– Będąc na Litwie, Ukrainie czy Białorusi, widzę, że tam kiedyś była Rzeczpospolita – mówi historyk Robert I. Frost.
Z profesorem Robertem Frostem, autorem „Oksfordzkiej historii unii polsko-litewskiej”, rozmawia Marek Krukowski
Ponoć niewiele brakowało, by Pańska książka nie powstała?
Rodziła się w bólach. Odmówiłem bowiem Uniwersytetowi w Oxfordzie napisania historii Polski, gdyż uważam, że Królestwo Polski było częścią większej całości, a dzieje unii rozsadzają ramy historii narodowej. Zaproponowałem, że opiszę unię od Lublina po rozbiory. W miarę zagłębiania się w temat doszedłem do wniosku, że bez przedstawienia jej początków rzecz nie będzie zrozumiała. I dostałem zgodę na dwa tomy.
Czym różni się Pańskie dzieło od innych prac?
Starałem się spojrzeć na unię z różnych punktów widzenia, uwzględnić optykę nie tylko ówczesnych Polaków, ale także Litwinów, Ukraińców, Białorusinów i mieszkańców Prus. Z drugiej strony, moja praca jest oryginalna także dla anglosaskiego czytelnika, bo większość anglojęzycznych syntez Europy Środkowo-Wschodniej pisana była przez historyków Rosji bądź Niemiec, siłą rzeczy ulegających wpływom tamtejszych historiografii.
Na Litwie i Ukrainie przeważa czarna legenda unii.
Pisanie historii z narodowego punktu widzenia niejako zmusza do negatywnego postrzegania unii, bo w tej optyce stanowiła ona barierę dla rozwoju narodu i państwa narodowego. Nie zgadzam się z tezą krytyków unii, że elity litewska i ruska się spolonizowały; powiedziałbym, że raczej uległy akulturacji, która – choć wspólnym językiem elit Rzeczypospolitej był język polski od schyłku XVI w. – stworzyła kulturę nie polską, ale unijną. W Polsce również był obecny silny nurt krytyczny, którego symbolem jest Michał Bobrzyński, zwolennik silnego, scentralizowanego państwa. Po przeciwnej stronie barykady mamy Oskara Haleckiego, tyle że on unię postrzegał w kategoriach misji cywilizacyjnej Polaków na Wschodzie, co nie mogło podobać się Ukraińcom i Litwinom.
Polacy poczucie wyższości mieli już w czasach Krewa. Skąd ono się brało?
Z przynależności do świata chrześcijaństwa łacińskiego, z poczucia większego zaawansoania cywilizacyjnego i kulturowego oraz przekonania o wyższości ustrojowej systemu ufundowanego na koncepcji wolności. Natomiast kościół prawosławny na Rusi także dziedziczył kulturę cesarstwa rzymskiego, chociaż w innej wersji.
Jakie były przyczyny zawarcia unii krewskiej?
Polacy szukali króla, bo nie chcieli dynastii luksemburskiej, gdyż obawiali się siły kultury niemieckiej. Wybór Jagiełły był mądrą decyzją. Dawała ona Polsce władcę doświadczonego, gwarantującego zaprzestanie litewskich najazdów. Nie podzielam opinii, że Polaków pchnęła do Krewa również chęć konfrontacji z Zakonem Krzyżackim, bo od 1343 r. panował pokój i polska elita nie chciała wojny. Natomiast bardzo istotną rolę odegrały powody religijne. Kusząca była wizja wprowadzenia pogańskiej Litwy na łono Kościoła w sposób pokojowy.
Z kolei dla elit państwa litewskiego Polska była atrakcyjna pod względem panujących w niej wartości wolności i samorządności oraz budowanego na ich fundamencie ustroju. W Polsce była własność rodowa, a na Litwie ziemia należała do wielkiego księcia. Polski system polityczny był konstruowany także od dołu, więc władza królewska nie była tak mocna, jak władza wielkiego księcia w państwie litewskim.
Dlaczego Litwini wybrali katolicyzm, skoro starsi bracia Jagiełły, a także jego matka – oraz większość ich poddanych – byli prawosławni?
Jagiełło i Witold zdawali sobie sprawę, że czas pogaństwa definitywnie się kończy, że muszą wybierać między Kościołem katolickim a prawosławnym. W opcji katolickiej widzieli drogę do zachowania litewskiej odrębności. Intuicja mi mówi, że bez unii z Polską chyba nie byłoby dzisiaj odrębnego narodu litewskiego mówiącego po litewsku, ale, oczywiście, nie mogę tego udowodnić.
Dla Pana akt z Krewa nie jest unią personalną.
Tak, w tym różnię się od większości historyków, którzy piszą o unii personalnej prowadzącej do unii realnej czy parlamentarnej zawartej w Lublinie. Na początku tak samo myślałem, ale potem doszedłem do wniosku, że Krewo nie było czystą unią personalną, bo zawarły ją nie tylko dynastie, ale także wspólnota obywatelska.