Jedną z najdroższych kaw na świecie stanowi specjał „przerobiony” przez układ trawienny lisa. Lisy pewnie nie mają nic przeciwko, bo i tak nie są świadome celu swojej działalności. Nieco inaczej jest z „piwem waginalnym”. Piwo stworzone z użyciem bakterii kwasu mlekowego z pochwy kobiety wzbudza nie tylko moje obrzydzenie, ale i sprzeciw. Nie rozumiem, dlaczego reklamowaniu tej nowości piwowarskiej nie towarzyszą protesty kobiet tak wyczulonych na tle przedmiotowego traktowania. Ja w każdym razie niniejszym protestuję.
Zachwyty nad piwem waginalnym kojarzą mi się ze sceną u Barei, gdzie nauczycielka w muzeum przedstawia uczniom kolejne naczynia: „to jest butelka, z siedemnastego wieku, do której dziedzic nalewał wódkę. I rozpijał tą wódką pańszczyźnianych chłopów (…) To jest butelka z...osiemnastego wieku, w której podawano gorzałkę, bo wódkę nazywano gorzałką albo okowitą. Do takich butelek nalewano wódkę i rozpijano tą wódką pańszczyźnianych chłopów. Proszę, dalej, proszę. Proszę, przesunąć się, proszę. Michał mi powie, co to jest”. -„Butelka. To jest butelka...mmm...stymiankowa”. „To nie jest szklana butelka, prawda? Do której nalewano wódkę w dziewiętnastym wieku i rozpijano chłopów (…) A to jest butelka...Michał, gdzie jest ta karteczka?!”. – „ Proszę pani, ja nie schowałem karteczki”. „Gdzie jest ta karteczka, ja się pytam!?”. –„Ja jej nie schowałem, mnie tu wcześniej nie było!”. „Więc to jest butelka...” – a to była butelka, do której przyczłapała woźna i pociągnęła z niej, po czym prysnęła na paprotki, „bo paprotki muszą mieć wilgoć”.
Woźna zdemaskowała głupawą nauczycielkę, która każdej butelce usiłowała przyczepić ideologiczną etykietę. A kto zdemaskuje piwowarów, którzy do wyrobu swoich trunków wykorzystują ciało kobiety? Ciekawe, że potrafimy zwracać uwagę na to, że przy produkcji kremu nie ucierpiało żadne zwierzę, a nie widzimy nic złego w przedmiotowym traktowaniu człowieka.
W myśl nowoczesności trzeba się tym zachwycać, bo to przecież takie postępowe, wyzbyte mieszczańskiej pruderii. A ja zakończę parafrazą słów prof. Bladaczki: „Jak zachwyca, skoro obrzydza?”.