Nie dziwmy się – musiała nastąpić. Po tak wspaniałych dwóch weekendach nie było wyjścia. Nic nie mogło jej zatrzymać. Stochomania stała się faktem.
W tym roku wszystko złożyło się wprost fenomenalnie. Najpierw Kamil Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni, a zaraz po tym sukcesie Puchar Świata przeniósł się do Polski. I wszyscy – nie tylko nasi skoczkowie – wiedzieli, że atmosfera będzie jeszcze bardziej gorąca.
Dzięki znakomitej formie Stocha zamiast gorączki mieliśmy istne szaleństwo i polski hymn śpiewany na tysiące gardeł. Stochomania to dla naszego mistrza duże wyzwanie. Bo kibicowska miłość może chwilami być trudna. I nie piszę tych słów na wyrost. Po prostu Kamil będzie musiał poradzić sobie z popularnością w zupełnie innych czasach niż Adam Małysz. Jego wielki poprzednik też w pewnym momencie nie był w stanie uniknąć pielgrzymek kibiców pod dom. Małyszomania opanowała kraj jak śnieżna lawina. A tę trudno zatrzymać. Dodatkowe wyzwanie dla Stocha wynika z tego, że w czasach wszechobecnych mediów społecznościowych na pewno nie zabraknie złośliwców i zwykłych zazdrośników. Kiedyś takie głosy do osób popularnych często nie docierały. Teraz nie da się ich uniknąć.
Nawet jeśli Kamil nie będzie dzielił się swoją prywatnością na różnych portalach, to i tak będzie miał trudno. A znając naszych rodaków, można już powiedzieć, że wystarczy kilka poważniejszych niepowodzeń i z uwielbienia nie zostanie niemal nic. Niestety, czasami trudno nam wszystkim znaleźć złoty środek. Emocje szybko falują od tych najwyższych do najniższych. Dlatego stochomania wiecznie trwać nie będzie. I trzeba o tym pamiętać. Warto mieć w głowie również to, że obecni kadrowicze Stefana Horngachera nie należą do młodzieniaszków. Możemy jedynie zazdrościć Słoweńcom utalentowanych braci Prevców. Najbardziej doświadczony Peter we wrześniu skończy 25 lat, Cene w marcu będzie miał 21, a Domen nie ma jeszcze 18! Przyszłość przed nimi.
W naszej kadrze tak utalentowanej młodzieży nie widać. Adam Małysz jako dyrektor związku narciarskiego także z tym problemem musi się zmierzyć. I oby zrobił to skutecznie i szybko, bo w innym przypadku po radości, szaleństwie oraz stochomanii pozostaną nam tylko piękne wspomnienia. A tego nie chce chyba nikt, kto lubi, ceni i podziwia skoki narciarskie.