Dokładnie rok temu, we wtorkowe popołudnie 26 lipca, delegacje młodzieży ze wszystkich kontynentów, przeszły w procesji między sektorami na krakowskich Błoniach, podając sobie kolejno na ramiona krzyż Światowych Dni Młodzieży. Jego wniesienie na papieski ołtarz i ustawienie ponad wiwatującym tłumem młodzieży ze 187 krajów, było symbolicznym zwieńczeniem trzyletnich przygotowań i oficjalnym otwarciem Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016.
fot. Mazur/episkopat.pl– Tyle razy modliliśmy się, żeby donieść ten krzyż aż tutaj, do końca – mówili wówczas między sobą organizatorzy ŚDM, wspominając trzyletni okres żmudnych przygotowań do wydarzenia, które bezsprzecznie było największym przedsięwzięciem duszpasterskim i logistycznym w najnowszej historii Polski. Najmłodszy (wiekowo) w historii Komitet Organizacyjny ŚDM, wspólnie z 41 tys. wolontariuszy w polskich diecezjach i 19 tys. wolontariuszy zebranych w Krakowie, odpowiedział na wezwanie papieża Franciszka i przygotował Polskę, a szczególnie archidiecezję krakowską na spotkanie, które Benedykt XVI nazwał w Sydney „nowym Wieczernikiem”.
– Kiedy Pan Jezus chciał spożyć ostatnią wieczerzę z uczniami, to wcześniej wysłał ich by zapytali napotkanego na miejscu człowieka: gospodarz pyta, gdzie jest dla mnie miejsce? I my byliśmy trochę takimi posłańcami Jezusa, którzy szykują wielką wieczerzę dla młodych z całego świata – wspomina po roku ten czas przygotowań ks. Grzegorz Suchodolski, ówczesny sekretarz generalny KO ŚDM.
Po wielu miesiącach wytężonej pracy i praktycznie bezsennym lipcu, organizatorów ŚDM, zebranych na Błoniach i tych, którzy pełnili w tym czasie służbę w biurach, na trasach dojścia i w najodleglejszych zakątkach Krakowa, łączyło przekonanie, że wydarzenie, które właśnie się rozpoczynało, było czymś więcej niż sumą ludzkich wysiłków i zrealizowanych scenariuszy.
– Nie sądziłam, że mimo licznych obowiązków, zdołam być na Mszy otwarcia ŚDM. Emocje, które towarzyszyły mi podczas całej mszy i zaraz po niej były i są nie do opisania. Czułam, że to wszystko co się wtedy działo, po ludzku nie mogło się udać. Czułam działanie Boga i było to jak spełnienie marzeń! – wspomina Kamila Skupień, odpowiedzialna wówczas za polskich wolontariuszy krótkoterminowych.
– Kiedy krzyż i ikona pojawiły się na Błoniach, wówczas rozpoczęły się dla mnie ŚDM. To były emocje tak trwałe, że do dziś mam je w pamięci. Pomimo ciężkiej pracy, to po tej Mszy św. byłem najradośniejszy. Do dziś słysząc pieśń 'Jesus Christ you are my life' i hymn ŚDM, myślami jestem na Błoniach – dodaje Marcin Mazur, oficjalny fotograf Konferencji Episkopatu Polski na czas ŚDM i wizyty papieskiej, który od lat często towarzyszy papieżowi podczas spotkań i podróży apostolskich.
Na Błoniach buzowały emocje, a zebrani na zapleczu ołtarza organizatorzy ze skupieniem „odhaczali” na check-listach kolejne zrealizowane elementy wtorkowego scenariusza: napełnianie sektorów, przebieg pre–wydarzeń, przyjazd biskupów, wyjście procesji z zakrystii.
– Moim najgorszym wspomnieniem, jest uczucie, które mi towarzyszyło podczas Mszy Otwarcia. Zamknięty w kabinie, plecami do Błoń tłumaczyłem na ukraiński całą ceremonię, dusiłem się mając do dyspozycji tylko 7-8 calowy monitor. Czekałem, marzyłem i pracowałem przez 2,5 lata nad ŚDM by teraz mieć to tylko na ekranie. Po skończonej transmisji wbiegłem na podwyższenie obok ołtarza, poczułem wiatr zobaczyłem kolory tłum peleryn i zrozumiałem, że teraz nikt tego Młodego Kościoła nie powstrzyma! – relacjonuje ks. Grzegorz Nazar, odpowiedzialny za udział w ŚDM mlodzieży greckokatolickiej.
Pomimo natłoku prac, chyba nikt tego dnia nie miał wątpliwości, że to nie ŚDM, ani realizacja scenariuszy są celem samym w sobie. Przypomniał o tym także kard. Dziwisz w homilii podczas Mszy św. otwarcia.
– Postawmy sobie trzy pytania i szukajmy na nie odpowiedzi. Po pierwsze: skąd przychodzimy na to spotkanie? Po drugie, zapytajmy się: gdzie dziś jesteśmy, w tym momencie naszego życia? I po trzecie, zapytajmy się: dokąd dalej podążymy i co stąd ze sobą zabierzemy? – zachęcał dwustutysięczny tłum pielgrzymów i wolontariuszy, nawiązując do ewangelicznego dialogu Jezusa z Piotrem nad Jeziorem Tyberiadzkim. Te pytania były zarazem drogowskazem na to, jak dobrze przeżyć ŚDM, nie gubiąc się w gąszczu treści, emocji i grup mijających się na krakowskich ulicach.