W większości państw europejskich istniały siły pragnące podążać śladem bolszewików, wyczekujące na przeniesienie płomienia rewolucji ze wschodu do centrum i na zachód kontynentu. Sytuacja nie była łatwa. Powojenne zniszczenia, szalejące epidemie, problem bezrobocia wśród milionów żołnierzy zwalnianych z armii, strajki i protesty robotników, podminowanych rewolucyjną ideologią w różnych krajach Europy, stwarzały obszary chaosu, które komuniści – tak jak w Rosji – chcieli wykorzystać do przejęcia władzy. Przykład Węgier, w których udało się stworzyć bolszewicką republikę, pokazywał, że wszystko jest w zasięgu ręki. W pokonanych Niemczech nastroje sprzyjały łatwemu rzucaniu haseł nowego etapu rewolucji. To szczególnie ważne: Lenin i jego towarzysze konsekwentnie uważali, że opanowanie Niemiec będzie kluczem do władzy nad całym kontynentem. Klasa robotnicza w Niemczech była przy tym nieporównanie liczniejsza i lepiej zorganizowana, niż w Rosji. A potencjał gospodarczy i ludnościowy niemieckiego kolosa miał zapewnić nowy impet czerwonej zamieci. Stąd Lenin zakładał, że jeśli dojdzie do połączenia rewolucji w Rosji z rewolucją w Niemczech – powstanie siła, której nikt w Europie już nie powstrzyma.
Polska tama
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy świata, gdyby Polska nie zatrzymała bolszewickiej nawały na linii Wisły. Nie jest tajemnicą, że w 1920 r. Armia Czerwona, idąc na Warszawę parła – „po trupie Polski” – na Berlin, Paryż i inne stolice europejskie.
Polskie zwycięstwo miało wówczas kluczowe znaczenie dla zahamowania postępów rewolucji. Już po przegranych bitwach z Polakami pod Warszawą i nad Niemnem, 2 października 1920 r., Lenin bez ogródek stwierdzał: „Rozbijając armię polską, rozbijamy pokój wersalski, na którym opiera cię cały system obecnych stosunków międzynarodowych. Gdyby Polska stała się sowiecka (…) pokój wersalski zostałby zburzony i cały system międzynarodowy, ustanowiony dzięki zwycięstwu [Zachodu] nad Niemcami, runąłby…” I sumował: „Oto, gdzie obecnie tkwi źródło naszych nowych trudności. Kiedy – jak wam wiadomo – zabrakło nam trochę sił, aby dojść do Warszawy (…), kiedy armia po niesłychanych i niespotykanych bohaterskich wysiłkach znalazła się u kresu swoich sił – nastąpiła klęska wojenna”.
Jakie byłoby dalsze żniwo bolszewizmu, gdyby Polska nie stanęła mu na drodze w roku 1920? Czy panowanie komunizmu w naszej części świata mielibyśmy dzisiaj za sobą, gdyby nie zawróciły bolszewików na wschód błyskotliwe polskie zwycięstwa? Jakie siły witalne zyskałby bolszewizm wraz z uzyskaniem okręgów przemysłowych i innych bogactw zachodniej Europy, po rozszerzeniu władzy na kolejne setki milionów ludzi? To pytania, które warto postawić. Nawet bez udzielenia odpowiedzi.
Nie bez powodu Stalin z przekąsem nazywał więc Polskę „przegrodą”. Krajem, który był tamą dla rozprzestrzenienia rewolucji.
Nowy etap
Po tej klęsce z konieczności budowano komunizm w granicach ZSRS. Jednak ze światowego wymiaru rewolucji nie zrezygnowano nigdy. Doskonale wyrażał to emblemat funkcjonujący jako godło ZSRS: sierp i młot umieszczony na tle otoczonego snopkami globu ziemskiego, nad którym dominuje czerwona gwiazda. Lenin stwierdzał jednoznacznie, że siły zbrojne są potrzebne do realizacji dzieła, którym jest „dokonanie światowej rewolucji proletariackiej, stworzenie światowej republiki radzieckiej”. Nawet w Konstytucji ZSRS z 1924 r. pisano o „zjednoczeniu pracujących wszystkich krajów w Światową Sowiecką Republikę Socjalistyczną”.
Stalin, dostosowując się do nowych okoliczności, kontynuował politykę bolszewickich podbojów. W końcu lat 30. XX w. siły zbrojne i policyjne, rozbudowywane przez lata kosztem całego społeczeństwa sowieckiego, miały być gotowe do udziału w europejskim lub światowym konflikcie.
Propaganda komunizmu, działalność Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu), jako scentralizowanej międzynarodowej partii kierowanej z Moskwy, zabiegi wokół wywołania zamieszek czy wojen domowych w różnych krajach, próba pochwycenia przyczółków dla bolszewików w Hiszpanii pod pretekstem „obrony republiki” w latach 30., czystki wewnętrzne w ZSRS, w końcu pakt Ribbentrop-Mołotow oraz agresja na Polskę i inne kraje – wszystko to miało być częścią nowego etapu realizacji planów globalnego podboju.
Widmo komunizmu krąży jeszcze po świecie
i próbuje zyskać nowy oddech
i nowe siły
Gigantyczne wsparcie Zachodu w czasie wojny niemiecko-sowieckiej pozwoliło bolszewickiemu imperium przetrwać trudne chwile w latach 1941-42. Przełom na froncie Stalin od razu wykorzystał, aby przejść do imperialnej ofensywy i nowej fazy podbojów. Fala zdobyczy komunizmu po II wojnie światowej, rozwijana przez Moskwę w nowej konstelacji politycznej, przyniosła katastrofę Polsce i innym krajom Europy Środkowej, śmierć i zniszczenie mieszkańcom olbrzymich połaciom kontynentu azjatyckiego, wielu obszarów Afryki. Komunizm potrafił zagnieździć się również na amerykańskiej półkuli.
Przestroga dla nas
Choć koniec XX w. przyniósł upadek komunizmu w wielu krajach, w stulecie bolszewickiej rewolucji wciąż trzeba walczyć o prawdę na temat ofiar czerwonego totalitaryzmu. Na całym świecie negatywnym punktem odniesienia są zbrodnie Hitlera i narodowego socjalizmu. Natomiast nie zawsze świat chce pamiętać o większej liczbie ofiar mordowanych na całym świecie pod znakiem sierpa i młota. O milionach ludzi świadomie zagłodzonych na Ukrainie, o milionach rozstrzeliwanych, wywożonych w głąb „nieludzkiej ziemi” i nieludzko męczonych w sowieckich obozach koncentracyjnych, o niezliczonych ofiarach komunistycznego okrucieństwa i ideologicznych eksperymentów w Chinach, Tybecie, Kambodży, Etiopii, Libii i wielu innych krajach.
Zbrodnie komunizmu powinny być aktualną przestrogą dla ludzkości. Tym bardziej, że wciąż istnieją obszary opanowane przez czerwoną ideologię. W Chinach pod egidą partii komunistycznej dokonano mariażu nowej wizji gospodarki ze starą dominacją partii komunistycznej, realizując model, o którego wdrożenie w ZSRS na próżno zabiegał Michaił Gorbaczow. W obecnej Rosji podstawą ideologii państwowej są z nową siłą reaktywowane zakłamujące zniewolenie narodów mity stalinowskiej propagandy z lat 40. i 50. XX w. W różnych krajach Zachodu komuniści i postkomuniści próbują na nowo przywracać „dobre imię” czerwonych zbrodniarzy, a nowi bolszewicy przystrojeni w kostiumy poprawności politycznej w najlepsze są goszczeni na politycznych salonach.
Dzisiaj widmo komunizmu – po stu latach żniwa śmierci i terroru – z jednej strony jest mocno wyblakłe. Z drugiej – krąży jeszcze po świecie i próbuje zyskać nowy oddech i nowe siły. Polacy, jako naród tak mocno doświadczony zbrodniami bolszewickiej ideologii, nigdy nie powinni być wobec tego obojętni.