Wszyscy jesteśmy dziećmi jakiegoś ojca, choć ojcostwo nie zawsze jest pewne oraz jakiejś matki, przy czym, kto jest matką było zawsze rzeczą pewną – zauważa włoski polityk. Teraz jednak „biurokraci politycznej poprawności zaczęli nam tłumaczyć, że mama już nie istnieje”. W miejsce mamy i taty pojawili się rodzic 1 i rodzic 2. A przecież dziecko chce do mamy, ma prawo mieć mamę i ma prawo – również w urzędowych dokumentach – nazywać mamę –„mamą”. „Postępowy” świat cieszył się, że piosenkarz Elton John wziął ślub ze swoim partnerem Davidem, i że ufundowali sobie dziecko. Jak to zrobili? Wynajęli kobietę, a ściślej mówiąc – macicę jakiejś kobiety, zmieszali swoje spermy i tą mieszanką kazali medykom zapłodnić kobietę. Narodził się mały Zac, który od początku instynktownie szukał piersi matki, aby na nich spocząć. Bo Zac, jak każde dziecko, chciał do mamy. Został jednak oderwany od kobiety, która przecież „tylko” się wynajęła i oddany „rodzicom”, czyli panom Johnowi i Davidowi. Adinolfi przytacza wyznania samego Eltona, że dziecko przez cały rok płakało, a ten, by je uspokoić, pobierał mleko z piersi wynajętej kobiety, by karmić butelką syneczka. Synek chce jednak do mamy. Lewicowcy-postępowcy się wzruszają. Adinolfi natomiast stwierdza jasno: „Historia mrożąca krew w żyłach, straszliwa przemoc uczyniona najsłabszemu wśród ludzi, noworodkowi. I podkreśla raz jeszcze: „Kto jest z lewicy, stoi po stronie najmniejszych i sprzeciwia się fałszywym mitom postępu. A najmniejszymi są dzieci, które nie mają głosu”. I które chcą do mamy.
Adinolfi stwierdza, że zawsze uważał, iż podstawowym prawem człowieka jest prawo do życia, w tym prawo do narodzenia się, jeśli już został poczęty. Ale okazuje się, że sprawy mają się kompletnie na odwrót: podstawowym prawem człowieka (kobiety) jest dokonanie aborcji. Włoskiego polityka lewicy zgrozą przejmują wszelkie techniki wybierania między ludzkimi embrionami. Zauważa, że prawie nie rodzą się już nie tylko dzieci z zespołem Downa, ale także na przykład albinosi. Diagnostyka prenatalna wychwytuje takie przypadki, co najczęściej owocuje zabiciem tych ludzkich istot w łonach matek. Czy naprawdę jest czymś postępowym i lewicowym – pyta Adinolfi – niszczenie dzieci najsłabszych, które najbardziej potrzebują opieki i wołają: „Chcę do mamy”? Tego rodzaju praktyki nie są dla niego lewicowe, ale nazistowskie.
Popatrzmy na tzw. lewicę w Polsce. Mówi się, że lewica to SLD i Twój Ruch. Ale czym zajmują się ci, z jednej strony wielbiciele generała Jaruzelskiego, a z drugiej entuzjaści gejów? Co z troską o człowieka pracy mają wspólnego tacy goście, jak Kwaśniewski, Miller, Palikot? Co wspólnego z troską o rzeczywiście najsłabszych w społeczeństwie ma Grodzka? Dlaczego lewicą mają być Kalisz i Szczuka podrygujący na paradzie panów w stringach i z pióropuszami w pupach? Ludzie, którzy demonstrowali lewicową troskę o biednych, stoją dziś na uboczu polityki.
Przeczytałem książeczkę, którą napisał Mario Adinolfi, z przyjemnością. Nasuwa mi się jednak pewien postulat wobec autora. Może czas przestać żyć mrzonkami o jakiejś prawdziwej, dobrej lewicy i przyłączyć się do tych, którzy naprawdę są wrażliwi na wołanie najsłabszych: „Chcę do mamy!”.
Dariusz Kowalczyk SJ |