Czy kierownictwo duchowe może zastąpić terapię?
Absolutnie nie. Jeśli mówimy o trzech obszarach: ciało, umysł i duch, to każdy ma swoją działkę. Spotykam czasem takie stwierdzenia: „jeśli poświęcę się Bogu, to będę widział sens i na pewno nie zachoruję na depresję”, „depresja jest duchową pustką, pod którą zawsze podpina się zły duch”, albo „medycyna nie leczy choroby, tylko czasami tłumi skutki depresji, oczywiście faszerując chemią, co Złemu też jest na rękę. Wystarczy zwrócić się do Jezusa z modlitwą o uwolnienie i odnowienie wiary” – te myśli bardzo mnie smucą. Myślenie takimi kategoriami o depresji dotyczyć powinno nie chorego, a zdrowego. Natomiast człowiek, który cierpi na niemożność zrozumienia tego, co się w nim dzieje, po usłyszeniu takich słów jeszcze bardziej zwątpi w siebie.
Dobre kierownictwo duchowe, które jest rozmawianiem o wierze, jest w stanie rozpoznać kłopoty wiary w odróżnieniu od tego, co wykracza poza tę rzeczywistość. Na pewno musimy rozdzielić depresję od znanej już w starożytności acedii. Acedia nie jest chorobą, a pewnym stanem ducha spowodowanym określonym nastawieniem egzystencjalnym związanym z brakiem akceptacji wobec siebie, świata i rządzących nim praw. W przeżywaniu siebie, swojego życia i w relacji z Bogiem towarzyszy nam wówczas stan zniechęcenia, ciemnych nocy, niezrozumiałego niepokoju i gniewu czy smutku, nie jest to jednak choroba. Depresja jest chorobą, ponieważ jesteśmy wobec niej bezsilni – zmienia nasze postrzeganie, wpływa na procesy myślowe i zdolność do przeżywania siebie w sposób, którego samodzielnie nie umiemy odwrócić. Chcemy chcieć, ale nie potrafimy. Jako chorobę, depresję musimy po prostu wyleczyć.
Przytoczył ksiądz skrajne wypowiedzi na temat pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Skąd bierze się niechęć niektórych środowisk kościelnych do psychologii?
Myślę, że to ciągle jest pokutujące pojmowanie przeciwstawnych obszarów funkcjonowania człowieka, trochę Freudowskie myślenie i obawa, że psychologia ma wyprzeć to, co duchowe.
Jeśli przychodzą do mnie na terapię pacjenci wierzący, to w trakcie rozwoju emocjonalnego chcą czasem porozmawiać z kierownikiem duchowym. Jako psychoterapeuta nie zajmuję się sferą duchową pacjentów, ale troszczę się o wszystkie obszary i kieruję do kompetentnych osób. Psycholog nie zastępuje kapłana, zajmuje się zupełnie inną sferą.
Jeśli popatrzymy na całego człowieka i zobaczymy, że kuleje świat emocjonalny, a przecież łaska na naturze bazuje, to też ucierpi na tym świat duchowy. W związku z tym, jeśli mądrze i zdrowo wzmocnimy świat emocjonalny chorego, to wzmocni się też jego zdrowe podejście do religijności.
Według wskazanej przez księdza teorii do grupy ryzyka zaliczyć można osoby duchowne. Czy księża często są pacjentami w poradniach psychologicznych?
Duchownym trudniej się przyznać do słabości, są też bardziej oporni w leczeniu. W Polsce ogólnie leczenie choroby psychicznej ciągle jest negatywnie etykietowane. Tym bardziej duchowni, funkcjonując w zamkniętym środowisku, boją się mówić o swoim problemie. Dopóki są w stanie utrzymać pozory, próbują radzić sobie sami. Dopiero, gdy tracą kontrolę lub pojawia się poważniejszy kryzys, przychodzą po pomoc do poradni.
Nie jest tak, że od razu wszyscy muszą się o tym dowiedzieć. Działają w diecezjach różne ośrodki terapeutyczne, ale można zasięgnąć rady specjalisty i rozpocząć terapię w środowisku, gdzie nikt nas nie zna. Nie warto zwlekać, tylko rozejrzeć się wokół siebie i poszukać pomocy.
Cieszę się tym, że jednak coraz więcej jest tej świadomości w środowiskach kościelnych. To nie są wielkie liczby, ale nastawienie zarówno sióstr zakonnych, jak i księży zaczyna się zmieniać.
Gdzie działają w Kościele ośrodki, w których oferowana jest specjalistyczna pomoc psychologiczna?
Każda diecezja prowadzi specjalistyczne poradnie. Istnieje również ogólnopolskie Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich i szereg placówek lokalnych. Jednak w sieci znaleźć można kontakty do wielu prywatnych gabinetów psychiatrycznych. Dla własnego spokoju warto spotkać się z lekarzem, by porozmawiać z nim o swoich objawach. Jeśli diagnoza pokaże, że potrzebne jest leczenie, to dzięki lekom szybciej będziemy w stanie wyjść z choroby. Leki są dzisiaj bezpieczne i nowoczesne i służą temu, by szybciej wszystko wróciło do normy.
Czy leczenie depresji rzeczywiście jest walką?
Tak. Sam przebieg depresji bywa długi. Chorzy spotykają się z nawrotami choroby. Przyjmowanie leków może trwać kilka miesięcy, a nawet kilka lat. Dlatego ważnym elementem jest to, o czym już mówiliśmy, czyli łączenie farmakoterapii z terapią psychoterapeutyczną, w której chory uczy się określać i wyrażać swoje emocje.
Ale walka wyrażać się powinna również w społecznym podejściu troski o pacjenta, bo wiele musimy się nauczyć o tym, jak pomagać chorym. Dobrze, jeśli myślimy o ludziach, którzy chorują na depresję. Dobrze, jeśli ludzie, którzy doświadczyli depresji wspierają tych, którzy z nią walczą. Wszyscy, którzy sami przeszli epizod depresji mają większą wrażliwość i większe zrozumienie choroby i człowieka, który się z nią zmaga. Są świadkami, że można tę chorobę pokonać, choć droga do pełni zdrowia nie jest ani łatwa ani krótka. Ważne, abyśmy w tej drodze do zdrowia nie zostawali innych samych.