Zachęcam, żeby w czasie rekolekcji w rodzinie, w domu przeżywać wspólną modlitwę. Zadbać też o ciszę, sięgnąć po Biblię - ks. dr Krzysztof Wons SDS, dyrektor Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów, w rozmowie z Ireną Świerdzewską.
Czy można źle przeżyć rekolekcje?
Daleki jestem od oceniania, nawet przy formułowaniu ogólnej opinii. Z rekolekcji można skorzystać bardziej lub mniej, a wiele zależy od naszego osobistego nastawienia, czyli od pragnień, które w sobie mamy. Zaczynając rekolekcje, stawiam słuchaczom pytanie: Z czym przyszedłeś? Patrząc na Jezusa, odpowiedz sobie, czy chcesz tych rekolekcji. Jeśli nawet nie pragniesz rekolekcji, to proś, by mieć takie pragnienie. Zajrzyj przy tym w głąb swojego serca: czy rzeczywiście nie potrzebujesz rekolekcji?
W każdym, niezależnie od motywacji, pragnień, Pan Bóg może działać, ale nigdy nie wyważa drzwi, nigdy niczego nie czyni na siłę.
A kiedy wzbudzimy w sobie pragnienie bycia na rekolekcjach, jaki powinien być kolejny krok?
Po pierwsze, potrzebna jest wierność, czyli obecność. Mam prawo do różnego samopoczucia, mogę być cierpiący duchowo, psychicznie, może pojawić się we mnie lenistwo, gnuśność albo konkurencją dla rekolekcji będzie ciekawy program, mecz czy zachęta innych, by zostać w domu. Dzisiaj wierność jest w kryzysie głównie dlatego, że nie wierzymy, że to „coś” ma wartość. Jako rekolekcjonista zwracam tu uwagę nie tylko na pragnienia, ale też na wolę. Nawet jeśli musimy włączyć siłę woli, to jeśli kogoś kochamy, z miłości do niego zrobimy wiele, przekraczając siebie.
Potem ważne jest słuchanie. Jeśli idziemy na spotkanie, na którym nie chcemy słuchać, a każdy chce tylko mówić, to wtedy nic się nie wydarzy. Wychodzimy ze spotkania, na którym od początku byliśmy „nieobecni”. Zachęcam, by zapytać siebie: Czy ja słyszę? Co zapamiętałem po wyjściu z kościoła?, ale nie na zasadzie: Czy cokolwiek pamiętam? Tak kiedyś nas odpytywano, przez co teraz możemy blokować się na takie hasło. Owszem, intelektualna pamięć jest ważna, ale chodzi o to, żeby zajrzeć w głąb swojego serca – czy coś cię poruszyło, dotknęło, jakieś przeżycie, jakieś światło, poznanie, zdumienie albo jakiś ból? Czy coś cię może zdenerwowało, zaniepokoiło, o czym byś chętnie podyskutował, pokłócił się z rekolekcjonistą, a nawet z Panem Bogiem?
Jak można „kłócić się” z Panem Bogiem?
Zawsze namawiam do szczerości i stawania w prawdzie. Powinniśmy być tu zgodni ze swoim sumieniem. Jeśli usłyszysz podczas rekolekcji jakieś słowo, które jest dla ciebie trudne, wobec którego się buntujesz, które cię denerwuje albo wywołuje w tobie opór, to powiedz to Panu Bogu. Bądź uczciwy, to jest bardzo ważny etap: „Panie Boże, to, co usłyszałem, jest prawdą, tak powinno być, ale tak się dzisiaj nie żyje. Jestem na tym etapie, że nie chcę tak żyć, ale ja Ciebie uznaję za Boga, więc będę dalej Ciebie słuchał. Proszę Cię, skrusz moje skamieniałe serce, daj mi nowe serce”.
Czy istotne jest, żeby w czasie rekolekcji przyjąć sakramenty?
Uczestniczenie w Eucharystii, przyjęcie Komunii świętej, przystąpienie do sakramentu pokuty to są momenty, w których potwierdzam, że poszedłem za Słowem, coś chcę zrobić z tym, co usłyszałem. Potrzebuję się wyspowiadać, bo Słowo było dla mnie jak lustro i zobaczyłem siebie w nie najlepszym stanie, chciałbym to oddać Panu Bogu. Chcę się jeszcze raz ku Niemu zwrócić, kolejny raz idę do spowiedzi, do Komunii świętej, i nie traktuję tego jako pewnego rytuału, praktyk do wykonania. Oczywiście, dla niektórych osób będzie to tylko powinność – niech tak zostanie, ale ja zawsze wychowuję do czegoś więcej.
Co znaczy to „więcej” podczas rekolekcji?
Parafrazując myśl św. Ignacego Loyoli: „Prowadzić ich ku «więcej» (magis)”. Zachęcam, żeby w rodzinie, w domu przeżywać wspólną modlitwę. Zadbać też o ciszę, sięgnąć po Biblię. Chrześcijanin, który nie czyta Pisma Świętego, jest w niebezpieczeństwie, jest zagrożony. Bo my zawsze czegoś słuchamy. Jeśli Słowo Boże nas nie wypełnia, to będą nas wypełniać inne treści.
Zachęcam kapłanów, by w trakcie rekolekcji parafialnych po naukach, przez cały dzień lub większość dnia, wystawiali Jezusa w Najświętszym Sakramencie i zapraszali na adorację. Dobrze, by nauki rekolekcyjne przełożyły się na osobistą modlitwę, żeby ludzie, którzy wychodzą z kościoła, nie utonęli w oceanie różnych codziennych zajęć. Dlatego warto wychowywać do kultury wyciszenia i modlitwy.
Kiedy uznamy pierwszego dnia, że styl rekolekcjonisty nie trafia do nas, to czy zrezygnowanie z rekolekcji jest dobrym rozwiązaniem?
Mamy prawo do własnych oczekiwań, ale trzeba uważać, aby nie ulegać coraz bardziej żywemu dzisiaj kultowi subiektywizmu. To znaczy uczynienia samego siebie ośrodkiem opiniotwórczym i decyzyjnym – „podoba mi się” czy „nie podoba mi się”, „tak czuję” albo „nie czuję”, „ten ksiądz do mnie trafia” bądź „nie trafia”. Pierwszym wyzwaniem jest wtedy przekraczanie siebie: zaufaj Bogu, że cię tutaj zaprosił. Pamiętam, kiedy w mojej rodzinnej parafii komentowano rekolekcjonistę: „Prosto mówi, szału nie ma”. Okazało się potem, że takich kolejek do spowiedzi, jak podczas tych rekolekcji, wcześniej nie było w parafii.
Bóg działa, ale potrzebna jest nasza wytrwałość. Do Jezusa mówiono: „Twarda jest ta mowa, i któż jej słuchać może?”, a do św. Pawła: „Posłuchamy cię innym razem”. Kard. Raniero Cantalamessa OFMCap skomentował to tak: „Twarde serce czyni twardą Bożą mowę”.
Jak ocenia Ksiądz korzystanie z rekolekcji w internecie zamiast tych w kościele?
Rekolekcje w internecie nie zastąpią rekolekcji w kościele. Niestety, czasy COVID-u pozostawiły w mentalności ludzi przeświadczenie, że nie potrzebujemy Kościoła, żeby spotykać się z Bogiem. Kościoła nie można przeżywać wirtualnie, podobnie jak relacji ze swoją rodziną czy spotkań ze znajomymi. Wirtualne kontakty mogą być jakąś pomocą, bajpasem w relacjach, ale nie zastąpią bezpośrednich spotkań. Parafia to twoja wspólnota, twoja rodzina, ważne jest, żebyś spotykał się w niej z innymi – niezależnie od tego, czy kogoś znasz bardziej, mniej czy nie znasz w ogóle. Jesteś wtedy w domu twojego Boga Ojca razem ze swoją wspólnotą.
Praktyki sakramentalne bardzo ucierpiały w czasie COVID-u, trzeba więc pomagać ludziom wracać do sakramentu pokuty, Eucharystii, Komunii świętej. Nie da się ich zastąpić niczym innym. Poza tym trzeba pamiętać od strony teologalnej, że słuchanie Słowa w czasie liturgii ma szczególną moc. Słowo „dzieje się”, przemawia ze szczególną mocą, ma charakter wydarzenia mistagogicznego. My jesteśmy w środku tego wydarzenia razem. To nie jest to samo, co moja prywatna modlitwa, nie zastępuje ona tego spotkania w Kościele. Ktoś powie: Mogę pójść do lasu i tam się pomodlić. Możesz, mnie też las pomaga w modlitwie, ale nie zastępuje zgromadzenia w Kościele. Ecclesia to jest zgromadzenie, spotkanie, bycie razem, napełnianie siebie modlitwą, funkcjonujące jak naczynia połączone.
Czy dobre jest korzystanie z kilku tur rekolekcji w ciągu roku?
Intensywne życie duchowe nie polega na tym, żeby śledzić, szukać mnóstwa programów o treściach duchowych, religijnych. Nie chodzi o wielość propozycji, ale o jakość, o głębię. Muszę mieć przestrzeń na przetrawienie ich. Nasze życie duchowe nie może przypominać motorówki ślizgającej się po wodzie z prędkością 200 kilometrów na godzinę, ale ma raczej przypominać płetwonurka wchodzącego w głębię wody. Wystarczy mi więc jedna propozycja rekolekcyjna.
Nie możemy przejadać się treściami rekolekcyjnymi, bo tylko niezdrowo się utuczymy. Biologia jest paradygmatem dla życia duchowego. „Miałem taki smak, taki apetyt” – ale nie pomyślałeś, czy to będzie ci służyć. Kiedy żołądek jest przepełniony, nie może trawić. Ociężały organizm buntuje się, reaguje bólem.
W życiu duchowym jest podobnie. Czasem wystarczy jedno słowo, które będę smakował, nosił w sercu, modlił się. Kulturę konsumpcji, zajadania się przenosimy na życie duchowe i wcale nie musi chodzić tu o złe intencje. W naszym ośrodku mamy stacjonarne rekolekcje ośmiodniowe. Uczestnikom, którzy chcą przyjechać na kolejne, zalecamy, żeby wracali nie wcześniej niż za rok. W tym czasie mają pracować nad owocami w codziennym życiu. Dlatego ważna jest stała spowiedź, kierownictwo duchowe, żeby mieć kogoś, kto będzie towarzyszyć, a także ważna jest wspólnota formacyjna.
Jak ma pracować w nas to, co usłyszymy podczas rekolekcji?
Przede wszystkim Słowo pracuje, do rekolekcjonisty należy uświadamianie, że Słowo ma moc działania. Ojcowie Kościoła mieli sakramentalną wizję Słowa, bo ono jest dabar – to oznacza, że Słowo nie tylko przemawia, ono sprawia to, co mówi. To jest tak jak z ziarnem, jeżeli ono jest zasiane, to we mnie jest już potencjał życia. Istotna jest tu ekologia życia – jak ja o ziemię mojego serca będę dbał. Jeśli wejdę w orbitę tego, co mnie niszczy, jak internet, obrazy, które rozbudzają we mnie namiętność, życie zmysłowe, cielesne, jeśli przyjmę styl życia hiperpośpiesznego, to – jak Jezus mówi w Ewangelii św. Jana – ziarno zasiane zostanie samo i nie wyda owocu. Słowo może czuć się samotne. To znaczy Ono jest we mnie i czeka na odpowiedź. Dbanie o kulturę życia wymaga intensywnej pracy. Praktyki religijne są rozrusznikiem, taką iskrą, która ma mnie zapalić do nowego stylu życia. To jest proces trwający nieraz latami. Bez tej ekologii, kultury życia, Słowo, które ma moc samo w sobie, nie wyda owocu, z prostej przyczyny. Ono szanuje moją wolność, szanuje mnie, nie wdziera się do człowieka siłą i niczego nie wymusza. Trzeba pamiętać, że potrzebna jest ze strony człowieka wrażliwość i empatia wobec Słowa, by mogło Ono owocować.