Brak zimy, mrozu i przede wszystkim śniegu najbardziej odczuwały dzieci.
To właśnie one najbardziej cieszyły się z tegorocznych wybryków aury. Wybryków, bo przecież w poprzednich latach o wyjściu na sanki można było tylko pomarzyć. A teraz? Ileż odebrałem telefonów z prośbą o wypożyczenie sprzętu, na którym da się zjechać z górki. Sanki okazały się dobrem deficytowym, niemal na wagę złota (warto było w nie kiedyś zainwestować, nawet jeśli długo leżały gdzieś w kącie balkonu). Dzieci – te młodsze i te starsze – wyciągnęły na dwór rzesze dorosłych. Sam byłem świadkiem zjazdów pań i panów w kwiecie wieku, a własne szaleństwa przypłaciłem podartymi spodniami. Ale warto było! Kto wie, kiedy znów będziemy mieli okazję cieszyć się zimą w mieście.
Skoro o radości mowa – muszę odnotować wyczyny polskich sportowców. Bo przez lata poza sukcesami Justyny Kowalczyk, skoczków narciarskich oraz okazjonalnymi wyczynami łyżwiarzy szybkich czy biathlonistów zima była dla polskich kibiców czasem złym. Pozbawionym emocji i sukcesów. Teraz możemy mieć nadzieję, że to się zmieni. Nie na chwilę, ale na dłużej.
23-letnia Kamila Żuk niedawno została mistrzynią Europy. Nie brak głosów twierdzących, że takiego talentu w polskim biathlonie nie było być może nigdy. Maryna Gąsienica-Daniel dała promyk nadziei na to, że w narciarstwie alpejskim Polska przestanie być białą plamą. A medale Karoliny Kalety oraz Moniki Skinder w mistrzostwach świata juniorek są oczywistym sygnałem – królowa zimy Justyna Kowalczyk może niedługo doczekać się następczyń, z których będziemy bardzo dumni. Szczególnie warto zapamiętać nazwisko Skinder. Monika sięgnęła po złoto w sprincie techniką klasyczną. Po tym sukcesie szwedzkie media pisały o naszej biegaczce w samych superlatywach. „Super talent z Polski” – te słowa nie wymagają komentarza. Za to warto przypominać, że w naszym kraju sporty zimowe wciąż są w bardzo trudnym położeniu.
Wiele na ten temat mogłaby opowiedzieć Justyna Kowalczyk – jeszcze w trakcie swojej kariery twardo walczyła o profesjonalne trasy biegowe dla swoich następców. Na szczęście tutaj coś się zmieniło. Rok temu otwarto w Zakopanem nowe trasy, a także internat dla sportowców. Koszt inwestycji: ponad 25 milionów złotych. I jestem przekonany, że nie są to pieniądze zmarnowane. Tylko w ten sposób, poprzez regularne finansowe wsparcie, możemy doczekać czasów, gdy w sportach zimowych Polacy nie będą tylko tłem dla najlepszych. I dzięki temu dla nas wszystkich zima nie będzie już taka zła.