– Z naszego przedszkola odeszła wysoko wykwalifikowana i kochająca dzieci instruktorka od gimnastyki korekcyjnej, a zastąpiła ją znerwicowana pani, która pędziła z zajęć na zajęcia w okolicznych szkołach i przedszkolach. W grudniu nie znała jeszcze imion dzieci i zwracała się do nich per „ty, w niebieskiej bluzce”. Interwencja u dyrekcji i rozmowy z panią nie przyniosły efektu – za tę stawkę dyrekcja nie znajdzie innego instruktora – relacjonuje ojciec dziewczynki z jednego ze stołecznych przedszkoli.
– Na zajęcia chodzi teraz nie garstka zainteresowanych nimi dziećmi, ale obowiązkowo wszystkie: instruktorzy zajęć dodatkowych w dużej części zajęć skupiają się więc na dyscyplinowaniu przedszkolaków – często byłyśmy proszone o pomaganie im w tym, kosztem naszego czasu wolnego – mówi jedna z warszawskich nauczycielek. – Dodam, że zanim wszedł program „Przedszkola za złotówkę”, w naszym przedszkolu – i z tego, co wiem, w większości placówek – zajęcia dla dzieci, które chciały na nie uczęszczać, ale ich rodziców nie było na to stać, fundowała Rada Rodziców.
NIK przeprowadził kontrolę w 21 przedszkolach w 21 gminach. Widocznie nie dotarł do wszystkich zainteresowanych tematem.
Monika Odrobińska |