Wydawało mi się, że z tego wyrosłem. Jednak nie.
Mogę więc napisać o sobie tylko jedno: taki stary, a taki głupi. Dziś może po meczach piłkarskiej reprezentacji już nie płaczę, ale nadal przeżywam, i to bardzo, wszelkie wpadki oraz potknięcia. Jestem przekonany, że wielu kibiców bardziej przeżywa porażki niż nasi „bohaterowie”. A to, co wydarzyło się w Kiszyniowie, jest tylko kolejną odsłoną większej całości.
O obecnej reprezentacji można napisać wiele. Na pewno jednak nie da się o niej powiedzieć, że ma coś, za co możemy ją podziwiać. Wręcz przeciwnie. Najświeższa historia pokazuje jedno: ci piłkarze nie mają charakterów wielkich sportowców. Widać to było przy okazji „afery premiowej” po mistrzostwach świata. Ile trwało pudrowanie rzeczywistości? W jak niepoważny sposób zwodzono opinię publiczną? Jak długo nas przekonywano, że ten temat jest nieprawdziwy? Właśnie w takich momentach trzeba pokazać prawdziwą twarz. Wystarczy stanąć, powiedzieć: przepraszam, głupio wyszło. Do tego jednak trzeba mieć charakter. A jego niedostatek doskonale było widać w Pradze.
Na początku eliminacji mistrzostw Europy Czesi od razu, na początku meczu, dali naszym piłkarzom w twarz. Raz, drugi, trzeci. Reakcja? Żadna. Może nasi zawodowcy nie wiedzą, że gdy sędzia zagwiżdże, to gra się już na poważnie? Co więc usłyszeliśmy po porażce? Apele o to, by zawsze zachowywać koncentrację, by pracować nad odpowiednią mentalnością.
Piłkarze tak się zabrali do pracy, że jej efekty przyszły bardzo szybko. W Mołdawii. Tym razem nie na początku spotkania, ale po przerwie. Wystarczyło dwubramkowe prowadzenie, zbyt dużo pewności siebie, a potem jeden błąd, kolejny, i się posypało.
Czego zabrakło? Charakteru. Nie było żadnego impulsu. Nikomu, naprawdę nikomu, jeszcze w przerwie, w szatni, nie zapaliła się lampka: musimy uważać, przed nami druga połowa. Doszło więc do jednej z największych kompromitacji w historii polskiej kadry. A co potem usłyszeliśmy? Ani trener, ani piłkarze nie wiedzieli, jak do tej katastrofy doszło. Nie potrafili tego wytłumaczyć. Najczęściej powtarzane sformułowanie brzmiało „nie wiem”.
Doświadczony szkoleniowiec plus zawodowi piłkarze grający w dobrych lub bardzo dobrych klubach. Jaki jest wynik tego działania? Niewiedza. Bezradność. Beznadzieja. Ignorancja. Jeśli ktoś ma charakter, to do takich sytuacji nie dopuści. My mamy jednak takich, a nie innych piłkarzy. Mamy co chwila zmiany na trenerskiej ławce. Od wielu lat nie posiadamy jednak drużyny. I to naprawdę jest wielki powód do wstydu. Bo jestem przekonany, że w takim kraju, jak Polska, da się zbudować reprezentację, po której meczach, nawet tych przegranych, będziemy mogli czuć coś innego niż jedno wielkie zażenowanie.