Wezwanie Boga o pomoc było kulminacyjnym momentem w życiu znanego prezentera telewizyjnego Rafała Patyry.
Fot. Facebook/Wiesław DomagałaRafał Patyra pojawił się na wydarzeniu ewangelizacyjnym, które odbyło się 4 sierpnia w parafii św. Aleksego w Przedborzu, w diecezji radomskiej. Razem ze swoją żoną Joanną podzielił się świadectwem swojego życia. Nie brakowało wątków bardzo osobistych, związanych ze zdradą żony.
Rafał Patyra mówił, że kryzys zaczął mieć miejsce z chwilą rozpoczęcia pracy w mediach, że świat telewizji i show biznesu zaczął go wciągać. Stał się pracoholikiem. Chciał w ten sposób przebywać poza domem, aby unikać napięć, kłótni i braku zrozumienia. Pojawił się też romans.
Dzisiaj jestem pewien, że uratowała mnie wiara, którą wyniosłem z rodzinnego domu. Towarzyszyła mi świadomość, że brakowało mi sakramentów. Gdyby nie to, pewnie bym machnął ręką i wyprowadził się z domu
– mówił dziennikarz.
Joanna Patyra wiele uwagi poświęciła ratowaniu małżeństwa.
Byłam w rozsypce. Uznałam swoją bezsilność i zawołałam na głos: „Boże zrób coś z tym”! Trafiłam na rekolekcje zamknięte dla małżeństw, które odnawiały swoje przyrzeczenia małżeńskie. Zapamiętałam tylko słowa księdza, który modlił się za mnie: „jeśli Boże mam traktować to w kategorii cudu, to proszę, uczyń ten cud”. To był początek zmian
– mówiła pani Joanna.
Rafał Patyra również, kiedy znajdował się na dnie, zawołał do Boga o pomoc. To był kulminacyjny moment w jego życiu.
Dzisiaj wiem, że jeśli dam przestrzeń Bogu i uznam, że On może wszystko, to wówczas zaczynają się dziać się cuda w naszym życiu. W chwili największego mroku naszego małżeństwa, zaczynałem dostrzegać jasność. Zaczęliśmy z żoną rozmawiać
– opowiadał Rafał Patyra.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Teologia ciała: Jak uratować małżeństwo?
Do Przedborza przyjechali m.in. Zbigniew i Iwona Biel.
Jesteśmy pod wrażeniem świadectwa państwa Patyrów, którzy tak odważnie mówią o Bogu i pokonywaniu małżeńskiego kryzysu. Przekonaliśmy się, że tylko z Bogiem można tego dokonać. Wiara jest tym, co nas łączy. To nas inspiruje
– powiedzieli małżonkowie z Radomia.