27 grudnia
piątek
Jana, Żanety, Maksyma
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Jestem staroświecka

Ocena: 5
6952

Autentycznych ludzi potrzeba nie tylko w show biznesie, ale i w każdej dziedzinie życia – mówi Viola Brzezińska w rozmowie z Martą Jacukiewicz.

Dziś jest Pani spełnioną, szczęśliwą kobietą, ale czy kilka lat temu też mogłaby Pani mówić o szczęściu i spełnieniu?

Nie do końca. Wprawdzie robiłam to, co kocham, czyli śpiewałam, grałam koncerty, realizowałam swoje pasje, dużo podróżowałam, rozwijałam się, ale gdzieś w głębi serca byłam niespełniona. Pragnęłam założyć rodzinę, jednak musiałam poczekać, i to dość długo.

 

Modliła się Pani o dobrego męża?

Przez wiele lat. Był nawet taki okres, że straciłam nadzieję, iż w końcu zostanę mężatką i matką.

 

Czym przyszły mąż Panią ujął?

Od początku był bardzo zdecydowany i męski. Wiedziałam, że tylko z człowiekiem, który jest wierzący, będę mogła planować wspólne życie. Pamiętam, że kiedy przyjechał do mnie pierwszy raz, to przez kilka dni razem odmawialiśmy Różaniec. Narzeczeństwo i teraz małżeństwo budujemy w tym samym kierunku. Zbliżyło nas do siebie to, że obydwoje jesteśmy ludźmi, dla których liczą się te same wartości. Poza tym oczywiście wspólne pasje.

 

Żyła Pani kiedyś bez Boga. Jakie było to życie?

Wydawało mi się, że udane, ale tak naprawdę okłamywałam samą siebie. Nie wiedziałam, kim jestem, nie znałam siebie. Byłam zagubiona i na pewno nie mogłabym tamtej siebie nazwać szczęśliwą dziewczyną.

 

Dzięki bolesnym doświadczeniom z dzieciństwa dziś jest Pani silniejsza?

Nie miałam takiego domu, jaki chciałabym zafundować naszemu dziecku. Bardzo dużo musiałam pracować nad sobą – jest to bezcenne, bo dzięki temu potrafię docenić tamte trudne doświadczenia z dzieciństwa i zaakceptować siebie taką, jaką jestem. Moje życie nie było usłane różami, ale też było piękne. To ono mnie ukształtowało i sprawiło, że jestem wrażliwa.

 

Czego zabrakło w domu rodzinnym?

Nie dostałam wiary w siebie, w swoje możliwości. Moja mama nie wierzyła, że będę śpiewać. Bagatelizowała moje dziecięce marzenia, które z roku na rok stawały się coraz bardziej realne. Dopiero kiedy wygrałam Festiwal w Opolu, zostałam Giżycczanką Roku, burmistrz wręczył mi nagrody, zaczęli przyjeżdżać dziennikarze, były publikowane wywiady ze mną – z dnia na dzień stałam się rozpoznawalna. Na oczach mamy moje marzenia zaczęły się realizować. Ogromne wsparcie miałam w moim tacie i babci, ale oni zmarli, zanim zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy. Praktycznie zostałam sama. Realizowanie marzeń wymagało ode mnie wielkiej determinacji, którą na szczęście miałam.

 

Z Giżycka do Warszawy też blisko nie było?

Musiałam zawalczyć o siebie. Bardzo dużo mnie to kosztowało. Przyjechałam sama do Warszawy jako nastolatka, kompletnie na znałam miasta. Spotkałam się z Elą Zapędowską, która mnie przesłuchiwała. Sprzedałam swoje dżinsy, by mieć pieniądze na musical „Metro”. Byłam dość przebojową nastolatką.

 

Nie było takiej siły, która by Panią powstrzymała?

Miałam siedemnaście lat, byłam w trzeciej klasie liceum. Cały czas miałam kontakt z Elą Zapędowską, która powiedziała, bym najpierw zdała maturę, a później przyjechała do Warszawy. Zapewniła, że mi pomoże. I tak było – pomagała mi bardzo. Przez trzy lata za darmo udzielała mi lekcji, pomagała szukać mieszkania. Ela też poznała mnie z ludźmi z branży. Wiele jej zawdzięczam.

 

A później rozpoczęło się życie zawodowe, o jakim Pani marzyła?

Mam nadzieję, że najlepsze rzeczy zawodowe są jeszcze przede mną. Chciałabym jeszcze bardzo dużo zrobić. Wszystko wymaga pracy, wyrzeczeń, chociaż nigdy nie traktowałam tego, co robię, jako wyrzeczenia. Wybrałam na swój zawód to, co kochałam od dziecka. Bardzo wierzyłam, że mi się uda. Oczywiście z wielu rzeczy po drodze musiałam zrezygnować – aby móc rozwijać się muzycznie. Wybory, jakich dokonujemy, nie bolą tak bardzo, kiedy widzimy, że i tak dostajemy bardzo wiele.

 

Przeżyła Pani nawrócenie?

Jest to zbyt osobiste doświadczenie, by mówić o tym na łamach gazety. Czasami mówię świadectwo przy okazji różnych spotkań.

 

Ma Pani swoich ulubionych świętych?

Oczywiście! Przede wszystkim Ojca Pio. Z mężem bardzo lubimy św. Franciszka, ale także Joanna Beretta Molla jest mi bliska. Czyli głównie Włosi. Bardzo lubię Włochy, często tam jestem.

 

Ma Pani kryzysy wiary?

Oczywiście je miewam, ale na moje szczęście w takich momentach wiem, że nie jestem sama. Mogę liczyć na najbliższych, ich dobre słowo i nieocenione wsparcie.

 

Czuje Pani, że ma misję do spełnienia? Ewangelizacja przez muzykę?

Nie nazwałabym tego misją. Staram się najlepiej, jak potrafię, wykorzystywać talent, który dał mi Pan Bóg, a jeśli moja muzyka, moje teksty dotkną czyjegoś serca, poruszą – to cieszy mnie to ogromnie. Muzyka, sztuka w ogóle ma tę cudowną właściwość, że potrafi poruszyć do żywego.

 

Artyści zwykle mają trudniejsze chwile. Czy i u Pani pojawił się jakiś moment zwątpienia w to, co robi?

Tak, i to wiele razy. Jednak miłość do muzyki, radość, jaką czerpałam od zawsze ze śpiewania, wygrywały. Ponadto ważne rozmowy po koncertach, ciepłe słowa od słuchaczy dodawały mi sił i wiary, że warto robić to, co robię.

 

Czy w show biznesie jest miejsce dla kobiet delikatnych i wrażliwych?

Absolutnie jest, a myślę, że potrzeba też takich autentycznych ludzi nie tylko w show biznesie, ale i w każdej dziedzinie życia. Wielu ludzi boi się pokazać, kim są naprawdę, często udają nie tylko przed innymi, ale też przez samymi sobą.

 

Jak realizuje Pani kobiecość?

Na pewno jest to realizowanie siebie. Kiedyś myślałam, że kobiecość realizuje się poprzez wypełnianie swojego powołania do bycia żoną i mamą, ale dziś wiem, że mama, która jest spełniona zawodowo, jest mamą lepszą i szczęśliwszą. Nie jest kobietą sfrustrowaną. Jestem staroświecka w moim poglądzie, ale dla mnie kobiecość to delikatność, ciepło.

 

Miała Pani jakieś obawy związane z macierzyństwem?

Dość późno urodziłam dziecko. Bałam się, że dziecko mogłoby być chore – choć wiedziałam, że na pewno bym je urodziła. Pragnienie dziecka było dużo silniejsze niż moje lęki. Nasz synek jest dzieckiem upragnionym, zaplanowanym, wyczekanym, wytęsknionym.

 

Co się zmieniło, od kiedy została Pani mamą?

Bardzo wiele się zmieniło, ja się zmieniłam. Dojrzałam, przestałam zadręczać się rzeczami, na które nie mam wpływu, uwolniłam się od egocentryzmu. Rodzina to absolutnie spełnione marzenie i nieocenione wsparcie.

 

Jak macierzyństwo wpłynęło na życie zawodowe?

Moi koledzy po fachu twierdzą, że śpiewam lepiej, od kiedy zostałam mamą. Jest to dla mnie samej prawdziwy paradoks, bo sypiałam i sypiam bardzo niewiele od ponad trzech lat, czyli od czasu, kiedy nasz synek przyszedł na świat. Myślę, że również bardzo duże znaczenie dla jakości śpiewu mają nasze wcześniejsze doświadczenia.

 

A pasje poza muzyką? Jak Pani odpoczywa?

Śpię, śpię, śpię, kiedy tylko mogę. Jeśli chodzi o pasje, to uwielbiam podróżować, zwiedzać świat, gotować, piec. Bardzo lubię tańczyć, uczyć się języków obcych i czytać oraz pływać.

 

Nad czym teraz Pani pracuje?

Piszę piosenki do mojej nowej płyty. Poza tym czeka mnie kolejna trasa koncertowa za oceanem, a wcześniej koncerty oraz trasa kolędowa w Polsce.

 


Viola Brzezińska (ur. 1975) – piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów. Kształciła się muzycznie w Giżycku (wiolonczela i flet) oraz w Warszawie (śpiew). Szerszej publiczności zaprezentowała się w telewizyjnej „Szansie na sukces”, zwyciężając brawurowym wykonaniem piosenki Alicji Majewskiej „Jeszcze się tam żagiel bieli”. Na koncercie „Debiuty” KFPP w Opolu w 1995 r. otrzymała nagrodę główną. W tymże roku otrzymała tytuł Giżycczanki Roku i przez redakcję magazynu „Pani” została zaliczona do grona 100 Polek Roku. Grała jedną z głównych ról w musicalu „Metro”, współpracowała z warszawskim teatrem Buffo oraz z wieloma artystami, m.in. Robertem Jansonem, Krzysztofem Krawczykiem, Piotrem Rubikiem, Magdą Anioł i z zespołami Saruel, Full Power Spirit, TGD, De Mono. W 2002 r. wygrała casting na wokalistkę znanego polskiego zespołu, a gdy dowiedziała się, że to Ich Troje, zrezygnowała ze współpracy. Wraz z muzykami z zespołu New Life’m, Lidką Pospieszalską i Basią Włodarską prowadzi warsztaty muzyczne. Jej płyty solowe to: „Przystań (2008), „A2” (2012), „Opowieści z mądrej księgi” – dla dzieci (2014), „Classical” (2015). W ramach projektu „Rodzina rodzinie” Caritas Polska nagrała „Kolędę syryjskich i polskich rodzin” (2016).

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 grudnia

Czwartek, święto św. Szczepana
Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie.
Pan jest Bogiem i daje nam światło.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 10, 17-22
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter