Kiedy przylatuję z Rzymu do Polski, obojętnie do jakiego miasta, uderza mnie czystość polskich ulic i placów. W Wiecznym Mieście bowiem jest dość brudno. Niedopałki, papiery, przepełnione śmieciami kosze i kontenery. Niektórzy rzymianie próbują tłumaczyć, że to z powodu turystów i emigrantów, ale to nie jest prawda. Wiele razy widziałem Włochów zaśmiecających wspólną przestrzeń. Z drugiej strony nie da się powiedzieć nic dobrego o rzymskich zakładach oczyszczania miast. Zresztą podobne spostrzeżenia mają znajomi Włosi, którzy byli w ostatnich latach w Polsce.
Radość oglądania czystego miasta przez szyby autobusu 175, który wiózł mnie z lotniska Okęcie do centrum Warszawy, zmącił mi kontroler biletów. Nie dlatego, że nie miałem biletu. Bo przykładnie odpowiedni bilet skasowałem. Kontroler złapał jednak parę młodych ludzi, mówiących tylko po angielsku. Mieli bilety, tyle że 20-minutowe, a właśnie 20 minut minęło. Nie rozumieli z początku, o co chodzi. Ewidentnie nikogo nie chcieli oszukać. Po prostu nie wiedzieli, że bilety, które skasowali, są ważne tylko przez 20 minut. Mógł ich kanar, że użyję tego określenia, z uśmiechem pouczyć i zostawić w spokoju. Ale nic z tych rzeczy! Nie popuścił. Wymusił, by kupili u niego bilety karne. Ponad 100 zł każdy. Naprawdę byłem zażenowany całą sytuacją. W Rzymie rzecz nie do pomyślenia.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 43 (681), 28 października 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 18 listopada 2018 r.
Co? Gdzie? Kiedy?
