Ostatni rozdział Ewangelii według św. Jana, mimo swojej względnej prostoty opisywanej sytuacji, jest piękną kompozycją.
Codzienność, na którą składa się łowienie ryb czy spożywanie posiłku, przeplata się z wydarzeniami już nie tak codziennymi, jak cudowny połów 153 ryb czy ukazanie się Pana Jezusa zmartwychwstałego.
Choć powszedniość sytuacji jest przerwana przez umiłowanego ucznia okrzykiem: „To jest Pan!”, to jednak bycie bohaterem obok zmartwychwstałego Jezusa przysługuje w dzisiejszym fragmencie Szymonowi Piotrowi. To on zaczyna połów od: „Idę łowić ryby”, to na nim kończy się wezwanie: „Pójdź za Mną!”. Scenografia również jest ustawiona pod niego przez Pana Jezusa, który przygotował ognisko.
To, co zobaczyli uczniowie na ziemi, nie było zwykłym „rozłożonym ogniskiem”, ale była to antrakia, ognisko z antraksu, czyli po grecku: węgla. Takie ognisko płonęło tylko raz jeszcze w Nowym Testamencie, kiedy to właśnie Piotr trzykrotnie zaparł się Pana Jezusa, grzejąc się wraz z innymi przy rozżarzonych węglach.
Być może również ognisko pomogło temu krewkiemu Piotrowi przypomnieć sobie, jak przy pojmaniu Pana Jezusa w Getsemani nie wywiązał się ze swego słowa: „Życie moje oddam za Ciebie” (J 13,37). Stąd również i wielka pokora, czyli znajomość siebie, która na dwukrotne pytania: „czy miłujesz mnie?”, odpowiada zawsze: „Ty wiesz, że Cię kocham”. Dopiero za trzecim razem Zmartwychwstały obniża poprzeczkę, pytając: „Czy kochasz mnie?”. Ta gra słów (po grecku: agapao, fileo), mogłaby być po polsku oddana jeszcze większym kontrastem: „Czy miłujesz mnie?” – „Ty wiesz, że Cię lubię”.
W dzisiejszej rehabilitacji Szymona Piotra jest dla nas wielka nadzieja: boski program nauczania potrafi sobie radzić z pokornymi. Gdy stawiamy na wolę bez pokory, „w ostatecznym rozrachunku brak szczerego, bolesnego i modlitewnego uznania naszych ograniczeń, co uniemożliwia łasce lepsze działanie w nas, nie pozostawiając jej miejsca na wzbudzenie tego możliwego dobra, włączającego się w proces szczerego i rzeczywistego rozwoju. Łaska, właśnie dlatego, że bierze pod uwagę naszą naturę, nie czyni nas od razu nadludźmi” (Franciszek, Gaudete et exsultate, 50).
Ta boska pedagogia, która pozwoliła pierwszemu papieżowi na nowo rozpocząć trajektorię od aktualnego miejsca „lubienia Boga”, już teraz prorokuje jego happy end, jak przystało na Apostoła, zaznaczając, „jaką śmiercią uwielbi Boga” i stanie się świętym Piotrem.