Koniec roku przypomina o rozliczeniach: trzeba wydać ostatnie pieniądze z budżetu lub dotacji, by unikać zwrotów, uporządkować rachunkowość, zebrać faktury... Zamknąć plany na rok bieżący.
Również liturgia końca roku przypomina o ostatecznym rozliczeniu: co zrobiłeś ze swoim życiem? Jaki był z ciebie pożytek? Czy wykorzystałeś po Bożemu otrzymane talenty?
Ciekawe, że najbardziej gadatliwy sługa z Mateuszowej przypowieści o talentach jest tym, który nic nie zrobił. Dla usprawiedliwienia swego nieróbstwa wskazuje na lęk wobec wymagającego Pana. Nawet w jego słowach można odczytać nutę pretensji, że się od niego żąda rachunku. A sprawiedliwy Sędzia nazywa tego nieużytecznego sługę „złym i leniwym”. Upomnienie to oznacza, że nie wystarczy wiedzieć, jakie otrzymaliśmy zadania i jakie są oczekiwania Pana. Trzeba je wytrwale wdrażać w życie. Takie aktywne nastawienie oczywiście zakłóca spokój wynikający z nicnierobienia.
Wszystkie trzy przypowieści z 25. rozdziału Ewangelii św. Mateusza potępiają kult świętego spokoju. Przypowieść o pannach mądrych i głupich – lub, według nowszego tłumaczenia, roztropnych i nierozsądnych – mobilizuje do zapobiegliwości wyciągającej z błogostanu niewiedzy. Sam fakt, że oczekiwały na przyjście pana młodego, nie wystarczył pannom wykluczonym z wesela. Trzeba było mieć zapalone lampy, czyli olej czynnej miłości.
Przypowieść o uczynkach miłosierdzia wobec bliźniego zachęca do komplikowania sobie życia, porzucania świętego spokoju własnych projektów na rzecz bliźniego. Wielkie sprawy wykonane wyłącznie dla siebie samego nie mają wartości w oczach Pana. Trzeba mieć wzrok spostrzegawczy, aby zobaczyć Jezusa w potrzebujących.
Listopadowe wizyty na cmentarzach skłaniają do refleksji. Pod jakim nagrobkiem mogę zamknąć swoje dotychczasowe życie? Nie daj Boże pod którymś z następujących: „Tu leży Iksiński. W zyciu dokonał wiele. Rzeczy dobre zrobił źle, rzeczy złe zrobił bardzo dobrze”. „Tu leży ktoś, kto niczego nie skończył”, „Teraz się niepokoi, bo żył dla świętego spokoju”.
„Zatem, póki czas mamy, czyńmy dobro” (Gal 6,10). Unikanie za wszelką cenę stresu lub szukanie zawsze rozwiązań bezkonfliktowych jest niebezpieczną strategią – chociaż często stosowaną. Ale Kościół nie takich ludzi nam stawia za przykład. Przecież nie można podejrzewać o takie nastawienie żadnego ze świętych, błogosławionych i kandydatów na ołtarze, poczynając od św. Jana Chrzciciela, a kończąc na współczesnych.