27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Marzenia

Ocena: 4.9
720

Na pierwszym powyborczym wiecu w Gdyni przegrany kandydat opozycji Rafał Trzaskowski zapowiedział stworzenie nowego ruchu społecznego. „Musimy stworzyć potęgę, musimy stworzyć prawdziwy ruch obywatelski, który pozwoli nam wygrywać kolejne wybory, pozwoli nam wszystkim tę energię, którą razem obudziliśmy podtrzymać na długie miesiące, abyśmy mogli wygrywać kolejne wybory” – zadeklarował, dodając, że „zrobi absolutnie wszystko, abyśmy dalej mogli się spotykać, żebyśmy dalej mogli walczyć o to, żeby Polska mogła wyglądać zupełnie inaczej”. I choć sam Trzaskowski nie użył nazwy „Nowa Solidarność”, to inni politycy opozycji tak właśnie określili tę inicjatywę.

To już kilkuletnie marzenie opozycji, zwłaszcza tej z doświadczeniem KOR i później pierwszej „Solidarności”: powtórzyć tamten czas, odtworzyć młodość, znów mieć dwadzieścia parę lat. Wzniecić rewolucję, zbudować barykady, ogłosić strajk generalny, nie tylko pokonać pisowców, ale też na zawsze zrzucić ich ze sceny. Bo przecież ten, którego obala rewolucja, już nigdy nie wraca do pełni sił, zostaje złamany na zawsze. Mimo licznych prób, nigdy się nie udaje, zawsze kończy się pastiszem, często kabaratem. Nie tylko dlatego, że w Polsce nie ma żadnego reżimu, który należałoby obalać. Także z tego banalnego powodu, że jeśli ktoś dziś w naszym kraju próbuje realizować choć elementy programu „Pięknej Panny S”, to obóz rządzący, a nie jego rywale. To rządy PiS dokonują redystrybucji dochodu narodowego, dbają o najsłabszych, przełamują postkmunistyczne struktury, odwołują się do dziedzictwa chrześcijańskiego i do najpiękniejszych momentów naszej historii. Jasne, że nie wszystko robią idealnie, ale przecież każdy, kto coś sam próbował zrobić, wie, że zrobienie choćby czegokolwiek bywa sukcesem. To właśnie czyny, te niedoskonałe, czasem nietrafione, często niedokończone – są tarczą, która pozwoliła rządowi i prezydentowi wychodzić z ciężkich opresji.

Ciekawe czy Trzaskowski będzie w stanie rzeczywiście coś zbudować. Pokusa jest zrozumiała: jeśli się uda, przejmie tych wyborców innych partii, którzy zagłosowali na niego w drugiej turze, i zabierze przestrzeń Szymonowi Hołowni. Czy jednak może się udać? Opozycja zapomina o jednym: jej problemem nigdy nie były brak struktur, brak mediów czy zasobów finansowych. To zawsze miała i ma, tego nie musi zdobywać. Opozycji nie brakuje także aktywnych działaczy, w końcu stoi po jej stronie duża, pewnie większa, część najbardziej dynamicznych i kreatywnych grup społecznych. A jednak wciąż przegrywa. Dlaczego? Bo nie rozumie dużej części społeczeństwa, a gdy stara się zrozumieć, brzmi to protekcjonalnie i fałszywie. Bo ma fatalną diagnozę polskich potrzeb, która z kolei wynika z zaniku samodzielnego myślenia politycznego; zostało ono zastąpione ślepym kopiowaniem tego, co przychodzi – lub przysyłają – z Zachodu.

Warto pamiętać jeszcze o jednym: ruchy społeczne są koniem, który może ponieść polityków bardzo daleko, ale który może też mocno kopnąć. Komitet Obrony Demokracji nie tylko poniósł klęskę, ale również na długo skompromitował i ośmieszył całą opozycję. Napływ nowych ludzi daje energię, ale też zmniejsza dyscyplinę i wprowadza egzotykę, bo napływają ludzie o bardzo różnych życiorysach. Często tacy, którzy nie odnaleźli się gdzie indziej, a którzy bardzo chcą wypłynąć. Potem okazuje się, że wielu miało konflikt z prawem, część szuka łatwego zarobku, a inni nie czują, że przekraczają granice dobrego smaku. Innych drażni z kolei konieczność realizowania spójnej polityki, i odpadają przy pierwszym lepszym zakręcie.

W sumie Rafał Trzaskowski staje przed poważnymi wyzwaniami. Ogłosić powstanie ruchu społecznego jest łatwo, realnie go zbudować – znacznie, znacznie trudniej. Czy rzeczywiście weźmie się za bary z historią? Polityka jest niezwykle zazdrosną istotą, kto nie daje jej wszystkiego, ten przegrywa. Czy prezydent stolicy byłby w stanie rzucić swoje stanowisko i ruszyć w objazd w kraju, od Kłodzka po Suwałki, od Szczecina po Ustrzyki? Czy jest gotów odbierać setki telefonów od lokalnych działaczy, rozsądzać małe spory i siedzieć do nocy, cierpliwie wysłuchując głosu delegatów? Więcej niż wątpliwe. Ale niech próbuje, niech się stara. Może naprawdę drzemie w nim lew?

 

Idziemy nr 30 (770), 26 lipca 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter