Jedyną miłą sprawą związaną z płaceniem podatków jest możliwość przekazania 1 proc. należności organizacjom pożytku publicznego. Bogate państwa rozumieją, że takie odliczenie bardzo im się opłaca.
Przy okazji odliczeń przyszła mi na myśl instytucja, którą odwiedziłem podczas ostatniego pobytu w kraju – Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością „Przystań” im. Jana Pawła II w Tymbarku. Każdy słyszał o wytwórni soków w tym mieście, o „Przystani” – prawie nikt. A szkoda. W tak małej miejscowości istnieje bowiem poważna instytucja dobroczynna, w dodatku zajmująca się opieką nad dziećmi z zaburzeniami neurologicznymi i okołoporodowymi. Wbrew stereotypom, jakoby na „prowincji” nikt sobie takimi sprawami głowy nie zaprzątał.
Ośrodek działa już ponad 20 lat. Początki były skromne – opieka nad zaledwie sześciorgiem dzieci. Potem, dzięki wsparciu ówczesnego proboszcza ks. prałata Józefa Leśniaka, otwarto małą placówkę w budynku parafialnym. Teraz jest to już większy lokal, wynajmowany odpłatnie w budynku Publicznego Przedszkola Samorządowego. Dzięki temu Stowarzyszenie jest w stanie zapewnić opiekę setce niepełnosprawnych osób.
Trudno powiedzieć, żeby „Przystań” dysponowała środkami na miarę marzeń. Ośrodek zapewnia opiekę tylko w ciągu dnia. O „internacie” nie ma mowy. Fachowy personel może odbyć tylko 350 wizyt domowych miesięcznie, a potrzeby są bez porównania większe.
System na głowie
Działania ośrodka to często ratunek przed kalectwem na całe życie, ponieważ zdecydowana większość dzieci z kłopotami okołoporodowymi i wcześniaków jest w stanie przezwyciężyć zaburzenia, pod warunkiem objęcia ich opieką w wieku wczesnorozwojowym. Pomijając wymiar ludzki, dla ekonomisty sprawa jest oczywista: niedużym kosztem można uchronić podatnika (bo nie, jak się to powszechnie określa, państwo) od ponoszenia wydatków na rentę inwalidzką. Tego typu inicjatywy powinny więc być szczodrze wspierane przez władze. Ale czy są?
Można rzec, że cały system, w którym działają rodzime organizacje pożytku publicznego, jest postawiony na głowie. Na przykład. „Przystań” świadczy usługi, które dofinansowuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, ale kontrakty są zwykle zawierane tylko na rok. W najlepszym przypadku PFRON podpisuje umowy na dwa lata, ale i tak po pierwszym roku ponownie rozpatruje wniosek. Bywa, że decyzja jest podejmowana z poślizgiem. W połowie kwietnia „Przystań” rozpoczęła realizację drugiego etapu projektu (pierwszy zakończył się 31 marca), mimo że do tej pory nie zatwierdzono dofinansowania etapu drugiego, zatem nie ma gwarancji, że ośrodek kiedykolwiek otrzyma zapłatę za już wyświadczone usługi.
Być może obecna regulacja prawna chroni przed poważniejszymi nadużyciami, ale, z drugiej strony, takie postawienie sprawy wyklucza zdolność instytucji dobroczynnych do długofalowego planowania. W istocie rzeczy OPP nieustannie stoją w obliczu „bankructwa”. W historii „Przystani” były już dwa przypadki, że ośrodek był zmuszony do wypowiedzenia umów o pracę rehabilitantom, ponieważ PFRON odmówił dofinansowania. Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale istniała realna groźba, że dzieci z biednych rodzin, a te stanowią zdecydowaną większość podopiecznych „Przystani”, zostaną pozbawione opieki.