Myślę poważnie o odejściu ze zgromadzenia. Wiem, że nie jest to moje miejsce, bo nie zmieniam się tutaj na lepsze. Z mojego rocznika odeszły już dwie siostry, otrzymały zwolnienie ze ślubów i rozpoczęły nowe, świeckie życie. Szkoda, że ich odejście nie dało do myślenia przełożonym. Już straciłam nadzieję, że coś uda się zmienić w moim zgromadzeniu, a ono warunkuje cały mój świat. Kolejne zmiany przełożonych nie sprawiają żadnej poprawy.
Jeśli mowa jest o ślubach wieczystych, uroczystych, to prosiłbym o wielką ostrożność. Logika odejścia jest specyficzna; po ludzku logiczna, ale nie uwzględnia innych perspektyw, zwłaszcza Miłości Bożej i mocy Bożej. Czy ważniejsza jest wierność swojemu sprzeciwowi od wierności złożonym ślubom?
Pisze Siostra o swoim rozczarowaniu zgromadzeniem i przełożonymi. Grzeszni ludzie nie stworzą bezgrzesznej wspólnoty, wiec złoszczą nas. Gniew ma funkcje energetyczną i dodaje siły, żeby zrealizować noszoną długo decyzję. Pewna siostra w kilka lat po odejściu ze zgromadzenia – już bez emocji i zmęczenia – stwierdziła, że może szukała sama, na co by się obrazić, żeby mieć usprawiedliwienie odejścia. Inni mają tych samych przełożonych i nie odchodzą. Można swoim odejściem coś wspólnocie i konkretnym siostrom udowodnić, ale czy jesteśmy w zgromadzeniu ze względu na siostry czy ze względu na Jezusa? A On daje łaskę wytrwania wszystkim.
Każdy, kto odchodzi, stwarza sobie racje, usprawiedliwienie na teraz. Pytałem: a co będzie potem? Wyśmiewali to pytanie. Tymczasem proza życia pokazuje, że choć ludzie deklarują opuszczenie zakonu – a nie Jezusa, to w praktyce oddalają się zwykle także i od Niego. Nie jest więc taka ważna odpowiedź: odchodzę, bo… Ważna jest odpowiedź na pytanie: „Od kogo odchodzę?”. Czy nie od Jezusa, Eucharystii, Słowa Bożego, Miłości Ukrzyżowanej i drogi Paschalnej? Co poczuje Jezusowe Serce przy odejściu kolejnej siostry?
Pisze Siostra, że zapewne zostanie zwolniona ze ślubów. Tak, Kościół ma władzę kluczy, wiązania i rozwiązywania na ziemi i w niebie. Tam, gdzie już nie ma czego ratować, zwalnia się człowieka ze ślubów. Życie reguluje się w porządku prawnym, choć pewnych faktów prawnie się nie cofnie. I pozostaje jeszcze kwestia serca człowieka oraz Serca Jezusa. To Serce zapłaciło najwyższą cenę za swoja wierność. Do tego Serca trzeba się zwrócić o umocnienie. Lepiej nie dopuszczać myśli o odejściu, skoro złożone są śluby. Oczywiście, kiedy człowiek chce odejść, to odejdzie. Bóg to szanuje. Kościół to szanuje. Ale Serce Jezusa drży.