26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Co za tym stoi?

Ocena: 0
636

Nie ma dnia, by ktoś z szeroko pojętej opozycji nie stwierdził, że „PiS prowadzi nas do Putina” albo że „Kreml zaciera ręce”, widząc polskie zmagania z Berlinem czy Brukselą. Motywacja kryjąca się za głoszeniem tego typu tez jest złożona. Po części to zwykła propaganda, w jakiejś mierze także próba oddalenia od siebie nieprzyjemnej woni ciągnącej się co najmniej od Smoleńska. Na pewno jest w tym także fałszywe założenie, że bycie grzecznym i miłym wobec Niemiec gwarantuje nam bezpieczeństwo. Tak, rzecz jasna, nie jest, bo wasalizacja wobec Berlina, pomijając już związane z tym zagrożenia, zawsze przynosi także wzrost wpływów rosyjskich, zgodnie z zasadą wywodzącą się jeszcze z XVIII wieku.

Ale to wszystko to tylko słowa, zawsze ważne, jednak nie na tyle, by przesłoniły fakty. Gdy spojrzymy na świeżo ujawnione kulisy kontraktu gazowego z 2009 roku, staje się jasne, że rząd PO–PSL w sprawie kluczowej dla naszej suwerenności całkowicie zrealizował listę życzeń Kremla. W pierwszej instrukcji negocjacyjnej zakładano – zgodnie z polskim interesem – zawarcie ograniczonego kilkuletniego kontraktu (do roku 2014) na możliwie niewielkie ilości surowca, uzupełniające bieżące braki. Trwała przecież budowa gazoportu w Świnoujściu, myślano też o gazociągu Baltic Pipe – i nie było sensu wiązać się na dłużej, skoro za zakrętem stała szansa na zróżnicowanie źródeł energii.

Wszystko zmieniło się w maju tamtego roku, po wizycie Waldemara Pawlaka w Moskwie; po powrocie ówczesny wicepremier przedstawił nowe założenia negocjacyjne, które – jak sam pisał – „są efektem analizy uwag strony rosyjskiej”. Było to całkowite odwrócenie polskiej polityki w tym obszarze: rząd dopuścił zwiększenie dostaw ponad polskie zapotrzebowanie, a „w interesie strony polskiej” – jak się okazało – było podpisanie umowy do roku 2035! Nie podjęto także negocjacji w sprawie ceny gazu, do dziś wyższej niż oferowana przez Gazprom państwom zachodnim. „Przy okazji” lekką ręką zrezygnowano także z niebagatelnej kwoty około 276 mln dolarów, czyli około miliarda złotych, które Rosjanie byli winni Polsce za tranzyt surowca na Zachód. Zgodzono się także na oddanie Moskwie kontroli nad kluczową spółką EuRoPol Gaz SA i zaakceptowano przyszłe zyski z tranzytu na poziomie wielokrotnie niższym niż poziom „historyczny”.

Co takiego wydarzyło się w Moskwie 7 maja 2009 roku, że wicepremier Pawlak zgodził się na wszystkie warunki strony rosyjskiej, tak jednoznacznie niekorzystne dla naszego kraju? Co sprawiło, że Donald Tusk tę „antystrategię” zaakceptował? Czy kryły się za tym nieznane nam powiązania, uzależnienia, czy może była to cena za w miarę „przyjazną” atmosferę w relacjach z Moskwą? A to ówczesna ekipa rządząca postrzegała jako warunek niezbędny przyszłych, zapewne już planowanych, karier europejskich. Dziś nie znamy odpowiedzi na te pytania, ale są one tak fundamentalne, także w kontekście tragedii smoleńskiej, że warto, by sprawą zajęły się instytucje państwowe, a może także sejmowa komisja śledcza.

Poprzednia ekipa prowadziła politykę, której sens wciąż pozostaje w jakiejś mierze tajemnicą. W sprawie gazu, pomijając wszystko, lekką ręką wyrzucono miliard złotych. Tolerując nieszczelny system VAT, pozwalano na okradanie nas wszystkich na 20 miliardów złotych rocznie. Wyprzedawano przedsiębiorstwa perełki, takie jak np. Ciech czy PKP Energetyka, myślano o sprzedaży Orlenu i Lotosu. Jak silne musiały być presje na tę ekipę ze strony jej różnorakich „mocodawców”, że godziła się na działania tak dla siebie niekorzystne? Bo przecież który polityk nie chciałby mieć w budżecie dodatkowych miliardów, którymi można do siebie przekonać wyborców? Tusk też chciał mieć więcej na „socjal”, a jednak nie śmiał schylać się po pieniądze leżące na ulicy; być może wiedział, że byłby to kres jego władzy. Wolał udawać, że nie widzi tysięcy cystern nielegalnie przywożących paliwo zza zachodniej granicy.

Fakt, że rząd PiS zdołał znaleźć pieniądze na drogie programy społeczne, jest jednym z powodów wysokiego poparcia dla partii rządzącej. Także w tym sensie, że praktyka potwierdziła, iż to prawica miała rację w opisie rzeczywistości gospodarczej. III RP może nie zbankrutowała w sensie materialnym, ale w sensie moralnym na pewno tak.

Idziemy nr 36 (622), 3 września 2017 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter