Przykłady pseudoetymologii znaleźć można już w źródłach starożytnych
Jak pisałem w dwóch poprzednich odcinkach tego cyklu, tzw. etymologie ludowe, fantastyczne czy też natchnione, to niepoparte realną wiedzą historyczną i językoznawczą próby wytłumaczenia pochodzenia i pierwotnego znaczenia różnego rodzaju nazw własnych. Tego typu dociekania opierają się zwykle na podobieństwie brzmieniowym danej nazwy do innych, istniejących w języku wyrazów. Abstrahują one przy tym np. od historycznych zmian językowych i nazwę (niejednokrotnie bardzo starą) zestawiają z polszczyzną współczesną twórcom takich rozważań.
Przykłady pseudoetymologii znaleźć można już w źródłach starożytnych, w Polsce szczególnie popularne były one m.in. w okresie romantyzmu, gdy poszukiwano „pierwocin” języka. Dziś, z racji zbliżającej się kolejnej rocznicy urodzin Cypriana Norwida, chciałbym przywołać kilka jego dociekań etymologicznych. Trzeba przy tym zaznaczyć, że poeta żywo interesował się badaniami historycznymi i językoznawczymi, czytał wiele rozpraw z tego zakresu, studiował słowniki i gramatyki różnych języków, był członkiem Towarzystwa Filologicznego w Paryżu. Jak widać, miał pewną wiedzę z tego zakresu, dlatego też obok zupełnie fantastycznych pomysłów znaleźć można w jego pismach także etymologie jak najbardziej prawdziwe. Badacze tego problemu podkreślają, że Norwid pozytywnie wyróżnia się na tle innych pisarzy epoki, z Mickiewiczem i Słowackim na czele.
Poeta snuł rozważania przede wszystkim na temat pochodzenia i pierwotnego znaczenia wyrazów pospolitych (m.in. „bryka”, „cholewa”, „głąb”, „koło”, „patetyczność”, „szlachta”, „szkaradny”, „śliczny”). Najbardziej znana jest pseudoetymologia ważnego dla Norwida przymiotnika „piękno”, który złożony jest z wyrazów „pieśń” i „jęk”, a zamienia się w trzeci wyraz, jakoby „po-jęk-ność” i jakoby nad boleścią tryumf znaczący. Można też przywołać inny ciekawy wywód: Kopać – kupić – kpić – o-kpić jest oszukać w kupnie, frymarczyć – dlatego kopiec, kupiec, kupić, kpić. Nawiązując do dwóch poprzednich odcinków, czas jednak przejść do nazw własnych. Oto dwa przykłady nietrafnych pomysłów Norwida: Popiel – Popiele to pogorzelcy jacyś, przybyli po spaleniu miasta; Ziemowit to rodzimy ziemiański mąż. Oto z kolei właściwe objaśnienie imienia „Emanuel” (Emanuel po hebrajski znaczy „BÓG-Z-NAMI”) oraz nazwy „Bałtyk”: Wyraz Baltyk, Morze Baltyckie, jest bełt, jest błoto”. Zdarzają się też w tekstach Norwida etymologie literackie, świadomie nie tyle odtwarzające, ile kreujące pewną rzeczywistość. Tak jest w przypadku imienia „Zwolon”: „Zwolon” (zwolony) – trzeba być z-wolonym z myślą Przedwiecznego pierw, aby być wy-z-wolonym z przeciw-myśli Bożej – z niewoli.
Warto podkreślić, że Norwid zdawał sobie sprawę z ówczesnej mody na swoistą „archeologię językową”. Dał temu wyraz, tworząc kilka etymologicznych żartów. Na koniec trzy przykłady. W pierwszym poeta żartobliwie aluzyjnie przywołuje język chiński: Słynny chiński poeta Fo-To-Glaf (Chińczycy litery r nie wymawiają i zastępują ją literą l) udzielił mi „Chińskiej ballady”. W drugim ustami prymitywnego polskiego szlachcica tak tłumaczy „swojskie” brzmienie nazwy „Pompeje”: Pompeją nazywają jedne miasteczko włoskie, które zgorzało, gdy z Wezuwiusza ogień zapuścił ktoś – a nazywają Pompeją, bo tam musiano pompować niemało, żeby ugasić. I wreszcie przykład trzeci, w którym autor wprost żartuje się z podobnych dociekań etymologicznych: Niektórzy etymologicy utrzymują, że imię „Wicuś” pochodzi od „wiedzieć cóś – wié cóś”.