26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Hybrydowy Kandydat

Ocena: 4.825
1272

Trudno sądzić, że kandydatura Szymona Hołowni to kaprys telewizyjnego celebryty. Będąc tak wysoko, nie wchodzi się do polityki bez zezwolenia „czynników miarodajnych”. Albo inaczej: gdyby to była samowolka, widzielibyśmy to gołym okiem, bo mieszanie w stawce kandydatów opozycyjnych to poważna sprawa. Tymczasem Hołownia może liczyć na życzliwość. Widać, że go obserwują i testują. I jeśli stwierdzą, że się opłaci, dadzą więcej.

Pierwsze tygodnie kampanii tego kandydata pozwalają stwierdzić, że autentyczności jest w niej naprawdę niewiele. Gesty i słowa robią wrażenie starannie wystudiowanej pozy. Odpowiedzi na pytania brzmią niczym wkute na pamięć bon moty. Wywiad na żywo w teatrze szekspirowskim tuż po ogłoszeniu kandydatury oraz pierwszy duży wywiad prasowy dla jednego z tygodników są do siebie więcej niż podobne, również w szczegółach. Precyzyjny plan widać także w treści wypowiedzi. Choć Hołownia prezentuje się jako kandydat środka, to podszczypuje wyłącznie obóz rządzący. Na przykład wypomina rywalom, że na kampanię „dostaną czeki od prezesa”, choć – gdyby chciał być rzeczywiście ponadpartyjny – powinien powiedzieć: „od prezesa i od przewodniczącego”, bo kandydat PO też dostanie wsparcie swojej partii. Irytują go „ławeczki niepodległości i strzelnice w każdym powiecie”, ale o totalności opozycji nawet nie wspomni, mimo że dla kogoś nowego, kto chce stanąć ponad polskimi sporami, powinien to być atrakcyjny kąsek. Hołownia chce więc być gniewny, ale tylko w jednym kierunku.

Widać, że za tym projektem stoją poważne pieniądze, włożone choćby w badania, zwłaszcza w tzw. focusy, podczas których świadomie wybrani wyborcy oceniają przedkładane im propozycje. Sam Hołownia sprowadza sprawę finansów do absurdu: „Ja bym najchętniej te wszystkie wątki połączył i uznał, że to są amerykańscy jezuici z wielkiej finansjery, do której wstąpiła Dominika Kulczyk. I jeszcze można by tu dokładać jakieś pięterka, bo słyszałem też o Jerzym Staraku, o Leszku Czarneckim”. Śmieszne to nie jest, za to skutecznie podsyca wątpliwości. Owszem, kandydat bogatych elit może zebrać sporo w ramach zbiórki, ale widać, że nie wyruszył na wyprawę goły i wesoły.

Jaki jest polityczny sens tej kandydatury? Czy – jak twierdzi prof. Mieczysław Ryba – stacja TVN postanowiła w ten sposób zdyscyplinować opozycję? Czy ktoś potężny chce mieć bezpośredni wpływ na politykę? A może to pomysł na odebranie Andrzejowi Dudzie choć części katolickich wyborców, tylko po to, by w drugiej turze przekazać ich np. Małgorzacie Kidawie-Błońskiej? Ten ostatni trop wydaje się najpoważniejszy, ale być może nie chodzi tu tylko o wybory prezydenckie, ale o plany bardziej długofalowe, także partyjne. Kryłby się za nimi wniosek, że opozycja musi zbudować sobie choćby nominalnie katolicką przybudówkę, bo bez tego nie dojdzie do władzy. Taki model długo działał np. we Włoszech, gdzie lewica miała wsparcie niektórych środowisk katolickich. Czy uda się i u nas?

Pierwsze sondaże są dla Szymona Hołowni więcej niż zachęcające. Na razie nie wydaje się szkodzić Andrzejowi Dudzie, ale czy to stała prawidłowość, pewności mieć nie można.

Kto może poprzeć Hołownię? Na pewno niewyrobiona politycznie młodzież, która nie wyczuwa sztuczności i jałowości tego projektu. Zapewne także grupy zmęczone intensywnym konfliktem politycznym, szukając wyjścia z trudnej dla nich psychologicznie sytuacji. Ale najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy Hołowni rzeczywiście uda się zagospodarować jakąś część wyborców katolickich. Teoretycznie jego deklaracje np. w sprawie obrony życia (przyznaje, że ostatecznie podpisze ustawę osłabiającą ochronę życia) czy zapowiedzi „przyjaznego rozdziału Kościoła od państwa” (wypchnięcie Kościoła na jeszcze dalszy margines życia społecznego) powinny blokować mu ten kierunek. Nie mam wątpliwości, że znajdą się tacy, którzy tę propozycję kupią. Hołownia mówi bowiem wierzącym, że napięcie między wiarą a współczesnością jest tylko złudzeniem, że można żyć poza walką cywilizacji życia z cywilizacją śmierci, albo inaczej: rodziny i ideologii LGBT. To jest, rzecz jasna, nieprawda, ale dla wielu atrakcyjna. Walka, jak wiadomo, męczy i rzadko jest przyjemna. Ale obiecujące drogi na skróty rzadko kończą się dobrze.

 

Idziemy nr 01 (741), 05 stycznia 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter