Paulo Sousa na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że początek pracy z piłkarską reprezentacją Polski będzie trudny.
Głównie przez brak czasu. Portugalski trener po kilku treningach musiał rozpocząć bój o mundial. I zaczął go bardzo odważnie, wstawiając do składu debiutantów i próbując od razu zmienić sposób gry w obronie. To sprawiło, że Polacy już z Budapesztu wrócili poranieni, z wielkim trudem ratując punkt. Czas nie był sprzymierzeńcem Sousy, ale niestety nie sprzyjało mu także szczęście. Po takim sobie meczu z Andorą z drużyny wypadł kontuzjowany Robert Lewandowski, a do tego doszło zamieszanie z koronawirusem. Do Londynu nasza reprezentacja poleciała więc jeszcze mocniej poraniona, dlatego trudno było znaleźć optymistów wierzących w sukces. A byłby nim co najmniej remis. I chociaż na Wembley po przerwie było chwilami nieźle, to w sumie biało-czerwonym zabrakło odwagi, by mocniej postraszyć Anglików. Dlatego skończyło się niemal jak zawsze z tym rywalem. Żal jednak jest, i to duży. Bo niby momenty były, niby przeciwnik nas nie zdominował, ale przecież w sumie bez większego wysiłku zdobył trzy punkty. Mocno poraniona reprezentacja Polski była bliska sprawienia wielkiej niespodzianki. Szkoda, że się nie udało.
Po marcowych meczach nie udało się także dowiedzieć, czego można się spodziewać po drużynie zarządzanej przez portugalskiego trenera. Paulo Sousa na pewno nie boi się ryzykować. Szkopuł w tym, że na razie efekty tego są mocno mizerne. Wiedzą Państwo, jakie słowa cisną się teraz na klawiaturę? Nie wymagajmy cudów, na wszystko potrzebny jest czas. Po zmianie trenera potrzebuje go także reprezentacja.
No i proszę, te słowa się wcisnęły, a przecież doskonale wiem (wiemy to wszyscy), że tego czasu w 2021 r. nie było i raczej nie będzie. Zgrupowanie przed mistrzostwami Europy to jedyny moment na w miarę spokojną pracę, ale… pamiętajmy, jakie będą okoliczności. Piłkarze przyjadą po arcytrudnym sezonie, który – dziś jest to już pewne – wyciśnie z nich o wiele więcej niż poprzednie rozgrywki. Wszystko przez pandemię i napięty terminarz. Trudno oczekiwać, by Sousa przed Euro wynalazł jakąś cudowną recepturę pozwalającą w dwa tygodnie postawić piłkarzy na nogi, a przy okazji nauczyć ich gry, którą zaskoczą rywali na Euro. Nasza kadra wciąż może być więc poraniona. I nadal będzie wielką niewiadomą. Dziś nadziei na radykalną poprawę po prostu nie ma. A przecież temu miała służyć zmiana trenera…