Próbowałem się również dowiedzieć o działania, jakie podejmowali ustępujący komisarze. Pytałem o to Johannesa Hahna, który zasiadał w poprzedniej Komisji i kandyduje do obecnej. Gdy zapytałem go o politykę wschodnią odpowiadał mi długo, choć niezbyt jasno, tak długo – że zgodnie z regulaminem już dłużej nie mógł. I dzięki temu, że już nie mógł – nie musiał odpowiedzieć mi na znacznie prostsze pytanie: „jakie stanowisko zajął wobec «Jednego z Nas»”?
Na temat tej zmowy milczenia panują w Parlamencie różne opinie. Jedni mówią, że polityków straszy duch Rocco Buttiglionego i wolą ukrywać dobre rzeczy, które robią albo myślą. Inni znów twierdzą, że eurokraci „mądrze milczą” – bo w sprawach ładu moralnego po prostu nie mają nic do powiedzenia. Jeszcze inni to milczenie interpretują jako dumę klasy rządzącej, która nie zamierza odpowiadać na pytania, jakie w Europie totalnej niedyskryminacji wszystkiego – w ogóle padać nie powinny. Najbardziej radykalna wersja mówi, że to milczenie jest zapowiedzią wielkiej ciszy, gdy czas takich bezczelnych pytań się skończy.
Zostawmy jednak na chwilę eurokratów z ich nieodgadnionym milczeniem. Niezależnie od tego, co myślą i czy myślą, na każdym z nas będzie zawsze spoczywał obowiązek reakcji na ich działania i zaniechania. Od tego, kto będzie nas reprezentował w organach międzynarodowych będzie zależeć, czy Polska będzie zmieniać Europę – czy też europejska lewica zmieni nas tak, jak już zmieniła europejską „centroprawicę”.
W Europie potrzebujemy ludzi chętnych do obrony cywilizacji chrześcijańskiej i zdolnych do tego. Przekonanych, że za chrześcijańskie dziedzictwo powinniśmy być naszym przodkom wdzięczni i że to dziedzictwo ma charakter zobowiązujący. Świadomych tego, że dziedzictwo to nie jest prywatną tożsamością poszczególnych Polaków, ale wartością konstytucyjną Rzeczypospolitej, zobowiązującą zarówno moralnie, jak i prawnie. Krótko mówiąc – potrzebujemy ludzi, którzy są dumni z tego, co Polskę wyróżnia na tle Europy, a nie tych, którzy się tego wstydzą.
Marek Jurek |