Umiejętność tańczenia przydaje się w czasie balów karnawałowych, wesel i potańcówek. Niektórzy rozwijają swoją pasję pląsania po parkiecie od młodości, a inni w dojrzałym wieku.
fot. Mieczysław Czapko– Poznaliśmy się przez salsę – mówi Jarosław. On stawiał wtedy pierwsze kroki w nauce tego tańca, podczas gdy Małgorzata już sobie dobrze radziła. Obydwoje byli po studiach. Kiedy przyszedł na tzw. salsotekę, ich spojrzenia się spotkały. I tak zaczęła się znajomość. Niecałe dwa lata później stanęli razem na ślubnym kobiercu. W małżeństwie nie zapomnieli o wspólnej pasji. Chodzili na kursy tańca towarzyskiego organizowane przez zespół Mazowsze. Teraz jeżdżą regularnie na inne zajęcia.
– Jest to sposób na spędzanie czasu razem, bycie ze sobą, na randkę małżeńską – uśmiecha się Jarosław. Już w samochodzie, w drodze na zajęcia i z powrotem, omawiają różne sprawy, na które w codziennym wirze nie ma czasu. – Pracujemy za biurkiem, więc istotny jest również aspekt sportowy. A poza tym po prostu lubimy tańczyć – dodaje. Chętnie korzystają z różnych okazji, by wyjść na parkiet, np. w czasie zabaw organizowanych w szkole, do której chodzi ich kilkunastoletnia córka.
Również Małgorzata i Andrzej Kędziorscy razem uczestniczą w zajęciach tańca towarzyskiego. Wszystko zaczęło się piętnaście lat temu od kursu, na który poszli ze znajomymi parami. Pierwszy stopień, drugi… – Okazało się to strzałem w dziesiątkę – podkreśla Małgorzata, choć początkowo musiała przekonać do tego męża, który preferował sporty walki.
Mimo że jest to pasja żony, Andrzej również widzi sporo korzyści takiej rozrywki. – Taniec sprzyja porozumieniu małżeńskiemu, bo trzeba się chociaż trochę dogadać – mówi. Jako biolog z wykształcenia docenia też element rekreacyjno-ruchowy. – Taniec jest ogólnorozwojowy, angażuje bardzo różne mięśnie, związane z postawą ciała oraz harmonią ruchu. W ten sposób stanowi przeciwwagę dla naturalnych procesów starzenia, utraty funkcji i stopniowego osłabiania aspektów motorycznych – dodaje.
Regularne zajęcia taneczne stanowią dla Andrzeja odskocznię od siedzącej pracy. Jego żona jest już na emeryturze. W tym roku świętują… 37. rocznicę ślubu. – Większość par jest młodsza od nas, choć jest sporo osób 50 plus – zapewnia Małgorzata. Dodaje, że trudno zachęcić do kursów tańca starsze małżeństwa, ale pojawiają się nowe pary w średnim wieku.
CZY MNIE ZŁAPIESZ?
Amandzie i Robertowi Gawędzkim taniec towarzyszył od dzieciństwa. Rozwijali swoje umiejętności w tej samej szkole, ale w tamtym czasie nie mieli okazji się poznać. Dopiero gdy Amanda jako niespełna dwudziestolatka usilnie poszukiwała partnera do tańca towarzyskiego, trafiła na Roberta. Teraz państwo Gawędzcy razem prowadzą szkołę tańca.
– Kiedy wspólnie przygotowujemy choreografię do pokazu i ćwiczymy na sali, zawsze jest to dobry czas, taka minirandka, mimo że w pracy. Wtedy często powtarzam, że powinniśmy częściej ze sobą tańczyć. To relaksuje, a nawet wycisza drobne napięcia w związku – mówi Amanda Kruk-Gawędzka. Podkreśla, że w tańcu trzeba na sobie nawzajem polegać, co szczególnie widać przy bardziej zaawansowanych figurach. – Partner musi partnerkę dobrze poprowadzić, żeby ona się nie wywróciła, stanęła stabilnie, dobrze się obróciła i wylądowała – mówi.
Jako instruktorka przygotowuje pary do pierwszego tańca w czasie wesela. Wzajemne zaufanie można „przetestować”, np. gdy następuje nauka podnoszenia partnerki do góry. „Daj mu szansę” – zachęca instruktorka kobiety, kiedy wyrażają obawy, że partner wywróci się i ich nie złapie. Mężczyźni zapewniają, że dadzą radę. Panie potem są zadowolone, gdy ich przyszli mężowie dobrze wykonują manewr i odstawiają je na ziemię. Zdaniem Amandy Kruk-Gawędzkiej podnoszenie nie jest trudne, blokada tkwi w głowie. Instruktorka zauważa, że w tańcu w dużej mierze widać, jakie są relacje między ludźmi. – Niektórzy nie mogą oczu od siebie oderwać. A kiedyś przyszła para, która sprawiała wrażenie, że w ogóle się nie zna. To były jedyne osoby, które potem zadzwoniły, że rezygnują z nauki, bo jednak ślubu nie będzie – wspomina.
Wszyscy małżonkowie podkreślają relacyjny aspekt tańca. – Dla nas jest to rodzaj sportu, dbania o sylwetkę i kondycję, ale też wspólnego spędzania czasu i budowania wzajemnej więzi. Taniec wymaga pewnej delikatności, dostosowania się do drugiej osoby, jej rytmu i możliwości – mówi Małgorzata Kędziorska. Dodaje, że zdarzają się sprzeczki, nie tylko między nimi, gdy np. buty partnera po raz kolejny lądują w niewłaściwym miejscu. Jednak trzeba się pogodzić i porozumieć, żeby cokolwiek z tańca wyszło. – Nie mogłabym osiąść w ramionach, które mają mnie prowadzić, jeśli miałabym ochotę raczej je podrapać – śmieje się Małgorzata.
Szczególnym sposobem ćwiczenia zaufania jest taniec z zawiązanymi oczami. Amanda Kruk-Gawędzka wspomina, że czasami stosuje się taką metodę na treningach. Wykonywała też taki taniec razem z mężem w czasie pokazu tańca; to ona miała zawiązane oczy. Wtedy trzeba całkowicie zdać się na partnera.
RAZEM I SOLO
– Dobrze nam wychodzi walc angielski, który jest elegancki – mówi Andrzej Kędziorski. Wśród preferowanych tańców wymienia także rumbę. Państwu Gawędzkim radość sprawia wykonywanie każdego tańca. Rumba, jak mówi Amanda Kruk-Gawędzka, jest uważana za taniec miłości. – Kobieta trochę kokietuje mężczyznę, w końcu partnerzy się spotykają. Jednak nie zawsze druga strona – mąż czy narzeczony – jest chętna do wspólnego tańczenia – mówi. Do tego typu aktywności bardziej garną się kobiety. W takim przypadku można się zapisać na kursy tańca dla kobiet.
Amanda Kruk-Gawędzka od siedmiu lat pracuje z grupą pań 60–70-letnich. – Podziwiam je – podkreśla. W dni, gdy mają zajęcia, uczestniczki nie planują wizyt u lekarzy. I są bardzo regularne. – Z seniorami jest trochę jak z dziećmi, w tym sensie, że trzeba wszystko pokazywać powoli, krok po kroku. Różnica polega na tym, że nikt nie biega po sali i nie krzyczy – uśmiecha się instruktorka. W czasie tańca seniorki odkrywają ruchy ciała, z których dotychczas nie zdawały sobie sprawy. Jednej z uczestniczek taniec pomógł także w innej sferze. Mogła zapamiętać tylko trzy słowa, co było stwierdzone medycznie, a od czasu, gdy rozpoczęła zajęcia, zakres ten zwiększył się do sześciu–siedmiu słów. Panie występują też na parkiecie jako grupa, dlatego instruktorka dba o pozytywne relacje między nimi.
Amanda Kruk-Gawędzka prowadziła także zajęcia w ramach programu dla seniorów. Zapisało się na nie 27 pań i… trzech panów, którzy jednak się wykruszyli. Najbardziej byli zadowoleni z zajęć teoretycznych o tym, jak mężczyzna ma prowadzić w tańcu.
Ruch, rozrywka, ale też okazja do poznania przyszłego współmałżonka i budowania więzi w związku – to wszystko łączy w sobie taniec. I każdą z tych rzeczy może odkryć dla siebie, kto ruszy na parkiet.