Jan Paweł II podkreślał: Musi pani być głosem tych, którzy nie mają głosu.- mówi Mary Ann Glendon, profesor prawa, wieloletnia członkinii Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, w rozmowie z Barbarą Stefańską
Czy niezbywalne prawa człowieka są zrozumiałe dla ludzi z różnych kultur i tradycji?
Kilka lat temu, na zlecenie byłego sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo, kierowałam Komisją ds. Niezbywalnych Praw przy Departamencie Stanu. Obecnie, odpowiadając na liczne zaproszenia z różnych krajów, jeżdżę po świecie, by mówić o uniwersalnych prawach człowieka. Niedawno byłam np. w Indonezji. Istnieje zasadniczy trzon podstawowych zasad, które mogą być wprowadzone wszędzie, niezależnie od tradycji i religii. Oczywiście, takie kraje jak Chiny czy Rosja są tutaj przeszkodą.
Zaczęłam głębiej interesować się w swojej działalności naukowej Powszechną deklaracją praw człowieka, gdy Jan Paweł II poprosił mnie o przewodniczenie delegacji watykańskiej na konferencję ONZ w Pekinie w 1995 r., dotyczącą praw kobiet.
Jak to się stało, że została Pani przewodniczącą delegacji Stolicy Apostolskiej na to wydarzenie?
Sama zadaję sobie to pytanie. Mogę sobie odtworzyć kolejność zdarzeń, ale mimo wszystko było to wielkim zaskoczeniem. Otóż, gdy w 1988 r. ukazał się list Jana Pawła II „Mulieris dignitatem”, wikariusz generalny archidiecezji Bostonu poprosił mnie o napisanie jego analizy, wcześniej bowiem przygotowałam analizę listu amerykańskich biskupów do kobiet. Mój tekst o „Mulieris dignitatem” został opublikowany w „L’Osservatore Romano”. Potem papież powołał mnie na członka Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, więc raz spotkałam się z nim w tym kontekście. A następnie zostałam poproszona o przewodniczenie delegacji watykańskiej na konferencję ONZ dotyczącą praw kobiet.
Jakie wskazówki dał Pani papież?
Dla Jana Pawła II bardzo typowe było to, że nie nakazywał ludziom, co mają robić. Spodziewałam się, że papież powie mi – tak jak Departament Stanu USA – „to są nasze wytyczne, proszę się nimi kierować”. Nic takiego nie nastąpiło, zamiast tego Jan Paweł II podkreślał: Musi pani być głosem tych, którzy nie mają głosu. W razie jakichkolwiek problemów niech pani poprosi naszą Matkę Maryję o pomoc. I miał jedną praktyczną radę, jak to Jan Paweł II: Jeśli pani napotka problemy, można ominąć kierownictwo konferencji, zwracając się bezpośrednio do prasy światowej. W pewnym momencie ta rada okazała się bardzo przydatna.
Okazało się też, że wybranie mnie na szefową stanowiło zaskoczenie również dla arcybiskupa, który wcześniej przewodniczył delegacji na konferencję w Kairze. Na pierwszym spotkaniu stwierdził: „Jeden z moich przyjaciół mówił, że kobieta nie powinna być szefem arcybiskupa” [śmiech]. Ale potem stał się moim dobrym znajomym.
Byliśmy najbardziej zróżnicowaną delegacją, składającą się z ludzi różnych stanów i narodowości.
Ta konferencja znana jest z forsowania tzw. praw reprodukcyjnych i gender. Czy Wasze zdanie wpłynęło na wnioski końcowe?
Myślę, że najważniejsze jest to, że wówczas powstrzymaliśmy stosowanie sformułowania „prawo do aborcji”. Podkreślaliśmy, że aborcja nigdy nie może być stosowana jako metoda kontroli urodzeń. Konferencja w Pekinie posługiwała się bardzo niejasnym językiem, mówiąc o „prawach reprodukcyjnych”. Tego nie mogliśmy zatrzymać, ale odsunęliśmy „prawo do aborcji”. Ponadto zwracaliśmy uwagę na te obszary, w których byliśmy mocni – Stolica Apostolska to największa światowa sieć instytucji zapewniających kobietom edukację czy ochronę zdrowia.
Nie przyłączyliśmy się do konsensusu w końcowym dokumencie konferencji. Zdecydowaliśmy, że – wymyśliliśmy takie pojęcie – będzie to „częściowy konsensus”, który jest czymś nieco innym niż konsensus z zastrzeżeniami. Nie wszyscy w naszej delegacji byliśmy zgodni. Niektórzy twierdzili, że trzeba opuścić zgromadzenie, inni – i to było moje stanowisko – że należy zgodzić się z tym, z czym możemy, i zdecydowanie podkreślić, z czym się nie zgadzamy.
W takiej sytuacji zadzwoniłam do kard. Jean-Louisa Taurana, który kierował wówczas sprawami zagranicznymi Stolicy Apostolskiej. Kardynał powiedział: Zadzwonię do pani później. Oddzwonił i mówi: Papież powiedział tak: „Powinni państwo zaakceptować to, co można, a zdecydowanie odrzucić to, co jest nieakceptowalne”. Uff, dokładnie to chciałam zrobić! I takie wygłosiłam przemówienie.
Patrząc w tył, to był pewien krok w bitwie, która trwa na arenie międzynarodowej. Stolica Apostolska nadal jest najważniejszym głosem instytucjonalnym opowiadającym się za podstawowymi prawami człowieka zawartymi w Deklaracji praw człowieka jako całością.