Jak daleko sięgały uprawnienia Prymasa?
Papieże nadali Prymasowi szczególne kompetencje wobec Kościoła także poza granicami Polski. To on potajemnie w 1967 r. w Gnieźnie wyświęcił ks. Jana Cieńskiego ze Złoczowa (miasto w obwodzie lwowskim, wówczas w Ukraińskiej SRR) na biskupa. Stefan Wyszyński cieszył się olbrzymim zaufaniem papieży.
Stolica Apostolska również po wojnie uczyła się rozumienia niezwyczajnego czasu. I uświadamiała sobie, że komunizm w Europie będzie trwał naprawdę długo.
Wiemy, że Prymas nie zgadzał się z polityką wschodnią Stolicy Apostolskiej. Dlaczego?
Pełnomocnictwa Prymasa rozciągały się na wschód od Bugu na obszar II Rzeczpospolitej, a nawet całą Rosję sowiecką. Trzeba też zauważyć, że miał on bardzo silną pozycję w episkopacie. Był przewodniczącym Konferencji Plenarnej oraz Rady Głównej nie z wyboru, ale z nominacji, i to dożywotnio. Statut Konferencji z 1969 r. został tak sformułowany, że wybierano jedynie zastępcę przewodniczącego. A po Soborze Watykańskim II w całym Kościele powszechnym zaczęła dominować wola kolegialności.
Faktycznie w latach 60. i 70. nie było innego biskupa w Europie poza Stefanem Wyszyńskim, który mógł zabierać krytyczny głos wobec działań Stolicy Apostolskiej. A ta prowadziła wówczas dialog z władzami komunistycznymi różnych państw. Zdaniem Stolicy Apostolskiej ten dialog mógł „amortyzować” naciski komunistów na Kościoły lokalne. Toczyły się więc rozmowy z władzami węgierskimi, czechosłowackimi i jugosłowiańskimi, a nawet szukano kontaktu z sowieckimi, by uśmierzyć napastliwy totalitaryzm rządów komunistycznych – i udawało się osiągnąć pewne sukcesy. Dzięki tym staraniom m.in. w 1963 r. zwolniony został z łagru grekokatolicki bp Josef Slipyj [zmuszony później do wyjazdu do Rzymu, został arcybiskupem i kardynałem – red.]. Udało się też osiągnąć inne sukcesy, przez co Stolica Apostolska sądziła, że podobny mechanizm można będzie zastosować także w przypadku Polski. Bez naruszania systemu.
Kto z ramienia Stolicy Apostolskiej prowadził rozmowy z władzami PRL?
Już w latach 60. Mons. Agostino Casaroli [później sekretarz stanu i kardynał – red.], korzystając z pośrednictwa ambasady PRL w Rzymie, prowadził rozmowy sondażowe. Nie udało mu się osiągnąć zamierzonego celu, jakim było zaproszenie do Polski Pawła VI i jego obecność 3 maja 1966 r. na uroczystościach milenijnych na Jasnej Górze. Ale kontynuował swoje starania i później.
Dlaczego rozmowy nie odniosły spodziewanych skutków?
Stolica Apostolska nie była do końca świadoma, że pozycja Kościoła katolickiego w PRL jest inna niż w Czechosłowacji, na Węgrzech, w Jugosławii, nie mówiąc już o Związku Sowieckim. Tymczasem były to przykłady nieporównywalne; każdy z narodów miał własną historię, mentalność, a każdy z Kościołów miał własne doświadczenia, które należało brać pod uwagę, rozmawiając z komunistami.
Mons. Luigi Poggi [późniejszy kardynał; od 1975 r. szef delegacji Watykanu do stałych kontaktów roboczych z Polską – red.] nie mógł oprzeć się pokusie, by prowadzić rozmowy bezpośrednie między dwoma państwami – Watykanem i PRL. Nie był w stanie się do nich należycie przygotować, bo nie tkwił w tej historii. Tymczasem, prowadząc taką właśnie politykę, mógł doprowadzić do nawiązania relacji z reżimem, który nie zamierzał oferować katolikom niczego w zamian. Widząc się z przyszłym nuncjuszem w PRL, nie akceptował np. postawy bp. Ignacego Tokarczuka – nosiciela uporczywej niechęci do komunizmu, twierdzącego, że komunizm niezmiennie oznacza zło i kłamstwo. Ale to dzięki jego postawie wyrastały w diecezji kościoły, a nie dzięki negocjatorowi watykańskiemu.
Czy kard. Wojtyła wspierał sposób postępowania Prymasa?
Prymas Stefan Wyszyński, a także kard. Karol Wojtyła uważali, że Kościół i cały naród polski nabrały wiedzy na temat systemu komunistycznego. I uważali, że gdyby Stolica Apostolska nawiązała stosunki dyplomatyczne z PRL, legitymizowałaby komunizm. A tymczasem, jak sądzili, trzeba domagać się dla Polaków coraz większej przestrzeni wolności. Prymas w swych zapiskach po wyborze Jana Pawła II podkreślił, że „przynajmniej nie musi już nic tłumaczyć Stolicy Apostolskiej”. Jan Paweł II pozostawił co prawda kard. Casarolego, ale podjął inny rodzaj dyplomacji – pielgrzymki i spotkania z narodami, jak w Polsce w 1979 r., a nie z władzą przy dyplomatycznym stoliku.
Czyli prymas Wyszyński miał rację?
Tak, zarówno w latach 50., jak i 60.–70. Jego polityka wobec komunistów wcale nie była niespójna; w 1950 r. próbował sprawdzić, na ile polscy komuniści są zdolni do tego, by nie kopiować rozwiązań sowieckiego patrona. Okazało się, że zdolni nie są. Bo zarówno Gomułka wyrastał z przeszłości stalinowskiej, jak i przywódcy komunistyczni w latach 70. z Komitetu Centralnego czasu stalinizmu lub przynajmniej z ówczesnego Związku Młodzieży Polskiej. Tkwili w ideologicznym ograniczeniu i bali się Moskwy.