie już się przyzwyczaili…

Niezapomniany Witold Szolginia, autor książek i radiowych gawęd o Lwowie, pisał w wierszu „Wigilia”:

Tak mi si dziś marzy, ży jezdym wy Lwowi. / Stoju w śniegu drzewa w Łyczakoskim Parku, / A ud Byrnadynów ku Łyczakowowi / Sam Swienty Mikołaj kosz taska pudarków. / Lwów drzemi sy w śniegu, a na niebi w górzy / Gwiazd świcu tysiency i ksienżyc jak bania. / A ja popud drzewkim do snu oczy mrużym / I tak mi je słodku — ni du wytrzymania… / Dzieś ud Puhulanki szczeka jakiś skiła, / Szczykani pu mrozi niesi si szyroku. / Tera z jakijś wieży gudzina wybiła, / Idoncych z pasterki słychać tuput kroków. / Kulindników słyszym pośród nocnyj ciszy, / „Lulajży, Jezuniu…” płyni tyż zza ściany… / Szczykani, kulendy — dziś to wszystku słyszym.

Mało kto z Polaków mówi dziś lwowskim bałakiem. Ale tradycje zachowują jak dawniej. – We Lwowie przed Bożym Narodzeniem trzeba zrobić porządne zakupy na bazarze koło dworca kolejowego: choinka, nóżki wieprzowe na studzieninę, karp – obowiązkowo, mak do kutii i bakalie, no i szynkę lub mięso, żeby w ogródku czy na działce uwędzić szynki w blaszanej beczce. Na wigilijnym stole musi być dwanaście potraw. Barszcz z uszkami, kutia, śledź… A potem idziemy do katedry na pasterkę – opowiada Konstanty Czawaga, dziennikarz „Kuriera Galicyjskiego” – największego polskiego pisma na Ukrainie. I dodaje, że w tym roku będzie inaczej niż dotąd, bo grekokatolicy będą obchodzić Boże Narodzenie w tym samym czasie, co katolicy rzymscy. Jedni będą więc szli do katedry łacińskiej, tuż przy lwowskim Rynku, a inni – do św. Jura, soboru archikatedralnego. Ormian jest już we Lwowie niewielu, więc do katedry ormiańskiej – trzeciego obrządku katolickiego w tym mieście – przychodzi raczej mało ludzi.

 


BIAŁORUSKA ZIMA

Zupełnie inna sytuacja jest na sąsiedniej Białorusi. Choć wojny tam nie ma, to jednak nie ustają represje ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki. Sytuacja powoli zaczyna przypominać czasy sowieckie: aresztowani są księża, władze usiłują spowodować, by Msze nie były odprawiane po polsku.

– Sowietom nie udało się kontrolować wszystkich i ludzie Boże Narodzenie obchodzili. I teraz Łukaszence też taka kontrola się nie uda. Przecież milicja nie przyjdzie do każdej rodziny i nie sprawdzi, czy ludzie przypadkiem nie modlą się po polsku – mówi Andrzej Pisalnik, grodzieński dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi, dziś na przymusowej emigracji w Polsce.

Oczywiście, na pasterkę w katedrze św. Franciszka Ksawerego w Grodnie jak zwykle przyjdzie tłum, ale w jakim języku będzie odprawiana, trudno powiedzieć. Być może, tak jak w wielu kościołach na Grodzieńszczyźnie, trochę po polsku, trochę po białorusku. Bo zresztą katolikami są nie tylko Polacy, ale i część Białorusinów.

Zazwyczaj w polskim Konsulacie Generalnym odbywało się spotkanie opłatkowe. Dziś może przyjść na nie bardzo niewielu działaczy polskiej organizacji. Andrzej Poczobut siedzi w kolonii karnej i z najnowszych informacji na jego temat wynika, że ostatnio po raz kolejny został pozbawiony prawa do otrzymywania paczek i spotkań z rodziną. I prawdopodobnie tak będzie do końca jego pobytu w więzieniu, czyli co najmniej do lutego 2028 r. Chyba że na Białorusi wcześniej coś się zmieni. Andrzej Poczobut, tak jak wielu innych białoruskich katolików, nie będzie w ogóle miał Wigilii i świąt Bożego Narodzenia. Inni działacze ZPB zmuszeni zostali do wyjazdu do Polski.

Ale ci, którzy mogą, będą podtrzymywać tradycje. – Przede wszystkim potrawy na wigilijnym stole muszą być postne. Niekoniecznie musi być karp, jak w niektórych regionach Polski, może być szczupak – opowiada Andrzej Pisalnik. Widać spore wpływy ze wschodu, np. na wielu stołach pojawiają się kulebiaki, czyli kojarzone raczej z Rosją duże pierogi drożdżowe z kapustą i grzybami.

 


WILEŃSKIE SPECJAŁY

O Wigilii na Wileńszczyźnie tak pisała Julitta Tryk w „Kurierze Wileńskim”: „Mama od rana krzątała się w kuchni, bo trzeba było z tego co jest wyczarować dwanaście dań. Przede wszystkim były śledzie polewane olejem i posypane gęsto cebulką, smażona ryba, czasem szprotki lub wędzona ryba (…). Pieczono śliżyki i kupowano zawsze małe obwarzaneczki. Mama piekła zawsze pierogi z grzybami i powidłem. Na święta musiało być też kilka rodzajów kisielu. (…) Kisiel się jadło ze słodką wodą makową. Obwarzanki się jadło z makiem rozcieranym wałkiem w glinianej ciernicy. Rozcieranie maku należało zawsze do ojca. Jeszcze jednym specyficznym daniem były z mąki i wody krojone kluski, które po ugotowaniu zalewano wodą z makiem i miodem. Musiała też być koniecznie kasza perłowa, którą się zapijało kisielem”.

Te mało znane w różnych regionach Polski dania powtarzają się w opisach wileńskich Wigilii. „Makowiki, grzybowiki, śliżyki, podsyta, bliny ze śledziami to jest to, co jada się tylko raz do roku. I to jest niesamowite, że w czasach, kiedy możemy mieć, co tylko chcemy, abstynencję od tych potraw zachowujemy przez cały rok. I to sprawia, że na to się czeka” – pisał polski portal Wilnoteka. Przykład: makowiki, a więc pierogi z makiem na słodko, oraz śliżyki (po litewsku kucziukai) – drobne drożdżowe ciasteczka z makiem.

– A o północy idziemy na pasterkę. Oczywiście, mamy w Wilnie „polską katedrę”, czyli kościół Świętego Ducha [tam wszystkie Msze są w języku polskim – red.], ale i w wielu innych są Msze po polsku albo, tak jak w mojej parafii, dwujęzyczne – mówi Robert Mickiewicz, redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”. – Zresztą, jeśli proboszczem w jakiejś wileńskiej parafii jest Litwin, to i tak zawsze dobrze zna polski – dodaje.

 


POLSKIE TRADYCJE

Na wschód od Bugu Polacy zachowali swoje tradycje, choć, jak widać, nierzadko są one nieco odmienne od tych w różnych regionach Polski w jej obecnych granicach. Ale nie ma co się dziwić, bo takie różnice istniały zawsze. Inna jest natomiast sytuacja naszych rodaków w zależności od kraju, w którym żyją. Na Litwie jest normalnie, ale to jest państwo należące do UE i NATO. Ukraina to kraj, w którym dominują prawosławni, ale katolicy mogą funkcjonować normalnie i bez przeszkód (oczywiście z ograniczeniami wynikającymi z trwającej wojny). Natomiast na Białorusi coraz to aresztowani są kolejni księża katoliccy, a Msze po polsku są niechętnie widziane przez władze. Ale w każdym z tych krajów bardzo wielu o północy 24 grudnia uda się na pasterkę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 1 maja

Środa, V Tydzień wielkanocny
Wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 15, 1-8
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter