26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Patrzaj w serce

Ocena: 4.8
1576

Mój znakomity współfelietonista na tych łamach, prof. Dariusz Kowalczyk SJ, postawił niedawno bardzo zasadnicze pytanie: „co się stało w drodze, jaką tak zwany katolicyzm otwarty przeszedł od okołosoborowych fascynacji myślą m.in. Emmanuela Mouniera i Jacques’a Maritaina do popierania Strajku Kobiet z Martą Lempart na czele?”. Istotnie, warto tę drogę prześledzić od początku, bo to, że „niektórzy «otwarci» chętnie grymaszą nad nauką Kościoła, ale za to modne, lewicowo-liberalne «dogmaty» przyjmują bezkrytycznie” – należy do istoty tej tradycji intelektualnej.

Emmanuel Mounier zaraz po wojnie przekonywał polską inteligencję katolicką do jednoznacznego opowiedzenia się „za socjalizmem”. Nie do dyskusji, dialogu czy nawet sojuszu, ale po prostu – do poparcia. „Socjalizm” teoretycznie nie musiał oznaczać wtedy sowieckiego komunizmu, z drugiej strony jednak oznaczał stanięcie z nim w tym samym obozie. Mouniera nie zmuszał do tego oportunizm, ale przekonanie, że Zachód moralnie zbankrutował, „socjalizm” zaś niesie światu moralną regenerację. Istniała już zresztą bruzda, w którą Mounier wszedł. Sillon, czyli właśnie Bruzda, była ruchem zainicjowanym przez Marca Sangniera, który zaczął od prób wypracowania zasad chrześcijańskiego socjalizmu, by w latach 30. XX w. (już jako Młoda Republika) poprzeć Front Ludowy z udziałem komunistów, a po 1968 r. współzakładać z organizacjami skrajnej lewicy nową Partię Socjalistyczną.

Dlaczego tam zabłądzili? Przede wszystkim nie potrafili odczytać najważniejszych znaków czasu, wskazujących na sens najpierw nadchodzącego, a potem toczącego się już dramatu. Znaków takich jak „Biesy” Dostojewskiego czy „Widmo przyszłości” Zdziechowskiego, ale i tych o wiele bardziej dosłownych – palonych i burzonych kościołów w Rosji czy w Hiszpanii. Uznali, że świat, który odwrócił się od Boga, reprezentuje (mimo wszystko) postęp – podczas gdy oznaczał (mimo wszystko) stały, choć często też gwałtowny, powrót do barbarzyństwa. Żeby się o tym przekonać, wystarczyło zresztą poważnie, a nie ceremonialnie, traktować dialog. Engels w „Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa” nie ukrywał, że barbarzyństwo uważa za stan naturalny człowieka, a cywilizację za formę alienacji, którą rewolucja powinna obalić siłą.

Dlaczego nie potrafili tego pojąć? Problem chyba w sercu, które przecież też jest narzędziem poznania, i w solidarności, która jest formą miłości. Gdy dziś jeden ze „zwykłych księży” dumnie oświadcza, że „nie jest patriotą”, choć Polskę (jako dobry chrześcijanin) oczywiście kocha, ale nie bardziej jak Nową Zelandię – daje przykład tej właśnie postawy.

Marcin Król w „Konserwatystach i niepodległości” świetnie pokazał, jak idea niepodległości była w czasach niewoli moralną kotwicą polskiej polityki, tym ważniejszą, im bardziej pragmatyczna musiała niekiedy bywać. Tak samo dziś potrzebne są nam zasady cywilizacji chrześcijańskiej, właśnie teraz, gdy jest burzona. Bo gdy traci instytucje, zostają jej tylko nasze serca.

Idziemy nr 10 (801), 07 marca 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Publicysta, historyk, przez wiele lat czynny polityk; był m.in. marszałkiem Sejmu w latach 2005-2007, przewodniczącym KRRiTV, posłem do Parlamentu Europejskiego.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter