Po zakończeniu wojny w Polsce istniały obozy koncentracyjne prowadzone przez NKWD, często jako obozy przejściowe przed zsyłką na Syberię. Niektóre z nich powstały w miejscu dawnych obozów niemieckich: w Oświęcimiu czy na Majdanku.
Młodociani na ogół więźniowie, ale też starcy czy ciężarne kobiety, zmuszani tam byli do katorżniczej pracy. Ich wspomnienia, będące wstrząsającym studium okrucieństwa, zebrał w książce „Obozy pogardy. Komunistyczne obozy represji w Polsce 1944-1956” Mateusz Wyrwich, doświadczony kronikarz tej epoki. Opowiadał o nich 29 stycznia w Domu Dziennikarza w Warszawie.
Praca w obozach trwała 12-16 godzin na dobę, więźniom dozowano wyżywienie, bito ich i torturowano. Jeden z obozów był zainstalowany nawet na obecnym Polu Mokotowskim w Warszawie. Przetrzymywano tam skazanych przez Komisję Specjalną i sądy. Książka „Obozy pogardy” to ważna historyczna publikacja. Świadków tamtych zbrodni jest coraz mniej. Spośród nich niewielu chce opowiadać o tym, co przeszli. Żyje w nich dawny lęk. W książce znajdują się relacje i opowieści kilkudziesięciu osób. Ich nazwiska zebrane w indeksie na końcu książki wskazują na żmudną, pieczołowitą pracę, jaką wykonał autor.
Mateusz Wyrwich, „Obozy pogardy. Komunistyczne obozy represji w Polsce 1944-1956”, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2015, ss. 332
Irena Świerdzewska |