Pokaleczeni po rosyjskim mundialu Polacy dopiero będą szukali nowego pomysłu na drużynę.
Początek września, Bolonia. To wtedy i tam Jerzy Brzęczek po raz pierwszy poprowadzi piłkarską reprezentację Polski. Przed debiutem nowy selekcjoner ma sporo spraw do rozwiązania. Najważniejsze będą oczywiście personalia.
Rezygnacja z gry w kadrze Łukasza Piszczka to sprawa, której można było się spodziewać. Obrońca Borussii Dortmund od jakiegoś czasu wysyłał sygnały, że mistrzostwa świata mogą być jego ostatnią imprezą. I tak też się stało. Trzeba jednak pamiętać, że chociaż nowy trener reprezentacji nie przewiduje rewolucji, a jedynie ewolucję, to w niedługim czasie – być może – trzeba będzie szukać następców Jakuba Błaszczykowskiego, Kamila Grosickiego czy Kamila Glika. W niedługim czasie, czyli w ciągu 2-3 lat. Niby to dużo, ale przecież tak naprawdę ten czas minie jak z bicza strzelił. I Jerzy Brzęczek następców musi szukać już dziś. Bo tak jest w każdym sporcie drużynowym. Bez względu na to, jaką mamy młodzież – bardziej czy mniej utalentowaną – szukać następców trzeba i basta. Jeśli tego nie zrobimy, to nagle możemy obudzić się z wielkim zdziwieniem na twarzach. Taki stan rzeczy i tak nam grozi, gdyż nie mamy, tak jak Anglicy czy Hiszpanie, grupy utalentowanych juniorów, gotowych w niedługim czasie do wielkich wyzwań. Dlatego przed selekcjonerem bardzo trudne wyzwanie.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 34 (672), 26 sierpnia 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 9 września 2018 r.