Duchowny kieruje pomocowym stowarzyszeniem Annas Linnas działającym w diecezji Aleppo, która potężnie ucierpiała w wyniku ostatniego trzęsienia ziemi. Tłumaczy, że wystarczy oddalić się niedaleko od miasta i można wpaść w ręce bandytów. Zaledwie przed kilkoma dniami kilkanaście osób zostało zabitych, gdy pracowały w terenie. Kryzys jest tak wielki, że każda pomoc jest na wagę złota – zaznacza o. Raad.
Trudno jest do Syrii przywieźć pomoc materialną i niestety trudno też jest przekazać tam pieniądze. Sankcje nie pozwalają bowiem bankom w Syrii na relacje z innymi bankami. Co gorsze, pomimo trzęsienia ziemi wojna wciąż trwa. Więc konwój pomocy w drodze, z jednego miejsca do drugiego, może być zagarnięty przez bojówki.