Czego nam brakuje do osiągnięcia pełnej jedności wszystkich wyznawców Chrystusa, skoro jest między nami zgoda co do samych fundamentów naszej wiary?
Wszyscy wierzymy w Boga w Trójcy Świętej Jedynego, w Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Wierzymy w Syna Bożego, który dla nas stał się jednym z nas, obdarzył nas Ewangelią, przez swoją mękę i śmierć na krzyżu odkupił nas z naszych grzechów, a swoim zmartwychwstaniem otworzył nam drogę do życia wiecznego. Wszyscy też zostaliśmy ochrzczeni w imię Trójcy Przenajświętszej i z wiarą czytamy Pismo Święte jako natchnione przez Ducha Świętego słowo Boże.
CO NAS ŁĄCZY?
Z Kościołem prawosławnym Kościół katolicki czuje się złączony jeszcze bardziej. Pasterze obu naszych Kościołów są powoływani do posługi poprzez włączenie w święty łańcuch sukcesji apostolskiej i wobec tego w obu naszych Kościołach podczas Eucharystii dokonuje się realne uobecnienie zbawczej ofiary Chrystusa Pana, a lud Boży karmiony jest prawdziwym Ciałem i Krwią Pańską. Ponadto w obu naszych Kościołach oddajemy szczególną cześć Bogurodzicy Maryi. W wielkim poszanowaniu mamy również święte obrazy.
Niestety, nawet tak wielka bliskość w wierze nie wyklucza wzajemnej lub jednostronnej wrogości. Ale diabeł potrafi skłócić religijnie nawet dzieci tego samego Kościoła.
Bogu dziękować, obecne relacje między Kościołem katolickim, prawosławnym oraz Wspólnotami protestanckimi wydają się poprawne, a chyba nawet coraz lepsze. Warto jednak podkreślać, że nawet wówczas, kiedy w relacjach między Kościołami i Wspólnotami dzieją się rzeczy, jakie dziać się nie powinny, zarówno poszczególni chrześcijanie, jak i całe chrześcijańskie środowiska nie muszą i nie powinny do tej wrogości się przyłączać.
CO NAS DZIELI?
Mimo że zgodnie wyznajemy najbardziej fundamentalne prawdy naszej chrześcijańskiej wiary, to jednak do wspólnoty w wierze wciąż nam daleko. Szczególnie istotne wydają się różnice doktrynalne. Ale dzielą nas również całe wieki życia w oddaleniu od siebie, a niekiedy we wzajemnej nieprzyjaźni. Wielokrotnie raniliśmy się wzajemnie, a zarazem nasza pamięć historyczna jest nieraz bardzo odmienna – każda ze stron bardziej pamięta krzywdy, których doznała, niż te, które wyrządziła innym. Toteż ukształtowało się w naszych Kościołach i Wspólnotach poczucie wzajemnej obcości, a może nawet wrogości.
Owszem, w ciągu ostatniego półwiecza wiele się zmieniło. Zaczęliśmy bardziej się wzajemnie szanować. Rzadziej się zdarza prozelityzm, obecnie rozumiany jako posługiwanie się manipulacją i kłamstwem w przyciąganiu do siebie wyznawców innego Kościoła lub Wspólnoty. Z większą też uwagą wsłuchujemy się w to, co mamy sobie wzajemnie do powiedzenia. W rezultacie porzucamy wiele niesprawiedliwych stereotypów, jakie ukształtowaliśmy przeciwko sobie wzajemnie w poprzednich pokoleniach.
Dzięki dość powszechnej aprobacie dla ekumenizmu nauczyliśmy się przyglądać z życzliwością życiu duchowemu i doświadczeniom duszpasterskim innych Kościołów i Wspólnot. Niekiedy nawet przyglądamy się ze świętą zazdrością, która pobudza nas do naśladowania. I tak na przykład pobożność braci prawosławnych przypomina nam, katolikom, o wielkim znaczeniu świętych ikon w życiu religijnym. Z kolei bracia protestanci niewątpliwie jakoś przyczynili się do odnowy pobożności biblijnej, którą można obserwować wśród wiernych Kościoła katolickiego, a chyba również Kościoła prawosławnego.
Z drugiej strony, po odnowie liturgicznej, jaka się dokonała w Kościele katolickim, wiele wspólnot protestanckich podjęło odnowę swego kultu. „Niektóre z nich – zauważył św. Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint – porzuciły tradycję sprawowania liturgii Wieczerzy Pańskiej jedynie przy rzadkich okazjach i przyjęły zwyczaj odprawiania jej w każdą niedzielę” (UUS 45).
POTRZEBA PRZEMIANY
Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że wszystkie te pozytywne zmiany są w gruncie rzeczy tylko powierzchowne, jeżeli nie płyną z naszych serc, pragnących się nieustannie nawracać i szukających coraz głębszego zjednoczenia z Chrystusem Panem.
Tak wyraźnie naucza Sobór Watykański II. W Dekrecie o ekumenizmie (7–8) czytamy: „Rzeczywisty ekumenizm nie istnieje bez wewnętrznej przemiany. Wszak z nowości ducha, z zaparcia się samego siebie i z swobodnego wylania miłości pochodzą i dojrzewają pragnienia jedności. (…) To nawrócenie serca i świętość życia w połączeniu z prywatnymi i publicznymi modlitwami o jedność chrześcijan należy uznać za duszę całego ruchu ekumenicznego i słusznie można je nazwać ekumenizmem duchowym”.
Pojednaniu z Bogiem i z Chrystusem powinno towarzyszyć pojednanie wzajemne. Mówił o tym Jan Paweł II m.in. na spotkaniu ekumenicznym w Hali Ludowej we Wrocławiu 31 maja 1997 r.: „Nasze Kościoły i Wspólnoty kościelne potrzebują pojednania. Czy możemy być w pełni pojednani z Chrystusem, jeśli nie jesteśmy w pełni pojednani między sobą? Czy możemy wspólnie i skutecznie świadczyć o Chrystusie, nie będąc pojednani ze sobą? Czy możemy pojednać się ze sobą, nie przebaczając sobie nawzajem?”.
OCZYSZCZANIE PAMIĘCI
Znakiem, że autentycznie szukamy pojednania z chrześcijanami innych wyznań, będzie gotowość każdego z Kościołów i Wspólnot kościelnych do oczyszczania swojej pamięci historycznej. Chodzi najpierw o to, żeby każda ze stron starała się poznać swoją własną część winy za rozbicie chrześcijaństwa, ale też żeby z większym obiektywizmem starała się patrzeć na tych drugich. Na pewno będzie to nas wszystkich prowadziło do skruchy przed Bogiem i przed współbraćmi – ufajmy, że wszyscy staniemy się wtedy zdolni do postawy: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.