Tango zaczyna się wtedy, kiedy między tancerzami nawiązuje się relacja, kiedy świat przestaje istnieć i są tylko oni, dla siebie. A gdyby tak przełożyć to na małżeństwo?
– Kiedy poznaliśmy z Elą tango argentyńskie – wspomina Wiesław Gorzelnik z Rzeszowa – zaczęliśmy zgłębiać kroki, rytm, muzykę, zachwyciliśmy się, czym ono jest: spotkaniem dwóch osób, kobiety i mężczyzny. Instruktorzy z Argentyny mówili, że w tangu obce osoby, spotkawszy się na parkiecie, istnieją wyłącznie dla siebie. Zaświtało nam, że byłoby pięknie, gdybyśmy potrafili być ze sobą tak mocno i głęboko, jak tańczący tango – w małżeństwie.
Zaczęli więc przekładać opowieść tanga na małżeństwo. Stworzył się z tego pomysłu autorski program. Małżonkowie tańczący tango patrzą na siebie, otwierają się wzajemnie, wsłuchują się, są delikatni i uważni, chcą być ze sobą!
ZAWRÓCIŁO IM W GŁOWIE
Elżbieta i Wiesław Gorzelnikowie są rodzicami pięciorga dzieci, dziadkami trojga wnucząt – i od niedawna instruktorami tanga argentyńskiego. Taniec był obecny w ich związku od początku znajomości.
– Poznaliśmy się na wieczorze andrzejkowym – opowiada Wiesław. – Zobaczyłem Elę, przetańczyłem z nią całą noc, a ona ze mną i z nikim innym. Zaczęliśmy się spotykać, zapisaliśmy się do szkoły tańca. Kiedy w naszym małżeństwie pojawiały się dzieci, tańczyliśmy rzadko, choć bardzo to lubiliśmy i tęskniliśmy za tańcem. Sześć lat temu zaczęliśmy się interesować tangiem argentyńskim. W tym czasie również ze wzmożoną intensywnością zaczęliśmy pracować nad naszym małżeństwem, na nowo odkrywając piękno i bogactwo naszej relacji.
Od początku małżeństwa związali się z Domowym Kościołem. Organizowali Randki Małżeńskie w Rzeszowie. Były to niezapomniane chwile, kiedy małżonkowie w eleganckiej restauracji czy hotelu ze SPA podczas kolacji przy świecach budowali swoją więź.
– Na Randkach zapraszaliśmy do głębszego dialogu. Nieraz robiliśmy wieczorek taneczny – mówi Wiesław. – W małżonkach jest ogromna potrzeba takich chwil, bo w pędzącej rzeczywistości jest ich coraz mniej. Mnóstwo małżeństw przestało pielęgnować wspólne spędzanie czasu, wyłącznie ze sobą. Widzieliśmy, jak wiele czerpią z tych Randek, ile dobra dzieje się między nimi.
– Odkryliśmy też – dodaje – że Pan Bóg tego dobra chce również dla naszego małżeństwa. Pragnie naszej więzi i naszego szczęścia w różnych wymiarach. Cała rzeczywistość małżeńska jest nam dana po to, żebyśmy ją rozwijali, każde na swój sposób.
Znaleźli czas na taniec, który stał się ich małżeńską pasją. Tango wręcz zawróciło im w głowie.
W BLISKIM OBJĘCIU
Tango ma swoje reguły, swój sposób zachowania się. Żeby zaprosić kobietę do tańca, mężczyzna wybiera ją spojrzeniem, a ona na to spojrzenie odpowiada, nie odwracając oczu. – My podobnie wybieramy się w małżeństwie – mówi Elżbieta. – Na początku jest pierwsze spojrzenie w oczy, moment, kiedy czujemy, że ten człowiek staje się dla nas kimś ważnym, coś nas w nim pociąga i chcemy z nim być, aby go poznawać. Jesteśmy zaciekawieni, czekamy, co się wydarzy, cieszy nas to spotkanie... My to przenosimy na warsztaty dla małżonków: najpierw spotkanie, nawiązanie relacji, potem wyczuwanie siebie, pierwszy dotyk i wreszcie odkrywanie siebie, powolutku, bo pośpiech zabija relację.
Elżbieta uśmiecha się: – Tango jest mocno relacyjne. Więź małżonków jest budowana przez wiele różnych rzeczy, ale bliskość, jaka pojawia się między małżonkami w tańcu, zwłaszcza w tangu, jest dla nas czymś, w czym mocno obecny jest dla nas Pan Bóg. Najtrudniej, i jednocześnie najpiękniej, tańczy się tango w bardzo bliskim objęciu, i jest tam wtedy wszystko, co powinno istnieć w małżeństwie: bezpieczeństwo, powierzenie się, odpowiedzialność, bliskość i namiętność.
Najpierw sami uczyli się tanga, później zaczęli uczyć inne małżeństwa. Na pierwszej lekcji nie pokazują figur, ale sposób prowadzenia w tańcu, uczą otwarcia na bliskość, wyczuwania mowy ciała partnera. Wielu uczniów jest w szoku: przyzwyczajeni na innych kursach do zapamiętywania kroków i układów choreograficznych, nie od razu umieją się odnaleźć.
– Najpierw jest wprowadzenie do tanga – tłumaczy Wiesław. – Muszą zajść pewne zmiany w małżonkach, żeby byli w stanie kontynuować naukę tańca. Trzeba, żeby zaczęli się komunikować, a nie kłócić. Muszą współpracować, prowadzić dialog podczas nauki, a nie obwiniać się nawzajem lub analizować, przez kogo figura się nie udała. Czasem bywa i tak, że dla kogoś bliskość, dotyk w danym momencie są zbyt trudne, przestają wtedy przychodzić.