Który skrzywdziłeś człowieka prostego / Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, / Gromadę błaznów koło siebie mając / Na pomieszanie dobrego i złego – pisał Czesław Miłosz w 1950 r. Te słowa przyszły mi na myśl, kiedy oglądałem scenę z czerwoną farbą bryzgającą po schodach i ścianach biurowca, w którym mieści się siedziba PiS, Martą Lempart i sprzątającą tam Panią – która domagała się, by sprawczyni dewastacji po prostu posprzątała po sobie. Tylko tyle. Biedna kobiecina, która
tłumaczyła się, że pracę ma ciężką i nie zarabia milionów, by po kimś sprzątać, usłyszała serię wulgaryzmów.
Twarz kobiecych protestów najpierw postanowiła zdewastować przestrzeń publiczną. A później poniżyć kobietę… Państwo to czują? Kobieta będąca samozwańczą liderką kobiet traktuje z butą inną kobietę, która musiała posprzątać po jej proaborcyjnym happeningu. To nie jedyny przykład „kultury”, jaką w przestrzeni publicznej prezentuje szefowa tak zwanego Strajku Kobiet. Już rok temu mówiła: Jak protestujemy, to zostawiamy ślady. Niech cała Polska będzie w błyskawicach. Było też znane Wyp******** i wulgarne ataki słowne na stróżów prawa.
Wtedy wielu to usprawiedliwiało, teraz już nie. Tym razem oburzenie jest większe, gdyż objęło także środowiska feministyczne, potępiające nietakt wobec – jak to ujęto – niżej umieszczonej w społecznej drabinie sprzątaczki. Poza tym prymitywizm i wulgarność tak często obecne w zachowaniu Marty Lempart jakby umknęły uwadze. Niestety, bo tu nie chodzi tylko o ten protest. Od jakiegoś czasu mamy do czynienia ze zjawiskiem zwanym „kulturą wykluczenia”; pewnym procesem już nie lekceważenia, ale systematycznego niszczenia i dehumanizowania innych, z którymi nam – z różnych powodów – nie po drodze. Jego fundamentem jest pogarda dla drugiego człowieka. A ponieważ jest to uczucie niskie, najłatwiej jest wyładować je na słabszych i uważanych za gorszych. Przykłady? Proszę bardzo: kto z nas pierwszy ukłoni się dziś sprzątaczce w biurze? Kto podziękuje pani myjącej dworcowe toalety? Kto ustąpi miejsca panu pchającemu w supermarkecie cały sznur zakupowych wózków? Kto zadba o starszych? Zamiast tego są kpiny, a często także wyzwiska.
Nowe elity tak bardzo przyjęły jako dogmat egoistyczną wizję samorealizacji, że zapomniały zupełnie o innym człowieku. Liczy się może co najwyżej własna rodzina, a i to nie zawsze. Reszta, ta gorsza, bo nieposiadająca zazwyczaj podobnego statusu materialnego, co jest dziś miernikiem określającym miejsce w społecznej drabinie, ma im, czyli „panom”, co najwyżej służyć. Najwyższy czas to zmienić, bo to prosta droga do zatracenia.