Kardynał podkreśla, że rozprzestrzenienie wirusa spowoduje niewyobrażalną katastrofę. Włoski hierarcha, który pozostał z Syryjczykami przez całą wojnę wyznaje, że nigdy nie słyszał w Damaszku tak grobowej ciszy, jak teraz. Przed tygodniem odnotowano pierwsze przypadki zakażeń. Ludzie bardzo się boją. Władze wprowadziły godzinę policyjną od godz. 18 do 6 rano oraz zamknęły szkoły, meczety i kościoły oraz znacząco ograniczyły działalność zakładów pracy.
Kard. Zenari mówi, że nikt z przedstawicieli Kościoła nie jest w stanie całościowo poznać rzeczywistej liczby zachorowań. Ponad 6 mln Syryjczyków żyje zmasowanych w obozach dla uchodźców, trudno tam nawet marzyć o samoizolacji. Osiem osób na dziesięć żyje poniżej progu ubóstwa. Podkreśla, że ludzie zastanawiają się, czy w ogóle można w takich warunkach ograniczyć epidemię, skoro tak boleśnie dotyka ona kraje Zachodu.
Kard. Zenari mówi, że nikt z przedstawicieli Kościoła nie jest w stanie całościowo poznać rzeczywistej liczby zachorowań. Ponad 6 mln Syryjczyków żyje zmasowanych w obozach dla uchodźców, trudno tam nawet marzyć o samoizolacji. Osiem osób na dziesięć żyje poniżej progu ubóstwa. Podkreśla, że ludzie zastanawiają się, czy w ogóle można w takich warunkach ograniczyć epidemię, skoro tak boleśnie dotyka ona kraje Zachodu.
Nuncjusz apostolski w Syrii wyznaje, że stara się jak najlepiej zaopatrzyć w leki i konieczny sprzęt tzw. „szpitale otwarte”, czyli trzy placówki działające w Damaszku i Aleppo. Ośrodki medyczne działają, dzięki finansowemu wsparciu papieża Franciszka. W ciągu dwóch lat udzieliły one bezpłatnego wparcia medycznego ponad 30 tys. najbardziej potrzebujących. Obecnie największym wyzwaniem jest sprowadzenie respiratorów.
Kardynał Zenari ma nadzieję, że w Libanie uda się zdobyć sprzęt medyczny dla Syrii. Dodaje, że z powodu zamknięcia ruchu lotniczego Syria jest odizolowana od reszty świata i wszelkie działania są przez to jeszcze trudniejsze.
Hierarcha zaznacza, że rozprzestrzenienie wirusa w Syrii na taką skalę, jak to się dzieje na Zachodzie oznaczałby katastrofę o niewyobrażalnych teraz rozmiarach. Mogłaby ona sprowokować więcej ofiar niż dziesięć lat wojennej pożogi.
Syria cały czas jest pogrążona w wojennym chaosie. Dochodzi do zaciętych walk między rebeliantami, a siłami rządowymi. Bombardowania niszczą domy Syryjczyków, którzy muszą chronić się w obozach dla przesiedleńców.
Na wieść o pierwszych przypadkach koronawirusa w Syrii ONZ wezwało strony konfliktu do natychmiastowego zawieszenia broni. Światowa Organizacja Zdrowia WHO ostrzega, że syryjski system opieki zdrowotnej może nie poradzić sobie z pandemią, ponieważ wiele szpitali jest zniszczonych.
Białe Hełmy, czyli Syryjska Obrona Cywilna zmieniła zakres działania. Dotychczas ratownicy zajmowali się przede wszystkim wydobywaniem ciał i osób rannych spod gruzów.Od niedawna jeżdżą dezynfekować przepełnione obozy, meczety i szkoły. Namioty w obozach dla przesiedleńców są przepełnione. Mieszkańcom Syrii nieustannie brakuje bieżącej wody oraz dostępu do podstawowej higieny. Nie ma mowy o profesjonalnej opiece medycznej, nawet jeśli nadal pracują tu zagraniczni lekarze.