21 grudnia
sobota
Tomisława, Seweryna, Piotra
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dziękujmy Bogu za "Solidarność"

Ocena: 0
1729

Wybuch „Solidarności” był kolejnym Cudem nad Wisłą. - mówi ks. infułat Jan Sikorski, w stanie wojennym duszpasterz internowanych, w rozmowie z Piotrem Kościńskim

W Mszach przy bramie Stoczni Gdańskiej podczas strajku w sierpniu 1980 r. brały udział tysiące ludzi. Dlaczego, zdaniem Księdza, te Msze były dla nich tak ważne?

Kościół był dla ludzi nie tylko symbolem wartości religijnych, ale i wolności. Za czasów komunistycznych był tak naprawdę jedyną sferą wolności w kraju. Niewola jest obca wierze, mówili o tym księża w swoich kazaniach. Kiedy więc robotnicy i studenci zaczęli brać sprawy w swoje ręce, zwrócili się do Boga. Gdy śpiewali: „Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud, słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud” – naprawdę liczyli na Bożą pomoc. Wydawało się, że nic zrobić się nie da, że potężny „brat”, jakim był Związek Sowiecki, nie pozwoli, że komuna trzyma się mocno – ale ludzie mieli tego wszystkiego dość. Liczyli, że, jak na wiosnę, do Polski przyjdzie w końcu odwilż.

Strajkowe Msze były spontanicznym odruchem robotników. W kim mogli pokładać nadzieję? Tylko w Panu Bogu.

 

Znane są zdjęcia strajkujących robotników spowiadających się w stoczni…

I to budziło wielkie zdumienie na Zachodzie. Tam bunty robotników kojarzone były zawsze z lewicą, a w Polsce podczas strajku stały kolejki do konfesjonałów! Tymczasem był to zdrowy odruch chrześcijańskiego narodu. Zresztą, trzeba to uznać także za efekt działań Kościoła przed sierpniem 1980 r. Świątynie były wypełnione, przykościelna katechizacja trwała, realizowany był program duszpasterski kard. Stefana Wyszyńskiego. W narodzie był duch!

 

Pod koniec sierpnia 1980 r. Rada Główna Episkopatu uchwaliła komunikat stwierdzający, że warunkiem pokoju społecznego jest „poszanowanie niezbywalnych praw narodu”, a wśród nich prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych. Było to jednoznaczne opowiedzenie się po stronie strajkujących. Czy takie stanowisko było czymś oczywistym?

Nie mogło być inaczej! Powtórzę: ambony kościelne były wcześniej jedynym miejscem, z którego dobiegał głos inny niż reżimowy. Pamiętam procesję Bożego Ciała prowadzoną przez kard. Wyszyńskiego. Mówił o samostanowieniu, o godności człowieka, poniżanej przez władze komunistyczne, o godności, z którą w ogóle się nie liczono. Tymczasem Prymas troszczył się o każdego człowieka i podkreślał, że cały system państwa powinien służyć człowiekowi.

Za komuny mówiło się, że Polska była najweselszym barakiem obozu socjalistycznego. Mieliśmy świadomość, że ideologia komunistyczna została nam narzucona. Inaczej zachowywali się na przykład Niemcy z NRD, którzy uważali, że rozkaz jest rozkazem – Befehl ist Befehl. Nie rozumieli naszych protestów, naszych strajków. Ale o co oni się mieli oprzeć? O wychowanie socjalistyczne?...

Stanowisko Episkopatu w sierpniu 1980 r. było po prostu konsekwencją poprzednich działań. Musiało być takie.

 

Sytuacją w Polsce bardzo interesował się Jan Paweł II. Na ile jego wcześniejsze homilie podczas wizyt w Polsce oraz działania w kluczowych dniach sierpnia przyczyniły się do zmiany postawy komunistycznych władz i do podpisania porozumień ze strajkującymi?

Pamiętamy przesłanie kard. Wyszyńskiego o służebnej roli władzy i państwa, jego słowa, że minister oznacza sługę [z łaciny – przyp. red.] – tymczasem reżim usiłował nam wpajać, że minister to władza, ktoś stojący wyżej od zwykłych ludzi. Nagle, zupełnie niespodziewanie, pojawił się papież Jan Paweł II, który mówił tak samo – a świat go słuchał. Nawoływał nas, byśmy przyjeżdżali do niego, słuchali go, co oczywiście robiliśmy, choć każda pielgrzymka była przedsięwzięciem graniczącym z cudem. Bo ważne były nie tylko „obrazki z papieżem”, ale właśnie jego przesłanie.

To zmieniło naszą mentalność. I pewno dlatego doszło do powstania „Solidarności” w Polsce, a nie w NRD czy Czechosłowacji, gdzie ludzie nie kierowali się ku wartościom. To, że pojawiły się u nas postacie takie jak Jan Paweł II, jak kard. Wyszyński, było prawdziwym darem Bożym. To dzięki nim odważyliśmy się uderzyć w potężne siły komunizmu, który wydawał się wieczny. Przecież sam Prymas przyznał, że nie wierzył, iż dożyje końca komunizmu.

Wybuch „Solidarności” był kolejnym cudem nad Wisłą. Tłumaczyłem dziennikarzom zachodnim, że takiej rewolucji wcześniej nie było, że skierowana była nie przeciw komuś, a właśnie ku wartościom. Inaczej niż inne rewolucje, z francuską włącznie. Tamte przynosiły tolerancję tylko dla wybranych, co pozostawia ślady do dziś. W wielu środowiskach aprobuje się tylko te osoby, którzy mają poglądy identyczne jak obowiązujące.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, analityk spraw międzynarodowych, doktor nauk społecznych, adiunkt na uczelni Vistula w  Warszawie


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 21 grudnia

Sobota, III tydzień adwentu
Emmanuelu, nasz Królu i Prawodawco,
przyjdź nas zbawić, nasz Panie i Boże.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Łk 1, 39-45
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do Dzieciątka Jezus 16-24 XII
Nowenna do Świętej Rodziny 20-28 XII 

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter