A które instytucje traktują prawa człowieka wybiórczo?
Tak opisuję pewne ruchy domagające się nowych praw. One postrzegają Deklarację praw człowieka jak menu, z którego każdy wybiera, co mu się podoba. Tymczasem podstawowe prawa człowieka są uniwersalne, niezbywalne i niepodzielne.
Nie można wybrać jednego prawa, zapominając np. o wolności religijnej, rodzinie jako podstawie społeczeństwa czy prawie rodziców do wychowania dzieci. Wspomniana konferencja w Pekinie była areną ataku na wspaniały projekt powszechnych praw człowieka, który powstał po II wojnie światowej. Stolica Apostolska wciąż broni takiej koncepcji.
Pracowała Pani także w radzie nadzorującej tzw. bank watykański.
Cztery lata, które wydawały się wiecznością. To już było po Janie Pawle II. Moja współpraca ze Stolicą Apostolską w pewnym momencie zeszła na inny obszar – pieniądze. Myślę, że będę miała kilka lat – nie wiem, jak to się liczy na tamtym świecie – „zwolnienia z czyśćca” za ten czas w tzw. banku watykańskim.
Wracając do Jana Pawła II: jak wspomina Pani spotkania z nim?
Każdy, kto go spotkał, wiedział, że znajduje się w obecności kogoś bardzo szczególnego. Wiedzieliśmy, że jest święty, długo przed kanonizacją. Ale na początku przede wszystkim „spotkałam” go przez jego encykliki. Dwie z nich zrobiły na mnie szczególne wrażenie – „Sollicitudo rei socialis” i „Laborem exercens”. Podkreślają one wartość pracy. Trafiły mi do przekonania jak żaden inny dokument, nawet bardziej niż dokumenty Vaticanum II. Już wtedy myślałam, że papież to osoba niezwykła, gdyż potrafi wyjaśnić pryncypia Soboru Watykańskiego II tak, że każdy rozumie.
Wiele lat później, w czasie synodu Ameryki, byłam na obiedzie z papieżem. Tego dnia miałam też wykład dla studentów na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Mówiłam: Chciałabym, by Ojciec Święty był dziś na moim wykładzie, gdyż dyskutowaliśmy o „Sollicitudo rei socialis”. – Też bym chciał – odpowiedział. Wtedy też się dowiedziałam, że większość tekstu tej encykliki została napisana w Papieskiej Radzie ds. Sprawiedliwości i Pokoju, ale część wyszła spod jego pióra.
Były jeszcze inne okazje do bezpośrednich spotkań?
Kilka razy jadłam z nim obiad. Z wiekiem mówił mniej, ale zadawał pytania i słuchał innych. Raz byłam z moim mężem, żydem, który kochał Jana Pawła II i naprawdę dobrze rozumiał katolicyzm. Była też moja córka, Michael Novak i współpracownicy papieża. I papież zapytał: A co myślicie o nowym feminizmie? Naprawdę chciał, żeby kobiety same o tym mówiły. Opowiadałam wtedy o organizacji, którą założyliśmy w Bostonie – Women affirming life. Mamy motto: pro-life, pro-women, pro-child, pro-poor.
Przechodząc do obecnych czasów: teraz ruch pro-life w USA stoi przed dużym wyzwaniem, gdyż znowu rozgorzała debata publiczna na te tematy. Podkreślamy, że jesteśmy za życiem, a nie antyaborcyjni, ponieważ to ostatnie określenie umniejsza to, co robimy, gdyż celem ruchów pro-life jest szerokie wsparcie dla kobiet i macierzyństwa.
W Polsce mamy do czynienia z pewnego rodzaju odrzuceniem Jana Pawła II. Czy coś podobnego dzieje się w USA?
Czas mija, dla wielu młodych to tylko imię. Ale on zainspirował dwie–trzy generacje młodych ludzi. Wielu z nich zostało księżmi i myślę, że jego duch jest nadal żywy w tych kapłanach.
Są ludzie, którzy twierdzą, że był staroświecki. Ale wszystko, co trzeba zrobić, to czytać jego dzieła. On nie był staroświecki, ale wyprzedzał czas. Wyznaczył agendę na kolejne dekady.
Sobór Watykański II próbował przygotować Kościół na czasy, które mamy obecnie, gdy nie można zakładać, że ludzie cokolwiek wiedzą o chrześcijaństwie. Na Soborze powstało 12 dokumentów zachęcających, by wchodzić w ten nowy świat, ale ludzie tak naprawdę nie przejęli się tym. Nie znam nikogo, kto naprawdę zna te dokumenty, poza kilkoma uczonymi.
Jan Paweł II miał te wspaniałe zdolności i siłę wymowy, żeby Vaticanum II uczynić prawdziwie bliskie ludziom. Myślę, że to jest jego dziedzictwo. Jego przemowy to ciągle skarb do odkrycia. I sądzę, że on ciągle przemawia do ludzi młodych i młodych sercem.