Słynne orędzie biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. spowodowało zmasowany atak ówczesnej partyjnej władzy na Kościół. Głównym celem był prymas Stefan Wyszyński. Uderzono również w abp. Karola Wojtyłę.
Orędzie z 18 listopada 1965 r. było gestem w kierunku Episkopatu niemieckiego i całego narodu niemieckiego. „Wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru [Sobór Watykański II – przyp. red.], nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie” – te właśnie słowa zostały przez komunistycznych ideologów uznane wręcz za zdradę interesów państwa. Na biurko prymasa Polski trafiły setki listów oburzonych obywateli – jedne z odgórnej inspiracji, niektóre może bardziej spontaniczne. Atak był celny, gdyż wciąż żywe były rany po II wojnie światowej.
Krakowskiego metropolitę abp. Wojtyłę zaatakowano, wykorzystując nazwiska pracowników Zakładów Sodowych „Solvay”. W czasie wojny młody Wojtyła pracował tam przez niemal cztery lata – najpierw w kamieniołomie, a potem w kotłowni. Zaprzyjaźnił się wówczas z wieloma robotnikami. Podkreślał wielokrotnie, jaką wartością było doświadczenie robotniczego życia.
W liście otwartym – napisanym w wydziale propagandy komitetu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – opublikowanym w prasie krakowskiej w grudniu 1965 r. pracownicy „Solvayu” zarzucają ówczesnemu metropolicie krakowskiemu zapomnienie niedawnych niemieckich zbrodni dokonanych na polskim narodzie i wyrażają „głębokie rozczarowanie” jego „nieobywatelskim postępkiem”. Dwadzieścia lat po zakończeniu II wojny światowej, w kraju rządzonym przez komunistów takie oskarżenie brzmiało naprawdę poważnie. I nie wszyscy rozumieli, że to manipulacja.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 46 (684), 18 listopada 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 2 grudnia 2018 r.