Rodzimy się, aby umrzeć. Umieramy, by żyć. Żyjemy, by zrozumieć, kim jesteśmy i do Kogo wracamy.
Fot. pixabay.com/CCO, cathopic.com komentarze Bractwa Słowa Bożego
autor: Klementyna Pawłowicz-Kot
Pierwsze czytanie: Dz 22, 30; 23, 6-11
Faryzeusze i saduceusze, dwa bractwa tej samej wiary, dwa różne spojrzenia i przekonania na temat religii.
O faryzeuszach Józef Flawiusz pisze, że mieli opinię dokładnie wypełniających przepisy Prawa i z tego powodu wielki autorytet u ludzi. Uchodzili za ludzi roztropnych. Dzięki swym naukom uzyskali tak wielkie zaufanie, że wszelkie akty religijne, modlitwy i ofiary odprawiane były zgodnie z ich interpretacją, kształtując całe życie ludu. W związku z tym nawet dzierżący władzę i mający za sobą ludzi bogatych saduceusze musieli liczyć się z tym, co faryzeusze mówili.
Wydaje się, że faryzeusze mieli wszelkie podstawy, by uwierzyć, że Jezus Chrystus zmartwychwstał i wziąć w obronę Pawła. Byli mądrzy, znali Prawo i Proroków, cieszyli się poważaniem władzy i ludu. W przeciwieństwie do saduceuszów wierzyli w zmartwychwstanie oraz istoty nadprzyrodzone: duchy i aniołów. Dlaczego tak się nie stało? Świadomość własnego autorytetu i przekonanie o nieomylności tak ich zaślepiły, że nie byli w stanie zobaczyć prawdziwego mesjasza, na którego czekali.
Człowiek niewidomy, jeśli chce coś zobaczyć, musi dotknąć, pokonać lęk przed nieznanym i wyciągnąć rękę. Jezus działał w nowy, nieznany sposób, dlatego faryzeusze bali się Go „dotknąć”.
Paradoksalnie to, czym dysponowali, odsunęło ich od Boga, zamiast Mu służyć.
Psalm responsoryjny: Ps 16, 1b-2a i 5. 7-8. 9-10. 11
Piękna pieśń o Bogu, który dla człowieka jest jedynym dobrem. Człowiek pokłada niezachwianą nadzieję na głęboką zażyłość z Bogiem. Dzięki otrzymanemu rozsądkowi może odkrywać w swoim sercu Bożą ścieżkę, gwarantującą radosne i spokojne życie.
Ewangelia: J 17, 20-26
Rodzimy się, aby umrzeć. Umieramy, by żyć. Żyjemy, by zrozumieć, kim jesteśmy i do Kogo wracamy.
Jezus odchodząc do Ojca, powierza nam, swoim uczniom, kontynuowanie misji, którą rozpoczął: abyśmy tworzyli wspólnotę spojoną braterską miłością, by była znakiem dla świata, że Bóg jest.
Historia i doświadczenie osobiste pokazują, że słabo wychodzi nam realizowanie tego zadania. Królują: arogancja, pycha i nieodpowiedzialność. Nie ustają wojny, podziały, niszczenie środowiska, w którym żyjemy. Wszelkie możliwe powody cierpienia istnieją, jak istniały od wieków.
Czy tylko przez pryzmat niepowodzenia i klęski można spoglądać na współczesny świat? Warto wyjść poza obiegowy i najprostszy sposób myślenia i dostrzec grono wiernych uczniów Pana Jezusa, których życie jest przesiąknięte modlitwą. Święci - kobiety i mężczyźni różnych profesji i stanów życia; małżonkowie, samotni, zakonnicy, mnisi - zaakceptowali ziemskie piekło, całą ufność pokładając w Bogu. Dorośli, by zgłębiać i pojąć własną tożsamość. Są kanałami, przez które przelewa się Boża miłość. Wskazują kierunek i opiekują się tymi, którzy tę część drogi mają jeszcze przed sobą. Idą z radością i pokojem na spotkanie swego Pana.
Medytując Słowo Boże, szukajmy przewodników duchowych, abyśmy wszyscy cieszyli się chwałą Chrystusa.