Wenezuela: zwolennicy opozycji i rządu pobili się w bazylice

Świątynia ta należy do szczególnie uczęszczanych w okresie Wielkiego Tygodnia i Wielkanocnym ze względu na obecność w niej posągu Chrystusa Nazarejczyka, który od 1597 r. wynoszony jest na zewnątrz w Wielką Środę w procesji rozpoczynającej Triduum Paschalne.

Jak głosi legenda, w owym roku panowała w Caracas zaraza, która zdziesiątkowała ludność. W Wielką Środę wyniesiono Nazarejczyka na ulice miasta, aby odwrócił chorobę. W trakcie procesji Jego cierniowa korona zawadziła o drzewko cytrynowe. Strącone owoce pozbierali chorzy, którzy po ich zjedzeniu wyzdrowieli, a zaraza ustała. Na pamiątkę tego cudu procesja z figurą Nazareńczyka organizowana jest co roku od 415 lat.

Przywódcy opozycji już kilka dni temu wyznaczyli tę właśnie uroczystość i samą bazylikę jako punkt zborny do składania oświadczeń mediom oraz jako miejsce zbiórki swoich zwolenników. W tej sytuacji kard. Jorge Urosa na specjalnie zwołanej 11 kwietnia konferencji prasowej ostrzegł opozycję przed instrumentalizacją tego tak ważnego dla całego kraju wydarzenia religijnego.

– Proszę, aby nie upolityczniano procesji Nazarejczyka w najbliższą środę. Opozycja zwołuje swoich zwolenników do masowego uczestnictwa w procesji, ale episkopat nie nawołuje do protestowania przy okazji procesji. Prośmy Boga, by nam pomógł rozwiązać nasze problemy – oświadczył arcybiskup stolicy. Jednocześnie wezwał rząd Nicolasa Maduro do zaprzestania represji w stosunku do protestującej opozycji.

Nikt jednak kardynała nie posłuchał. Politycy opozycji zaczęli masowo składać deklaracje polityczne przed bazyliką św. Teresy, a i sam purpurat uległ licznym zgromadzonym tam przedstawicielom mediów i ocenił obecną sytuację polityczną tuż przed wejściem do kościoła. Wypomniała mu to obecnie strona rządowa, której zwolennicy stawili się przed świątynią w równie bojowych nastrojach, jak opozycja.

Na zakończenie Mszy kardynał powiedział, że należy prosić Nazarejczyka, by przywrócił w kraju demokrację. I właśnie te słowa wzbudziły wielki entuzjazm wiernych w szeregach opozycji, która zaczęła wołać: „Chcemy wolności!”, na co zwolennicy rządu zareagowali agresją słowną, po czym wszyscy rzucili się w wir walki. Tym samym doszło do profanacji świątyni i do upolitycznienia Wielkiej Środy, czego w zasadzie nikt nie chciał.

Zdaniem miejscowych komentatorów wszyscy, bez wyjątku, uczestnicy wydarzeń nie zachowali ostrożności i popełnili tego dnia błędy, wpadając w sieć starć politycznych, które od kilku lat przeżywa Wenezuela.