Gdyby Einstein miał wyszukiwarkę Google, czy wymyśliłby teorię względności?
fot.pixabay.com/CC0Gdyby Einstein miał wyszukiwarkę Google, czy wymyśliłby teorię względności? Czy utalentowane młode osoby nie wpadają dziś w pułapkę myślenia: „Jeśli to już zostało rozwiązane, to po co miałbym się nad tym zastanawiać?”. A może właśnie powinny zawracać sobie głowę daną kwestią, ponieważ dotychczasowa odpowiedź może nie być właściwa?
Łatwość, z jaką dziś uczeń czy student może uzyskać dostęp do rozwiązań dowolnego zagadnienia, doczekała się własnej nazwy, a mianowicie „klątwa googlowania” (Aswath Damodaran). Wielu pedagogów widzi negatywne skutki tego, że uczniowie, zamiast samodzielnie uzasadniać odpowiedź, korzystają z wyszukiwarek, wpisując pytania i przyłączając się do tego, co tysiące osób już podały. Według nich jest to bardzo destrukcyjne zjawisko, bo wyłącza samodzielne poszukiwanie. Sposób, w jaki uczymy się rozwiązywać problemy, to indywidualne ich rozwiązywanie. Jeśli pozwalamy, aby ktoś dawał nam zawsze rozwiązanie – może i właściwe – to nie uczymy się sposobów rozwiązywania problemów. Wiele też się uczymy na błędnych poszukiwaniach – zapamiętujemy, że są drogą donikąd.
Proces uczenia się wymaga, by odpowiedzi przechodziły przez proces, a jeśli ten proces został opracowany przez kogoś innego, to nie są to własne odpowiedzi. Uczeń czy student musi zadać sobie pytanie o procesy, dzięki którym dochodzi do rozwiązania zagadnień. To jest coś, co wymaga czasu, energii i wysiłku – i było jeszcze trzy dekady temu jedynym sposobem na osiągnięcie właściwego rezultatu. W dobie cyfrowych wyszukiwarek traci się osobistą sprawność w rozwiązywaniu problemów.
Nauczanie wymaga prowadzenie uczniów przez proces myślowy, aby ukazać im, w jaki sposób otrzymać odpowiedź; aby zobaczyli, że to nie jest coś, co przychodzi od razu. Być może jest się ekspertem w jakiejś dziedzinie, ale trzeba jeszcze przemyśleć pytania i wymyślić procesy w danej dziedzinie – i to jest to, co nauczyciel musi przekazać. Ponadto kiedy udziela się odpowiedzi błędnej, trzeba zobaczyć, która część procesu nie zadziałała. W ten sposób uczący się zdaje sobie sprawę, że nikt nie jest nieomylny i że wiedza nie przychodzi nikomu łatwo.
Oddzielne pytanie brzmi: jak klątwa googlowania wpływa na decyzje moralne? Czy rezygnacja z osobistego poszukania rozwiązań nie prowadzi do zanikania zdolności oceny moralnej poprzez sumienie? Czy tak powszechna teza, że „nikt mi nic nie narzuca”, nie jest w dobie internetu czczą iluzją?