Cudu odmiany potrafi dokonać nawet jeden mały człowiek. Cóż dopiero, gdy między naszą choinką, szopką a stołem krąży troje kolędników. Chwilami mam wrażenie, że ich pomysły, uśmiechy i skrzydlate słowa fruwają za mną jak zastępy anielskie śpiewające: Gloria in exelcis Deo!.
Tym razem dla naszej rodziny okres adwentowy i świąteczny zbiega się z dobiegającym końca czasem oczekiwania na kolejne dziecko. Jako mama przy nadziei staję się mimowolnie żywym znakiem. W takiej sytuacji nawet dodatkowe nakrycie na stole nabiera nowego znaczenia. Chyba bliżej niż zwykle ocieramy się o Tajemnicę. Właśnie dzięki temu małemu komuś, kto wkrótce stanie się człowiekiem wśród nas.
Moje przedszkolaki także zdają się czuć pismo nosem. Wyglądają nowego dzieciątka jak pierwszej gwiazdki. – Och, kiedyż się już wreszcie urodzi! – niecierpliwie opukuje maminy brzuch średni z najmłodszą siostrą u boku. Pierworodny mu wtóruje: – Tak, tak, mógłby już tu być. Po czym dodaje z właściwym sobie filozoficznym dystansem: – Dzidziuś bardzo by się nam przydał do kochania. I na zakończenie wypala jeszcze z grubej rury: – W końcu cóż mogą wiedzieć ludzie bez dzieci.
I tak oto zostaję podprowadzona za rączkę przez mojego pastuszka i mędrca w jednej osobie do jeszcze jednej zakrytej dotychczas dla mnie prawdy nocy wigilijnej: że jest to czas wyjątkowy, dany co roku, kiedy każdy – młody czy stary, samotny, otoczony rodziną czy daremnie wyglądający pociechy i narodzenia – może doczekać się Dziecka. To właśnie Jego potrzebujemy, by więcej rozumieć i mocniej kochać.
***
Felietony publikowane w cyklu "Obrazki na Boże Narodzenie" znajdziesz pod hashtagiem "Obrazki na Boże Narodzenie" i na stronie głównej w sekcji "Rodzina i życie".