– Kraje europejskie nie stawiają uchodźcom prawie żadnych wymagań i nazywają to tolerancją, a to jest arogancja. Nie traktują muzułmańskich uchodźców poważnie, jak partnerów, na równych warunkach – mówi Nagy El-Khoury z Libanu
Z Nagym El-Khourim, libańskim ekspertem w zakresie relacji chrześcijaństwo-islam, rozmawia Monika Florek-Mostowska
Mieszkańcy Europy boją się wyznawców islamu. Tymczasem w Libanie chrześcijanie i muzułmanie żyją ze sobą w zgodzie. Czy w Europie może być podobnie?
W Libanie mieszkamy razem od wieków. Razem tworzyliśmy ten kraj. Były między nami konflikty, tak jak w każdej rodzinie, ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia. W Europie muzułmanie są przybyszami z zewnątrz. Dlatego takie współistnienie jak w Libanie jest niemożliwe.
To znaczy, że mamy się nauczyć żyć w zagrożeniu islamskich ataków terrorystycznych?
Możliwe jest pokojowe współistnienie. Ataki terrorystyczne, które w ostatnim czasie miały miejsce w Europie, nie pojawiły się znienacka. W 1986 r. spędziłem długi czas we Francji i przekonywałem Francuzów, że dobrą rzeczą jest przyjmować uchodźców, ale trzeba im stawiać warunki. Uchodźcy muszą przestrzegać prawa, jakie panuje w danym kraju. Jeśli przychodzę do kogoś do domu, nie zmieniam mu ustawienia mebli ani przeznaczenia poszczególnych pokoi. Akceptuję porządek taki, jaki jest. Tymczasem kraje europejskie są uległe. Nie stawiają prawie żadnych wymagań i nazywają to tolerancją. To nie jest tolerancja, ale arogancja. Bo nie traktują muzułmańskich uchodźców poważnie, jak partnerów, na równych warunkach. Muzułmańscy uchodźcy osiedlają się w enklawach, tworzą własne społeczności. W ten sposób powstały dzielnice, do których boi się wejść policja. To nie powinno mieć miejsca!
Dlaczego tak się stało?
Ze względów politycznych, z powodów wyborczych. Niektórzy politycy chcą pozyskać głosy wspólnot muzułmańskich, mniejszości narodowych, homoseksualnych czy innych i idą na daleko posunięte ustępstwa. To rodzaj manipulacji społecznej, która jest mieczem obosiecznym.
Cztery lata temu rozpoczęła się arabska wiosna. Wszyscy byliśmy nią zachwyceni: w końcu świat się ruszył, sprzeciwia się dyktaturom. Ale bardzo szybko powstały grupy, które zjednoczyły się po nazwą ISIS (arabskie: Daesh). Jest to organizacja – nie używamy sformułowania „państwo islamskie”, bo nie uważamy go za państwo – mocna, bogata, świetnie uzbrojona, z najsilniejszą armią na Bliskim Wschodzie, mocniejszą niż armia syryjska. Skąd mają broń? Czy Zachód nie sprzedaje im broni? Relacje między Daesh a Stanami Zjednoczonymi i Izraelem są dobre, choć od Izraela oddziela ich tylko granica. Dlaczego Stany Zjednoczone tak bardzo się wahają, żeby zaingerować? Czy nie jest to rodzaj spisku pomiędzy władzami ISIS a Stanami Zjednoczonymi i Izraelem? Trzeba sobie postawić takie pytania. Nie można odrzucać obcych, którzy przybywają do Europy, ale trzeba nakładać swoje reguły. Jeśli muzułmanie chcą budować meczet – nie powinno być problemu, ale jeśli chrześcijanie chcą zbudować kościół w Arabii Saudyjskiej – też powinni móc to zrobić. To trzeba powiedzieć muzułmanom.
Ale w jaki sposób?
Poprzez swoją silną tożsamość. Niestety, Europa odcina się od swoich korzeni. Kraje europejskie przestają być chrześcijańskie. Europejczycy nie wiedzą, kim są. Muzułmanie widzą, że chodzi im tylko o interesy, że liczy się dla nich tylko ekonomia. A muzułmanie są wierzący. Są przekonani, że mają bezpośredni kontakt z Bogiem i dlatego uważają się za bardziej wartościowych od Europejczyków.
Do takiego myślenia prowadzi ich Koran?
Chrześcijanie mają Ewangelię, napisaną przez apostołów. Istotą Ewangelii jest przesłanie miłości. I mamy instytucję, która nazywa się Kościół. Kościół organizuje sobory i synody, co przystosowuje go do konkretnych czasów i wyzwań. Muzułmanie mają Koran i uważają, że Koran został podyktowany przez Boga. Dlatego jest nietykalny. Dzisiaj muzułmanie, którzy mieszkają w Norwegii czy na Alasce muszą żyć jak muzułmanie na pustyni Arabskiej w VII w. Skoro Koran został podyktowany przez Boga, muszą go dokładnie przestrzegać. Nawet wersety Koranu, które pasowały jedynie do epoki, w której zostały napisane, nie mogą być zinterpretowane w inny sposób. Brakuje instytucji, która by pomagała interpretować i rozumieć islam. Każdy muzułmanin interpretuje Koran tak, jak chce. Stąd w islamie mamy do czynienia nie z powrotem do fundamentów, ale do fanatyzmu.
Jednak prawowici muzułmanie potępiają ISIS.
Tak, dlatego muzułmanie powinni na nowo zorganizować swoją religię w sposób instytucjonalny. Jednak ci, którzy są umiarkowani, nie potrafią właściwie wyrazić swoich myśli.