1 maja
środa
Józefa, Jeremiasza, Filipa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pusty żłóbek?

Ocena: 0
5277

Z najnowszych badań przeprowadzonych na zlecenie Małopolskich Targów Ślubnych wynika, że w ciągu najbliższych 10-15 lat 80 proc. młodych Polaków nie planuje dzieci. Skąd to się bierze?


Przyczyny tego są złożone. W wydanych przed kilku dniami lineamentach do II Synodu o rodzinie postawę tę określono jako „narcystyczny indywidualizm”. Polega on na zaspokajaniu wyłącznie własnych potrzeb, niekiedy kosztem innych osób. Do przyczyn tych zaliczam też lęk przed przyszłością – dla wielu małżeństw to dziś kredyt, spadek statusu materialnego, utrata pracy itd. Ta postawa to dowód zaniku nadziei. Poczęcie dziecka to przecież inwestycja w przyszłość, a tego młodzi się boją. Budujemy społeczeństwo asekuracji, gdzie wszystko musi być zaplanowane. Dla człowieka wierzącego oznacza to odmowę wiary w działanie Opatrzności Bożej.


Co się stało, że w PRL, kiedy sytuacja materialna była o wiele gorsza, perspektywy kiepskie, dzieci się rodziły – wyż demograficzny zbiegł się z okresem stanu wojennego – a dziś sytuacja demograficzna przypomina tę z 1945 r.?


Owszem, warunki były biedne, ale było większe bezpieczeństwo pracy. To nie kraje biedne są przykładem małej dzietności, ale bogate. W Afryce dziecko stanowi dla rodziców zabezpieczenie przyszłości. Felczerzy, których tam uczyłem, swoje pierwsze pensje przeznaczali na budowę domu… dla rodziców.

„Winę” za niską dzietność można też zrzucić na spadającą liczbę zawieranych małżeństw. Za to rośnie liczba związków nieformalnych – nie oznacza to jednak spadku współżycia płciowego, ale wzrost stosowania środków antykoncepcyjnych i aborcji. Odkładanie dziecka jest zgubne – dziecko powinno mieć młodych rodziców. Starzy są mało plastyczni i bardziej odczuwają, że to dziecko przewraca im układany przez całe życie świat.


Kto w tym przypadku nie myśli perspektywicznie? Chyba nie całą winę można zrzucić na rządzących…


Wszystkiego na rząd nie zrzucimy, ale jednak sporo. Dlaczego Polki tak chętnie rodzą w Wielkiej Brytanii, a w Polsce tak niechętnie? Bo tam mają zabezpieczenie socjalne pozwalające na godne i stabilne życie. Z Polski wyjechało dotąd 2 mln Polaków – jakby cała aglomeracja warszawska. Już nie wrócą – tam założyli rodziny; może przyjadą tu na emeryturze, ale jak zaczną chorować, znowu wrócą tam. Na ich dzieci też nie mamy co liczyć.

A w Polsce? Jeśli młode małżeństwo zaciągnęło trzydziestoletni kredyt na M-3, to pracuje od świtu do nocy, żeby go spłacić, i każdego dnia boi się utraty pracy. Na myśl o poczęciu dziecka pada na nich blady strach. Polska polityka prenatalna i prorodzinna pozostawia wiele do życzenia. Przed urodzeniem dziecka ludzie muszą mieć jakieś gwarancje warunków przetrwania tej rodziny.

Ale i my sami mamy sobie co nieco do zarzucenia – mało jest np. samopomocy rodzinnej, nikt jej nie wyzwala. Więzi sąsiedzkie są w zaniku, babcie i dziadkowie – często setki kilometrów stąd, zdarza się też, że wciąż są czynni zawodowo i nie pomogą przy wnukach, a bywa i tak, że pomagać nie chcą – bo cieszą się emerytalną wolnością. Najczęściej nie ma warunków dla rodzin wielopokoleniowych w jednym mieszkaniu. Parafia też powinna nieść taką pomoc – znam przypadki, że przy parafiach rodziny zakładają rodzinne żłobki, wymiennie odwożą dzieci do szkół i przedszkoli i wspierają się wzajemnie.


Papież Franciszek pyta w swojej ankiecie przedsynodalnej, w jaki sposób można wspierać większą otwartość na posiadanie dzieci. Jak można promować taką wizję rodziny?


Większość problemów, głównie tych rodzinnych, wynika z nieobecności Boga w życiu. Kto Bogu zaufał, nigdy się nie zawiódł. Znam rodziny z pięciorgiem czy jedenaściorgiem dzieci, które są silne wiarą w Boga i dzięki temu trwają, co więcej, służą jeszcze innym rodzinom. Tak więc wiara.

Dla dzietności ważne jest zaufanie. Najpierw do współmałżonka – bo jeśli żona się boi, że mąż ją zostawi, albo on jej nie ufa i nie wie, czy chce z nią być, nie są to warunki sprzyjające poczęciu dziecka. Wreszcie zaufanie do Pana
Boga.

Małżonkowie powinni skoczyć na głęboką wodę i odkryć bogactwo rodzicielstwa. Powinni przy tym pamiętać, że tym, z czego dziecko czerpie, jest ich wzajemna miłość do siebie. Bez niej wychowanie będzie nieszczere i frustrujące.

Gdyby Matka Boża tak kalkulowała, jak wielu młodych ludzi dziś, nie poczęłaby Boga w Człowieku; mogłaby się przestraszyć – a po ludzku miała do tego prawo – i odmówić. Patrzmy na Świętą Rodzinę i z niej bierzmy przykład. Im też w końcu nie było łatwo – na Maryję padały różne podejrzenia, nie byli najbogatsi, musieli uciekać przed Herodem. Ich postawa pokazuje, że dziecko jest dla rodziców największym darem – należy umieć je przyjąć, uszanować i codziennie „rozpakowywać”, by odkryć jego wartość i zawartość.

rozmawiała Monika Odrobińska
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy

Idziemy nr 51/52 (483), 21/28 grudnia 2014 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 1 maja

Środa, V Tydzień wielkanocny
Wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 15, 1-8
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter