Bywa tak w naszym życiu, że podczas próby wiary lub ludzkiego kryzysu pytamy Pana Boga: Czy Ty mnie jeszcze kochasz?
Pytanie to ważne i potrzebne, o ile nie jest końcem relacji, lecz jej nowym etapem; miejscem, w którym na nowo odkrywam, że moje życie nie ma żadnego sensu, jeśli nie ma w nim miłości. I to nie tylko tej miłości ludzkiej, małżeńskiej, rodzicielskiej, ale przede wszystkim Bożej miłości. Bo to właśnie ona jest zasadą i fundamentem mojego życia.
Słowa dzisiejszej ewangelii są właśnie takim potwierdzeniem i ponownym wyznaniem przez Pana Jezusa miłości do każdego z nas. Jezus mówi: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Gdy spróbujemy przyjrzeć się miłości Ojca i Syna, to dostrzeżemy, że ta miłość to całkowite zjednoczenie. Jezus przecież w innym miejscu mówi: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30). Znaczy to tyle, że skoro Jezus kocha nas tak, jak Ojciec kocha Jezusa, to nikt ani nic nie jest w stanie pokochać nas tak jak On. Odkrycie tej prawdy to najcenniejsza wartość w życiu. Odkrycie, że z wartości wyłania się również prawda o życiu wiecznym. Przecież Bóg nie może nas kochać tylko na chwilę, ale On kocha miłością odwieczną i wieczną. Można by zatem wykrzyknąć w duchowej radości: Ja nigdy nie umrę, zawsze będę żył, bo Bóg mnie kocha!
Trzeba jednak dostrzec dalszy ciąg wypowiedzi Jezusa, mówiącej o zachowywaniu przykazań i jednoczesnym trwaniu w miłości. Jakby Pan Jezus chciał powiedzieć: Udowodnij swoją miłość do mnie! I nie ma w tym nic dziwnego, przecież miłość domaga się czynu, świadectwa, postawy.
W dzisiejszych czasach wielu ludzi przeżywa kryzys wiary, odchodzi od Kościoła, neguje rolę księży, buntuje się na hierarchiczną strukturę wspólnoty, karmi się skandalami i medialnymi doniesieniami o złych pasterzach. Zupełnie nie zauważają, że jest to pułapka Szatana, który próbuje oddzielić człowieka od Jezusa poprzez zniszczenie obrazu Kościoła. Pokusa złego ducha przejawia się w tym, że człowiekowi zaczyna się wydawać, że może żyć z Jezusem bez Kościoła i wspólnoty, że lepiej będzie dla niego, jeśli będzie się trzymał z dala od księży i skostniałej wspólnoty, a jednocześnie będzie bliżej Boga. Sztuczka polega jednak na tym, że z czasem człowiek zaczyna odczuwać wrogość wobec instytucji i ludzi Kościoła, a ostatecznie zaczyna walczyć z Bogiem, na samym końcu stwierdzając w zgryzocie i buncie serca: Nie ma Boga! Bóg umarł!
Dlatego tak ważne jest, by dostrzec, że istotą prawdziwej miłości jest nie deklaracja, ale czyn i postawa. I gdy dzisiaj sam Jezus wyznaje nam miłość, zapewniając nas, że będzie nas kochał na całą wieczność, to może w ramach i naszej odpowiedzi zapytajmy się we własnym sumieniu: Jezu, czy ja Ciebie prawdziwie kocham? Czy swoim codziennym życiem odpowiadam na Twoją miłość? Jak przeżywam przyjaźń z Jezusem, do której On Mnie zaprasza?