Pożary dotykające regularnie Portugalię to efekt zaniedbań, a także braku gospodarza – zarówno lasów, jak i nieużytków rolnych. Ich zasięg powiększa się wraz z wyludnianiem się prowincji.
fot. PAP/EPA/PEDRO COSTAPrzedstawiony przed trzema laty w polskim sejmie projekt ustawy Platformy Obywatelskiej przewidujący możliwość sprzedawania należących do Skarbu Państwa lasów wprawdzie nie zdobył poparcia w parlamencie, ale otworzył publiczną debatę nad opcją sprzedaży polskich drzewostanów – w 82 proc. należących do państwa – osobom i instytucjom prywatnym. Temat ingerencji państwa w przyrodę nasilił się na drugim krańcu Europy, w Portugalii, w efekcie czerwcowych pożarów.
Strefa bez kontroli
Siedemnasty czerwca tego roku przeszedł do historii Portugalii jako dzień największej tragedii, naznaczonej serią ludzkich błędów. Pożar, który w małej gminie Pedrogao Grande, w centrum kraju, pochłonął życie 64 osób, ujawnił katastroficzny stan lasów w Portugalii, gdzie około 95 proc. drzewostanu należy do osób i instytucji prywatnych. Według Jose Cardosa Pereiry, inżyniera leśnictwa na Uniwersytecie Technicznym w Lizbonie, jedną z głównych przyczyn jest brak jednego zarządcy lasów, który mógłby czuwać m.in. nad ich czystością. Wskazał on też na brak rozsądnej polityki zadrzewiania kraju i porzucanie uprawy tradycyjnych gatunków na rzecz drzew przynoszących duże zyski przemysłowi papierniczemu, lecz podnoszących poziom ryzyka pożarowego.
Przykład kilku gospodarstw rolnych otoczonych tradycyjnymi dla Portugalii drzewami, takimi jak dęby, kasztanowce i czarny bez, które przetrwały pożar, dowodzi, że gatunki autochtoniczne pomagają przeciwdziałać żywiołowi. – Moje gospodarstwo wcale nie ucierpiało, choć ogień szalał dookoła, pochłaniając znajdujące się obok eukaliptusowe lasy. Jednak znajdujące się wokół mojego domu autochtoniczne gatunki drzew ochroniły zabudowania. Interwencja strażaków była zbędna – ocenia Liedevij Schieving, Holenderka mieszkająca w Figueiro dos Vinhos. Gmina ta znacznie ucierpiała podczas czerwcowego pożaru.
Tymczasem portugalski minister rolnictwa Luis Capoulas Santos przypomniał o licznej obecności eukaliptusów przy tzw. drodze śmierci, na której w efekcie pożaru lasu w swoich autach spaliło się żywcem blisko 50 osób.
Palący problem
Pożary lasów są niejako wpisane w krajobraz Portugalii i co roku, nie tylko latem, wybucha ich co najmniej kilkadziesiąt. Tylko w ub.r. w Portugalii spłonęło ponad 120 tys. hektarów lasów i upraw rolnych, czyli czterokrotnie więcej, niż wyniosła średnia roczna w latach 2008-15.
Bieżący rok również będzie należał do jednego z najtragiczniejszych, bowiem tylko w Pedrogao Grande podczas pięciu dni pożarów spłonęło ponad 46 tys. hektarów lasów oraz terenów rolnych. Według szacunków rządu straty spowodowane przez pożar przekroczyły 20 mln euro. – Nie wspominamy o cenie życia i zdrowia ludzkiego. Zginęły przecież 64 osoby, a ponad 250 zostało rannych. Straty są duże i zapewne jeszcze wzrosną. Z budżetu państwowego i kas samorządów będą musiały popłynąć znaczne sumy na odbudowę infrastruktury – mówi lizbońska ekonomistka Henriqueta Sena, zaznaczając, że łączne inwestycje w odbudowę zniszczonych terenów mogą pochłonąć nawet pół miliarda euro.