Na pytanie Piłata: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Jezus odpowiedział: „Królestwo moje jest nie z tego świata”.
Królestwo z tego świata to: berło, korona, władza, ale przede wszystkim – jak w przypadku większości „władczych” instytucji – najczęściej oderwanie od ludu, jego potrzeb i oczekiwań. Podczas wizyty u króla kierować się należy protokołem dyplomatycznym, który określa normy postępowania – od ubioru po wygłaszane formuły.
Inaczej niż w przypadku Króla „nie z tego świata”: do Niego zgłosić się możemy w każdej chwili i ze wszystkim, ba! – On sam najlepiej wie, czego nam trzeba, ale dając nam wolną wolę, pozwala nam na samodzielne rozeznanie życiowej drogi.
Mocno mną poruszyła wypowiedź znajomego księdza pracującego z dziećmi, który stwierdził, że modlitwa nie może być spontaniczna, „liczy się” tylko pacierz. Nie oszukujmy się, dla dzieci komunijnych i młodszych, a nie rzadko i starszych, to w większości „formułki”, „wierszyki”, powtarzane często „z pamięci”, a nie z serca. Kiedy czytam słowa Jezusa „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”, wyobrażam sobie, jak kuca, by mieć z nimi kontakt wzrokowy, i mówi do nich nie słowami Talmudu, ale zrozumiałym dla nich językiem. Przede wszystkim zaś ich słucha.
Dopiero w modlitwie spontanicznej dzieci, ale przecież i dorośli, mają szansę szczerze porozmawiać ze swoim Królem. Wobec Niego przeprosić tych, którym wyrządziło się krzywdę, podziękować za otrzymane dobra, o coś poprosić. Daleka jestem od uznania wyznawania wiary „po swojemu”, niekoniecznie zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego. Jednak wiem, że czymś innym niż wypowiedzenie „odpuść nam nasze winy” jest powiedzenie w rodzinnej modlitwie: „kochani, przepraszam Was za mój uniesiony głos i niepotrzebną awanturę przy obiedzie”. Czymś innym niż „Aniele Boży, ty zawsze przy mnie stój” są wychodzące z dziecięcych ust słowa: „Dziękuję Ci, Panie Boże, za dzisiejszy dzionek: że spotkaliśmy się z babcią, i że tata wrócił bezpiecznie z delegacji”.
Dopiero modlitwa spontaniczna pokazuje, na ile przyswoiliśmy ubraną przez Kościół w modlitewne formuły naukę naszego Króla. Jakie to szczęście, że możemy do Niego mówić po swojemu, choćby: „Tyle mam na głowie, nie ogarniam. Jezu, Ty się tym zajmij”.