Nikomu w rządzie Edwarda Gierka nie przyszło do głowy, że ogłoszenie 1 lipca 1980 r. podwyżek cen mięsa i wędlin będzie iskrą, która zapali cały kraj. Społeczeństwo, które zdołało policzyć się już podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, tym razem nie odpuściło.
fot. xhzNikomu w rządzie Edwarda Gierka nie przyszło do głowy, że ogłoszenie 1 lipca 1980 r. podwyżek cen mięsa i wędlin będzie iskrą, która zapali cały kraj. Społeczeństwo, które zdołało policzyć się już podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, tym razem nie odpuściło.
Takiego scenariusza nie wymyśliłby najlepszy strateg ani nawet pisarz political fiction. Kiedy ogłaszano decyzję o podwyżce, ludzie już mieli dość; nie tylko biedy, ale też całego systemu, cenzury i represji. Paradoksem socjalizmu było to, że to właśnie ludzie pracy najczęściej ruszali przeciwko władzy. Tym razem obok postulatów socjalnych, a więc żądania obniżki cen czy podniesienia płac, pojawiły się żądania o charakterze politycznym.
MASOWY RUCH
Najmocniej wybrzmiały one w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, który rozpoczął się 14 sierpnia, a jego bezpośrednią przyczyną było żądanie przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz, suwnicowej zwolnionej kilka dni wcześniej. Już 18 sierpnia gdański Międzyzakładowy Komitet Strajkowy przedstawił słynne 21 postulatów. Pierwszy dotyczył powołania niezależnych od władzy związków zawodowych. Kolejne związane były m.in. z „wolnością słowa, druku i publikacji” czy zaprzestaniem represji wobec robotników i studentów. Postulaty, choć nie znalazło się w nich bezpośrednio wyrażone podważenie zasadności istnienia całego systemu, i tak miały charakter rewolucyjny.
Podpisanie porozumień z władzą (Szczecin – 30 sierpnia, Gdańsk – 31 sierpnia, Jastrzębie – 3 września) doprowadziło do wygaszenia strajków, ale nie zatrzymało biegu wydarzeń. Już 17 września w Gdańsku powołano Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Od samego początku istnienia Solidarności, a także w kolejnych miesiącach, władza liczyła na to, że zdoła podzielić i rozbić rodzący się na fali protestów ruch. Mimo różnorodnych działań, które do dziś stanowią przedmiot zainteresowania historyków i publicystów, będąc nawet przedmiotem mocnych sporów, nie udało się tego osiągnąć w sposób zasadniczy. Solidarność z każdym miesiącem rosła w siłę. Po roku od powołania związek miał prawie 10 milionów członków. Tak liczny związek zawodowy, który szczęśliwie przyjął charakter terytorialny, a nie branżowy, szybko stał się reprezentantem wolnej Polski, tworząc bazę dla wielu działań na rzecz zmian.
KARNAWAŁ SOLIDARNOŚCI
Społeczeństwo od sierpnia 1980 r. przeżywało karnawał Solidarności. Był to piękny i ważny czas. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat tylu ludzi mogło tak wyraźnie poczuć swoją siłę i podmiotowość. Zaczęli mówić własnym głosem i prawdziwie wyrażać siebie. Publicznie wyszli poza obręb rytuałów i zaklęć, które narzucała im partia. Pierwsze wyrazy takiej postawy pojawiły się już w czasie strajków w lipcu i sierpniu. Robotnicy w czasie strajków odwoływali się do patriotycznych i religijnych znaków. Pamiętnego sierpnia 1980 r. można je było zobaczyć na bramie nr 2 Stoczni im. Lenina w Gdańsku.
Oczywistym źródłem wartości budujących Solidarność był patriotyzm robotników oraz ludzi ich wspierających. Celem pierwszej Solidarności nie było obalenie komunizmu, które dokonało się później. W tamtym czasie trudno było to sobie nawet wyobrazić. Ale jasnym celem była poprawa warunków życia całego społeczeństwa – warunków socjalnych, ale także politycznych. Protestującym nie chodziło tylko o chleb, chodziło o coś więcej. Na murach Stoczni Gdańskiej oraz innych zakładów pojawiały się hasła wolności, godności, prawa do wyrażania swoich poglądów, szacunku do ojczyzny. Wyrazem patriotyzmu Solidarności było przywracanie pamięci i dobrego imienia tych, o których komunistyczne władze chciały zapomnieć. W grudniu 1980 r. odsłonięto w Gdańsku pomnik poległych stoczniowców, którzy dziesięć lat wcześniej zostali zamordowani przez władzę „ludową”. Natomiast w czerwcu 1981 r. w Poznaniu ponad 200 tys. osób uczestniczyło w odsłonięciu pomnika Czerwca ‘56.
„Strajkowy Biuletyn Informacyjny Solidarność”, który zaczął wydawać Krzysztof Wyszkowski w Stoczni Gdańskiej w czasie sierpniowego strajku, był jednym z impulsów do utworzenia nazwy i logo związku i ruchu. Solidarność miała szczęście do takich „przypadkowych” splotów okoliczności. Grafik Jerzy Janiszewski wraz ze swoją żoną Krystyną Janiszewską, obserwując napisy na murach, w których pojawiały się odwołania do postawy solidarności w dążeniu do wspólnej sprawy, chłonąc klimat tamtych dni w Gdańsku oraz właśnie dzięki biuletynowi Wyszkowskiego, zdecydowali o utworzeniu czerwonego napisu na białym tle. Do dziś jest to jeden z najbardziej charakterystycznych znaków graficznych na świecie. Powiedzieć, że logo Solidarności było strzałem w dziesiątkę, to nic nie powiedzieć. Bardzo szybko rozlało się ono po kraju i świecie, stając się flagą, pod którą gromadzili się wolni ludzie. W późniejszych miesiącach, a szczególnie w ponurym czasie stanu wojennego, wolnościowa aktywność społeczeństwa wiązała się z powstaniem licznych wydawnictw drukowanych. Na szczeblu centralnym i na szczeblach regionów, w poszczególnych zakładach pracy powoływano do istnienia biuletyny, w których toczyła się działalność informacyjna czy publicystyczna prawie wolna od czynnej ingerencji cenzury. Oczywiście te biuletyny po 13 grudnia 1981 r. zeszły do podziemia.
BRZEMIĘ NIESIONE RAZEM
U źródeł Solidarności znajduje się także znak krzyża wraz z tym wszystkim, co chrześcijaństwo wniosło w życie polskiego narodu. W Gdańsku, Świdniku, Lublinie, Szczecinie i innych miejscach, w których społeczeństwo czynnie wystąpiło w obronie swojej godności, bardzo wyraźnie odwoływano się do symboliki religijnej. Na terenach zakładów odprawiano Msze Święte, obok pieśni patriotycznych śpiewano wspólnie pieśni religijne, w miejscach zgromadzeń i działalności związkowej wieszano krzyże. Obok krzyża na bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej umieszczono portret papieża Jana Pawła II, który od samego początku udzielał wsparcia protestującym. Można powiedzieć, że słowa wypowiedziane w czasie pierwszej pielgrzymki do Polski, owo wołanie: „Niech zstąpi Duch Twój, niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi!”, zaczęły się spełniać. Papież Jan Paweł II potrafił „zmieścić” w Solidarności dużą część swojego nauczania o godności człowieka oraz społecznego nauczania Kościoła. Już w pierwszych miesiącach istnienia Solidarności Jan Paweł II przyjął jej delegację (15 stycznia 1981 r.), dając organizacji niejako obywatelstwo polityczne na światowych salonach. Solidarność odwdzięczała się papieżowi, w pewnym sensie będąc społecznym gospodarzem jego wizyt w kraju w latach 80. W pamięci wielu osób został zapewne widok flag zapisanych „solidarycą”, które pojawiały się na Mszach papieskich. Jan Paweł II nie dał też światu zapomnieć o Solidarności w czasie krytycznych miesięcy po 13 grudnia 1981 r. W czasie tych wizyt w 1983 i 1987 r. przemówienia papieskie dawały społeczeństwu siłę do przetrwania. Papież brzmiał w nich jak prorok. Choćby w czasie przemówienia wygłoszonego podczas Mszy Świętej dla świata ludzi pracy w Gdańsku (12 czerwca 1987 r.): „«Jeden drugiego brzemiona noście» – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy «brzemię» dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności”.
Od tamtych wydarzeń minęło już ponad 40 lat. Być może radość i doniosłość karnawału Solidarności zostały u jego uczestników przykryte kurzem mijającego czasu. U niektórych zaś zapewne bólem niezabliźnionych ran powstałych w wyniku tego, co nastąpiło później. U innych smutkiem, że tak łatwo przyszło zapomnieć o jej dziedzictwie. Wszystkie spory, jakie narosły wokół Solidarności, nie są w stanie przekreślić zaangażowania wielu Polaków, ich mądrości i męstwa. Do dziś w pracach historyków, politologów, socjologów czy filozofów pojawiają się pytania, czym tak naprawdę była Solidarność. Związkiem zawodowym, ruchem społecznym, powstaniem narodowym, rewolucją robotniczą czy narodową, wyrazem republikańskiego ducha I Rzeczypospolitej? Solidarność, choć może już tylko jako mit, była cudem, który „nam się przytrafił”, jak powiedział jeden z autorów.